Słuszność zwycięża – nie bez oręża. A jego wytworzenie wymaga czasu. Czy mamy go dosyć?

rys. A. Krauze
rys. A. Krauze

W dyskusjach po wykładach o sytuacji Polski, które wygłaszam tu i tam, powtarzają się pewne motywy. Wskazuje się, że źródłem słabości naszego państwa – tego, iż jako jednolity organizm istnieje ono tylko teoretycznie – są zaniedbania z początków transformacji.

Wtedy bowiem nie zrobiono tego, co potrzebne i słuszne. Nie przeprowadzono prawnie uregulowanej lustracji i dekomunizacji, nie zdelegalizowano partii komunistycznej, pozwolono, by SdRP, czyli następczyni PZPR, zachowała sporą część jej majątku, a w służbach nie przeprowadzono opcji zerowej. Nieuczynienie tego spowodowało to, że do budowy nowej Polski przystąpiliśmy z balastem autorytarnej – narzuconej przez Moskwę – przeszłości: przestarzałych instytucji, nawyków, kadr i powiązań. W rezultacie Polska, która miała być wolna i nowoczesna, pod wieloma względami okazała się poczwarna: niesprawna i niesprawiedliwa.

Tak, zgadzam się

Gdy w dyskusji taki argument pada, odpowiadam: tak, to prawda. Tych reform nie zrobiono. I to przyczyniło się do wielu naszych kłopotów – w tym do utraty przez sporą część społeczeństwa zdolności do odróżniania dobra od zła; odróżniania tego, co zgodne z naszym interesem narodowym, od tego, co Polsce szkodzi. A gdy już to przyznam, pytam:

A kto miał to wszystko zrobić?

Jakie środowiska lub instytucje miały przełamać opór starych grup interesu, w tym wspieranych przez moskiewskie powiązania? Znamienne, że mówiąc o zaniechaniu dekomunizacji oraz spóźnionej i ułomnej lustracji, takich pytań zazwyczaj się nie stawia. Ba, takie kwestie często są zupełnie poza horyzontem rozważań osób narzekających na brak lustracji i dekomunizacji (wydając w 1993 r. książkę „W uścisku tajnych służb: Upadek komunizmu i układ postnomenklaturowy” sam wielu rzeczy nie dostrzegałem).

Zasoby, głupcze!

Aby przeprowadzać reformy – nawet takie, które dla sporej części społeczeństwa wy- dają się oczywiste – musi być spełnionych kilka warunków. Musi istnieć dostatecznie dobrze zorganizowany podmiot zmiany, np. partia polityczna. Podmiot, który rozumie mechanizmy gry o władzę i dysponuje poprawną mapą pola gry, czyli głównych grup interesów. Podmiot, który dysponuje zasobami na tyle poważnymi, by zyskiwać dla swego planu zmian dostateczne społeczne poparcie. I jednocześnie po- trafi sobie poradzić z oporem środowisk, które czując się zagrożone reformami, aktywnie im przeciwdziałają.

Pole gry

Jak na początku naszej trans- formacji ustrojowej wyglądał układ podstawowych sił mających wpływ na bieg spraw polskich? Trafnie ujęła ten układ Lena Kolarska-Bobińska, profesor socjologii, dziś minister nauki i szkolnictwa wyższego, pisząc w 2006 r.: „Rządy w krajach Europy Środkowo-Wschodniej nigdy nie uzgadniały polityki z wyborcami, więc trudno mówić, że po wejściu do Unii Europejskiej nagle przestały to robić. Reformy rynkowe zostały uzgodnione przez elity antykomunistyczne i te wywodzące się z dawnego systemu, a następnie wprowadzone przy aprobacie różnych międzynarodowych instytucji”.

Mamy tu trzy ogniwa układu sił decydującego o kierunkach zmian: 1) elity antykomunistyczne; 2) elity wywodzące się z dawnego systemu; 3) „różne międzynarodowe instytucje” (bliżej jednak przez panią profesor nieokreślone). Gdzie w tym polu gry Polską i o Polskę mamy elitę patriotyczną, czyli podmiot widzący potrzebę reform, od których wyliczenia rozpocząłem niniejszy tekst? W grupie pierwszej – wśród elit antykomunistycznych. Ale w skład tych elit wchodziły także środowiska, które wcześniej były częścią światowego ruchu komunistycznego… Co więcej, środowiska te – przykładem medialny świat resortowych dzieci – przez lata były silniejsze od ugrupowań obozu patriotycznego. I, co ciekawe, przez długi czas wymykało się to naszemu opisowi. W takim polu gry elity patriotyczne z początku stanowiły co najwyżej jedną szóstą! Dopiero w roku 2005, w 16. roku transformacji, elity patriotyczne potrafiły wygrać wy- bory prezydenckie i parlamentarne, przejąć kontrolę nad zasobami państwa umożliwiającymi odcinanie powiązań ograniczających naszą suwerenność, np. rozwiązać WSI. Ale zasoby obozu patriotycznego okazały się jeszcze za małe. Po dwóch latach Prawo i Sprawiedliwość utraciło władzę.

Zasoby, głupcze!

Nie wystarczy znać słuszne rozwiązania. Trzeba jeszcze umieć zgromadzić zasoby niezbędne do wcielenia tych rozwiązań w życie. Słuszność zwycięża – nie bez oręża. A jego wytworzenie wymaga czasu. Czy mamy go dosyć?

Artykuł ukazał się w tygodniku „wSieci”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych