Partia Zieloni ma swoją „kandydatkę na prezydentkę” Warszawy. Od razu zaliczamy ją do tzw. folkloru wyborczego, ale ten przypadek warto poznać. A na pewno warto dowiedzieć się jak pani Joanna Erbel radzi sobie z „autoryzacją” wywiadów prasowych.
Wywiad publikujemy w wersji nieautoryzowanej. Joanna Erbel proszona o autoryzację odesłała wywiad w postaci odbiegającej od faktycznego przebiegu rozmowy: zupełnie zmieniając niektóre swoje wypowiedzi, część pomijając, wypaczając sens innych
— napisano na wyborcza.pl
Autorka w pierwszym pytaniu nawiązała do wywiadu, który Erbel udzieliła Newsweekowi, „przyznając się do swojej poliamorii, czyli do życia w swobodnych seksualnych lub uczuciowych związkach z wieloma osobami jednocześnie, często różnej płci”.
W odpowiedzi spontanicznej, Joanna Erbel odnosi się do poliamorii. Po autoryzacji pani kandydatka na prezydentkę (taką funkcję chciałaby objąć) mówi:
Nie rozumiem też, dlaczego zamiast pytać mnie o przyszłość miasta szuka Pani obyczajowej sensacji.
Dalej, Erbel pytana jest „o przyszłość miasta”.
Czy pani wie, ilu miejsc w żłobkach i przedszkolach brakuje w Warszawie?
Niestety, nie wiem dokładnie
— to oczywiście fragment rozmowy spontanicznej. Po autoryzacji odpowiedź brzmi nieco inaczej.
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, jak wielu miejsc brakuje. Rodzice z Bemowa, gdzie brakuje przedszkoli, muszą dowozić swoje dzieci do przedszkoli na Woli. To absurd (…)
— i tak dalej, i tak dalej. Rzeczowość godna podziwu, tyle, że nieprawdziwa.
Kolejny przykład. Dziennikarka stwierdza:
Gdybym była rodzicem, uznałabym, że nie ma co głosować na panią i Zielonych, bo nie rozumiecie moich potrzeb i mojej sytuacji.
Teraz dwie odpowiedzi, proszę samemu sobie zaznaczyć tę po autoryzacji.
1) To, że nie mam dziecka, nie znaczy, że nie widzę, jak ważne są problemy polityki edukacyjnej i społecznej.
2) Nasz program tworzyło wiele osób w różnym wieku i o różnej sytuacji rodzinnej. Doskonale wiemy, jak ważne są problemy polityki edukacyjnej i społecznej.
Niezwykła zmiana, prawda?
I dalej. Erbel mówi:
Przyznaję, nie mamy w tej chwili dokładnie rozpisane, gdzie i ile nowych miejsc w szkołach chcielibyśmy stworzyć.
Po namyśle jednak ta odpowiedź się zmienia:
To nie jest właściwy moment, żeby podawać dokładne dane. W tym momencie skupiamy się na tym, żeby zmienić myślenie o edukacji i „racjonalizowaniu” jej kosztów poprzez zamykanie kolejnych placówek. A to żadna „racjonalizacja”, to tylko przeniesienie kosztów na barki dzieci i ich rodziców. Mój program wskazuje kierunki działania i mówi o zmianie priorytetów. Polityka społeczna jest jednym z nich.
Na sam koniec dosłownie jeszcze kawałek o tęczy na pl. Zbawiciela. Kandydatka na prezydentkę rozmawiała ponoć z mieszkańcami okolicy.
Bo część tych osób mówi, że sama tęcza im nie przeszkadza, tylko że nie pasuje do ważnego dla nich miejsca
— to relacja spontaniczna.
(…) wielu osób mówiło mi, że przeszkadza im nie sama tęcza, ale to, że ciągle ją ktoś podpala
— a to już słowa Joanny Erbel po „autoryzacji”.
Można by tak wymieniać, wymieniać i porównywać, ale nie ma już chyba co dalej kopać leżącej… Wyborcy zdecydują sami.
źródło: wyborcza.pl/Wuj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/218573-autoryzacja-czyni-cuda-jak-poliamorystka-od-zielonych-tuszuje-wlasna-ignorancje