Co to śluza - każdy wie. Otwiera się brama, statek wpływa, wrota się zamykają, a potem powoli powtarza się operacja z drugiej strony. Słowo powoli jest kluczowe gdyż, gdyż jednostka między dwoma potężnymi zaporami podnosić lub opadać musi właśnie niezbyt szybko.
Śluzy i wyobraźni zabrakło, gdy przeskakiwaliśmy z jednego stanu skupienia w drugi. Zarządzanie centralne przez „wicie rozumicie” zastąpiono pseudo ekspertami kształconymi też na marksistowskim „uniwersytecie”, którzy zamiast na szczurach zrobili sobie radykalny eksperyment na pogardzanych w gruncie rzeczy rodakach.
Pisze dziś zatroskany Karol Modzelewski, że już onegdaj, gdy zaczęło się niszczenie państwowego przemysłu, miał wątpliwości, które się powiększyły po wypowiedziach Amerykanów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego: stwierdzili oni, że nasi „reformatorzy” przebili żądania, tak drastycznych poczynań nikt nie wymagał.
Po co to było więc było. Odpowiedź jest jedna: „władza” oddała władzę za uwłaszczenie. Trzeba było niszczyć, by tanio kupić. Z tego są „magnackie” fortuny. Układ - nomenklatury ze służbami działał bezbłędnie, tyle że tylko na rzecz nielicznych. I oni mieszkają dziś w rajach - nie piotrowych ale podatkowych. I ten stan rzeczy trwa.
Unia daje, ale i uzależnia. Krok po kroku zanika polskie na rzecz unijnego. Za pilnowanie tego marszu ku unicestwieniu niezależności gospodarczej i państwowej dostał premier i przyjaciele nagrodę.
Zapowiedziane przed laty swobody gospodarcze zastopowano. Jedynie kasta urzędnicza, ta wierna władzy armia potrzebna do głosowania jest zadowolona. Przedsiębiorcy - nie. Krwawica podatkowa byłaby do zniesienia jedynie wówczas gdyby nie marnowano państwowego grosza. Tymczasem pożerają go nieroby w zarękawkach i „dygnitarze”, którzy raz rzeczywiście wybrani nie chcą wracać po upływie kadencji do swoich zawodów. Przede wszystkim dlatego, że zapomnieli już to, czego najczęściej i tak się kiedyś nie douczyli. Poza tym nie ma już tamtych miejsc pracy. Tak jak w czasie szwedzkiego „potopu” w XVII wieku - zabrane zostało z naszego kraju wszystko co najbardziej wartościowe.
Huty - hinduskie, porty - w dużej mierze w obcych rękach (między innymi nasz słynny i kosztowny Port Północny jest w dyspozycji Belgów); handel opanowały portugalskie „biedronki”, niemieckie towary niemieckich mega magazynach; kolej się „zapendolizowała” po włosku pod kuratelą Italiańca pracującego u nas za 400 tysięcy złotych miesięcznie. Pan Buzek zapowiadał się jako zdolny inżynier od gazyfikacji węgla. Ale najpierw postanowił kształcić dyplomatów, potem zasypał i sprzedał kopalnie - na przykład „Morcinka”, w którego włożono na krótko przed tym miliony - i poszedł na służbę, owszem nieźle nagradzaną.
Polska nierządem stoi. A nawet zdaniem jej ministra, który z racji funkcji i dostępu do tajności winien wiedzieć najwięcej - to …”kamieni kupa” - że pominę słowa poprzedzające tę wypowiedź.
Polska jest duża i szeroka. Ciągle ma 500-kilometrowy dostęp do morza. Ci z „Gdańska” całkiem o tym zapomnieli. Chcą rządzić, ale nie wiedzą jak. Mizdrzą się do dyspozycyjnych dziennikarzy i ich kamer. Gdyby mikrofony nie były osłonięte sitkiem dawno zatkały by się od kłamliwych plwocin. Ręka rękę myje - będziesz grzeczny redaktorku - nie zostaniesz zleasingowany. Podskoczysz - to jedź na zlewozmywak do Albionu.
Elity się wyemancypowały. Są oni i są wyrobnicy. To taka gorsza, głupsza, niezaradna kasta. Między tymi społecznościami z zadyszką działa polski mały i średni przedsiębiorca. Ma też swoich niby reprezentantów. Tak jak robolom nic nie potrafią wywalczyć roztyte związki zawodowe, tak i „kluskom” nie zapewniają żadnej ochrony bochniarzo-malinowscy reprezentanci. Gadają - owszem. Ale najważniejsze są ich osobiste pozycje. I tak to trwa. Już wieku ćwierć!
Minęły trzy ćwierci wieku, a ohyda szmalcownicza z okresu okupacji to nadal wstyd i hańba. Szmalcownicy współcześni nie biegają na Gestapo, oni siedzą w Sejmie i Senacie. Nie przejmują się zupełnie, że historia rozliczy ich za Smoleńsk, korupcję, tolerowanie zbrodni, za nepotyzm, złodziejstwo i oszukiwanie wyborców. Tkwią, bo każdy miesiąc przynosi wymierne profity. A nie ma dla nich nic ważniejszego niż szmal.
Śluza to prosty, znany od wieków wynalazek, umożliwiający żeglowanie po zmiennych poziomach wód. Polskie śluzy na naszych zaniedbanych rzekach to piękne architektonicznie zabytki. Szczególnie te najstarsze. Są - acz bardzo powoli - remontowane, a nawet odbudowywane - w ślimaczym tempie bo władza ciągle odwrócona jest nie tylko od morza, ale i od rzek.
Gdyby to widział Żeromski puściłby nie wiatr od Rozewia, ale tajfun. Po to, by wydmuchać gdzieś het to całe nieporadne towarzystwo. Ale oni łatwo wykopać się nie dają. Nawet przeciwnie rzec by można okopują się póki co.
Władzo nie pchaj się na afisz, bo sama widzisz, że nie potrafisz. Jeśli ktoś nie zarządzał w życiu nawet budką z piwem - jak może rządzić państwem niedawno jeszcze 40-milionowym. Tu się mówi i winno rządzić po polsku. Nie po persku, czy radziecku. A do szkoły chodzić i uczyć się języków, kiedy był na to odpowiedni czas.
A my teraz utknęliśmy w śluzie. Otwórzmy wrota, bo woda zaśmiardnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/217370-unia-daje-ale-i-uzaleznia-krok-po-kroku-zanika-polskie-na-rzecz-unijnego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.