Czy są granice urzędniczej inwencji? Sądząc po radosnej twórczości tysięcy eurokratów przygotowujących kolejne teczki pełne dyrektyw i rozporządzeń wydaje się, że nie. Zwłaszcza że stoją za nimi potężne lobby zarówno wielkich przedsiębiorców jak i tych, którzy chcą na nowo zdefiniować rolę człowieka w dzisiejszym świecie.
Od września tego roku Unia Europejska zakazała produkcji odkurzaczy o mocy powyżej 1600 W. Od 2017 roku moc tych urządzeń maksymalnie wyniesie 900 W. Puśćmy wodze wyobraźni – jest rok 2022 – Unia Europejska zakazuje produkcji odkurzaczy.
Walka z globalnym ociepleniem i wprowadzane stopniowo restrykcyjne normy zużycia energii elektrycznej każą przerzucić się milionom obywateli krajów członkowskich na miotły i szufelki. Znudzeni eurokraci idą jednak jeszcze dalej i wymyślają kolejną porcję eurobzdur mających rzekomo ułatwić życie Europejczykom.
Rok 2025 – Unia Europejska (jeśli jeszcze będzie istnieć) zakazuje produkcji mioteł i szufelek, uznając, że koszty ich produkcji są zbyt wysokie, a poza tym utylizacja plastiku jest zbyt obciążająca dla środowiska. Ostatecznie w 2028 roku Unia Europejska zakazuje sprzątania, jako „formy wykonywania obowiązków domowych narzuconej przez autorytarno-patriarchalny system mający służyć zniewoleniu kobiet”.
Poza tym koalicja zielonych i radykalnych hipsterów od dawna domagała się przecież uznania oraz wpisania do unijnej konstytucji prawa do życia w śmietniku. Absurd? Być może, ale pokazuje, że granica, gdzie kończy się potrzeba regulowania każdej dziedziny życia prawnymi regulacjami właściwie nie istnieje.
Chyba, że przyjmiemy najczarniejszy scenariusz – ludzkość tak dalece zatraci się w podporządkowywaniu sobie świata, że doprowadzi do samounicestwienia. Jeśli tak w istocie jest, to nie można się dziwić Anglikom, że całkiem poważnie biorą możliwość opuszczenia Wspólnoty.
Kraje takie jak Wielka Brytania, czy Polska, które wciąż mają relatywnie konserwatywne społeczeństwa nie godzą się na tak daleką ingerencję unijnych urzędników. Zwłaszcza w naszym kraju po trudnych doświadczeniach komunizmu niechęć do narzucania odgórnie wzorców takich a nie innych zachowań musi budzić sprzeciw.
Centralne sterowanie życiem milionów ludzi z samonapędzającego się ośrodka w Brukseli naturalnie budzi skojarzenia z systemem totalitarnym. Spełniają się przy tym mroczne zapowiedzi systemu absolutnego o którym pisał w swoich książkach Orwell.
Żyjemy w czasach paradoksu wolności – z jednej strony wolno coraz więcej z możliwością dokonywania eutanazji dzieci włącznie, a z drugiej strony narzuca się tak wiele ograniczeń jak chyba jeszcze nigdy w historii.
Co więcej ograniczanie wolności wynika nie tylko ze stanowienia coraz głupszego, przenikającego każdy fragment ludzkiego życia prawa, ale także ze względu na rosnącą ilość systemów elektronicznych, które pozwalają śledzić każdą aktywność człowieka.
Starożytnym filozofom zapewne nie śniło się nawet, że absurdy na tak zaawansowanym poziomie jakie obserwujemy dzisiaj są w ogóle możliwe. Współpraca na poziomie europejskim, wyrażająca się przede wszystkim w pogłębianiu zjawiska hiperinflacji prawa wspólnotowego osiągnęła poziom, w którym zaczyna ona przynosić więcej szkody niż pożytku.
Teraz Unia powinna skupić się na przestrzeganiu prawa, a tworzenie nowych regulacji powinno być ostatecznością, a w wielu przypadkach UE powinna wycofać się z całkowicie odrealnionych rozwiązań.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/216366-z-wizyta-w-ministerstwie-powszechnej-kontroli-centralne-sterowanie-zyciem-milionow-ludzi-z-brukseli-budzi-skojarzenia-z-systemem-totalitarnym