Piotr Cywiński: Nie mój wierszyk dla Michała Kamińskiego. „Na stołeczku stoi miś. Miś wam bajkę powie dziś…!”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.ecrgroup.eu
Fot.ecrgroup.eu

Kim jest „miś”? Jest piarowcem, po naszemu człowiekiem od kształtowania wizerunku. Jakoś nie chce mi się wierzyć w te jego umiejętności, bo jego własny wizerunek leży dziś w gruzach, ale - jak go zwał, tak go zwał - „miś” nazywa się Michał Tomasz Kamiński. Do tej pory służył różnym sprawom  i różnym panom. Sporo ich było, oj sporo, lecz się skończyło…

„Miś”-Kamiński ma 42 lata. Karierę polityczną zaczął jeszcze przed ukończeniem studiów licencjackich od narodowego odradzania Polski (NOP) - partii zaszufladkowanej jako ugrupowanie nacjonalistów sprzeciwiających się członkostwu Polski w UE i NATO. Potem jednoczył naród po chrześcijańsku w ZChN, któremu nie podobał się „plan Balcerowicza”, ale zaczęło się podobać wstąpienie Polski do UE oraz kandydatura szefa AWS, „pięknego Mariana” Krzaklewskiego na prezydenta RP.

Aaa, byłbym zapomniał: wcześniej „miś”-Kamiński wystąpił w roli rzecznika prasowego kandydatki na prezydenta RP Hanny Gronkiewicz-Waltz… Później przymierzył się z Przymierzem Prawicy, jeszcze później z Prawem i Sprawiedliwością, które pomogło mu w zdobyciu mandatu europosła. Bo wtedy „miś”-Kamiński mocno już unię polubił.

Pół roku po smoleńskiej tragedii porzucił dołującego w sondażach ekspremiera Jarosława Kaczyńskiego i zaczął klecić polityczną efemerydę pod nazwą Polska jest Najważniejsza. Po prostu uznał, że to „Koniec PiS-u”, co de facto oznajmił w tytule książki z jego wynurzeniami. A, że „pionki” dołowały jeszcze bardziej, przywykły do nicnierobienia europoseł „miś”-Kamiński, który pokochał unię całym sercem, przytulił się do Platformy Obywatelskiej.

Ta z wdzięczności za obsobaczanie PiS-u wystawiła go w niedawnych wyborach do PE na pierwszym miejscu w okręgu lubelskim. Niestety, nie wyszło…Tyle w zarysie o politycznej karierze „misia”. Potem chciał jeszcze przyssać się do szefowej nowego rządu RP i zostać jej „wizerunkowym doradcą”, lecz Ewa Kopacz po prostu go pogoniła.

„To jej wybór”, pożalił się w TVN24. Gdyby dostał taką ofertę, „zostałby za kilka tysięcy złotych”, tymczasem biedny „miś” będzie musiał robić w Brukseli w jakiejś agencji od public relations. Pewnie tam nikt nie wiedział np. o wypadzie „homofoba i rasisty”, jak określiły Kamińskiego brytyjskie gazety, gdy będąc jeszcze narodowcem i wrogiem UE zawiózł aresztantowi gen. Augusto Pinochetowi medalik z Matką Boską na pociechę…

Czyżby premier Kopacz poznała się na oślizgłym z obłudy hipokrycie do wynajęcia? Nie wiem, w każdym razie „miś”-Kamiński nie ma jej za złe odrzucenie jego usług, bo myśli perspektywicznie: jak sam wykłada, Donald Tusk to już zgrana karta, poza tym wynosi się do Brukseli i ma swoich ludzi, obecnie liczy się tylko „ona”…

Pewnie odrzucony „spin doktor” MTK ma nadzieję, że Kopacz kiedyś doceni jego umiejętności i wyciągnie z lamusa na polityczny świecznik, więc na wszelki wypadek zachwala w telewizornii: że jedyna taka, niepowtarzalna, z „ogromnym potencjałem dla zmiany na lepsze”, która „trafia w sedno ze wszystkim co robi i mówi”, na dodatek „rozumie normalnego człowieka”.

Każdy może się o tym przekonać naocznie, dość włączyć telewizor lub wziąć do ręki jedynie słuszne gazety: pani premier przy straganie z warzywami, pani premier w cukierni, pani premier uczy wnusia jazdy na hulajnodze, pani premier w trosce o matki Polki, to znów o emerytów, i o służbę zdrowia…, ech, my, Polacy, nie potrafimy jeszcze docenić, jakie mamy szczęście, ale on, „miś” potrafi.

Taki na przykład Jarosław Kaczyński, toż to facet „z przeszłości” ze zgrają ciemniaków, którzy pierwsze co zrobiliby po dorwaniu się do władzy, to zakazaliby osłom kopulowania… - nie omieszkał ostrzec wyborców piarowiec Kamiński za pośrednictwem TVN. Kopacz, Kopacz i tylko Kopacz, to ucieleśnienie „lidera przyszłości”, koniec cytatu.

Niespełniony doradca pani premier wydzielił z siebie na odchodne tyle komplementów pod jej adresem, ile Kopacz nie słyszała w ciągu całego życia. Można rzec, lukier wylewał mu się w studiu telewizyjnym ze wszystkich otworów. Tylko mnie, nie wiedzieć czemu, pojawianie się Kamińskiego w eterze kojarzy się z rymowanką, którą kiedyś opowiedział mi pewien niezbyt ułożony przedszkolak: „Na stołeczku stoi miś. Miś wam bajkę powie dziś! Patrzcie dzieci! Jaka mina! Mina misia s…syna…!”

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych