Dlaczego rząd zignorował ćwierć miliona Polaków? Kto na tym zarobi i czego będzie uczyć nasze dzieci?

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Wanda Nowicka odetchnęła z ulgą. Platformiana większość i jej lewaccy towarzysze odrzucili inicjatywę obywatelską „STOP pedofilii”, której przyjęcie groziło utrąceniem bogato finansowanych projektów prowadzonych przez działaczy FEDERY i PONTONU. Projekty ocalono, miejsca zarobkowania również a środki na rozwój homoseksualnego lobby nadal mogą płynąć do Polski.

Dobrze, że posłowie i posłanki odrzucili obywatelski projekt ustawy, która pod płaszczykiem walki z pedofilią, w rzeczywistości walczyła z edukacją seksualną. Jednak zagrożenie podobnymi inicjatywami nadal istnieje

— napisała Nowicka na swoim blogu, krytykując inicjatywę, pod którą podpisało się ćwierć miliona Polaków.

Projekt obywatelski sprowadzał się do dwuzdaniowego zapisu, zastrzegającego że zachęcanie dzieci poniżej 15 roku życia do aktywności seksualnej jest zabronione:

Karze grzywny, ograniczenie wolności, albo pozbawienia wolności do lat 2, podlega kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15, zachowań seksualnych, lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań”.

Marszałek Nowicka, oburzona propozycją tegoż zapisu, podkreśla że budzi on wiele wątpliwości interpretacyjnych.

Wykorzystywane przeciw nauczycielom i edukatorom seksualnym, którzy dostarczają młodzieży i dzieciom rzetelnej wiedzy, opartej na najnowszych badaniach naukowych, dotyczącej seksualności człowieka. Rozumiem chęć walki z pedofilią i popieram ją, ale nie w taki sposób. Efekt prawa karającego za szerzenie wiedzy o seksualności człowieka byłby odwrotny do założeń inicjatorów akcji „Stop pedofilii”, bo nie zmniejszyłby zjawiska pedofilii, lecz odebrał dzieciom i młodzieży narzędzia do obrony przed nią, a takie narzędzia daje im właśnie edukacja seksualna

— przekonuje Nowicka. Jak zatem jej organizacja chce zabezpieczyć dzieci i młodzież przed zjawiskiem pedofilii? Za pomocą łamania naturalnych granic wstydliwości i skupiania uwagi dzieci na płaszczyźnie seksualnej w jak najwcześniejszych etapach rozwoju. Dlaczego uznała, że zapis o „publicznym propagowaniu lub pochwalaniu podejmowania przez małoletnich zachowań seksualnych” oraz „dostarczanie im środków ułatwiających” ich podejmowanie uderzy w edukatorów seksualnych? Bo właśnie taki jest profil działalności wszelkiej maści Pontonów, Jaskółek czy Nawigatorów.

W podręczniku dla młodzieży „Jak dojrzewać i nie zwariować” wydanym i propagowanym przez Ponton czytamy, że homoseksualizm „to jedna z orientacji psychoseksualnych obok heteroseksualizmu czy biseksualizmu”. Według autorów podręcznika homoseksualizm jest wrodzony i uwarunkowany genetycznie. Nie przeszkadza im to jednak, by w kolejnym zdaniu stwierdzić, że orientacja seksualna może się zmieniać z wiekiem.

W okresie dojrzewania część nastolatków miewa kontakty erotyczne z przedstawicielami obu płci. Niektórym zainteresowanie tą samą płcią pozostanie, innym minie – to wszystko kwestia genów.

Autorzy przypominają, że Międzynarodowa Organizacja Zdrowia w 1990 roku skreśliła homoseksualizm z listy chorób, „jednak niestety wiele osób podziela zacofany pogląd, że miłość homoseksualna jest czymś nienormalnym, a w wielu krajach dochodzi nawet do tego, że geje i lesbijki są prześladowani i za okazywanie sobie miłości skazywani na karę więzienia, a nawet śmierć”.

Nienawiść do gejów i lesbijek nazywamy homofobią, jest to obok rasizmu , podstawa godna potępienia. Przecież każdy na prawo kochać!

— uczą seks-edukatorzy. Nie ma ani słowa o realnych niebezpieczeństwach, skutkach i wstrzemięźliwości seksualnej. Małoletni są zachęcani do wczesnego podejmowania aktywności seksualnej, do czego najlepszą drogą jest, według nich, masturbacja.

Masturbacja jest zupełnie nieszkodliwą formą zaspokajania potrzeb seksualnych. Ma poza tym wiele zalet. Pozwala rozładować napięcie seksualne, poznać lepiej swoje ciało, odkryć doznania, które są najbardziej podniecające. Gdy jesteśmy świadomi reakcji naszego ciała, łatwiej powiedzieć partnerowi/partnerce, jakie formy pieszczot są dla nas najprzyjemniejsze. Wokół masturbacji narosło wiele mitów i przesądów. Nie jest prawdą, by miała jakiś wpływ na stan zdrowia np. wywoływała bezpłodność. Niektórzy ludzie masturbują się nawet kilka razy dziennie, inni robią to rzadziej, są też tacy, którzy w ogóle tego nie robią i wszystkie te podejścia do masturbacji są naturalne.

Według Pontonu wszelkie formy samogwałtu są naturalne i wskazane, a niepokój może budzić się dopiero wówczas, gdy można „myśli koncentrują się jedynie na masturbacji i nie możesz się skupić”. Gdyby podręcznik nie dotyczył instruktażu seksualnego, a promocji alkoholu, opisany powyżej stan kwalifikowałby delikwenta na detoks na oddziale zamkniętym.

W rozdziale pt. „Bezpieczny seks” małoletni mogą się dowiedzieć jak zminimalizować ryzyko zachowań seksualnych.

Jeśli już ktoś decyduje się na stosunek seksualny (waginalny, oralny, analny), powinien stosować prezerwatywę (męską lub damską, która nie jest jeszcze dostępne w Polsce), przykryć kobiece narządy płciowe specjalną lateksową chusteczką (podczas seksu oralnego) oraz używać lubrykantów, które nawilżając narządy płciowe, zmniejszają ryzyka otarć, przez które mógłby wniknąć wirus. Używanie lubrykantu jest konieczne zwłaszcza podczas seksu analnego.

W instruktażu brakuje jedynie listy producentów i adresów sklepów. Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy Ponton działa w zgodnie z prawem, autorzy broszury przypominają, że prawa seksualne zostały uznane przez ONZ i stanowią „fundamentalne i uniwersalne prawa człowieka”. Prezentuje też 11 „praw seksualnych” opublikowanych przez WHO w 2002 roku. Jedno z nich - prawo do wyczerpującej edukacji seksualnej - mówi, że

Jest ona procesem trwającym od momentu narodzin, przez całe życie i powinny być zaangażowane wszystkie instytucje społeczne.

Seksedukatorzy polecają też „książki o szeroko pojętej seksualności”, które – jak zapewniają – zostały „napisane specjalnie dla młodych osób”. Na liście widnieje „Wielka księga siusiaków” i „Wielka księga cipek”. Jeden z rodziców stwierdził na swoim blogu, że są dziecięcą krzyżówką „Cosmo” z „Hustlerem”. Trudno nie przyznać mu racji. Streszczając ich zawartość posłużę się fragmentem książki „Pułapka gender. Karły kontra orły, czyli wojna cywilizacji”, w której szerzej omawiam zjawisko programowej seksualizacji dzieci.

Z „Wielkiej księgi siusiaków” chłopcy mogą się dowiedzieć jakiej długości są siusiaki dorosłych Szwedów i że przeciętny mężczyzna ma w życiu 7 200 wytrysków, co w sumie daje 55 litrów spermy. Przeczyta też jaki jest, jaki będzie i do czego może służyć ich „przyjaciel”. Jego podobiznami w najrozmaitszych fazach, wersjach i etapach upstrzona jest cała książka. Jeden z rysunków przedstawia na przykład podstarzałego ekshibicjonistę z obnażonym członkiem w stanie wzwodu.

Chłopcy są zachęcani nie tylko do otwartych rozmów o kształcie, wyglądzie i rozmiarze swoich genitaliów, ale do pokazywania ich sobie w grupach. Cała książka jest właściwie jedną wielką zachętą do masturbacji. Oto fragment:

„Oskar brandzluje się dlatego, że sprawia mu to przyjemność i go uspokaja. – Kiedy jestem ożywiony wieczorem i muszę się wcześnie położyć, żeby następnego dnia wcześnie wstać, brandzlowanie mi pomaga. Zaraz potem zasypiam. Tobias myśli wtedy o różnych dziewczętach. Zaliczył już wszystkie z klasy i nauczycielkę. […] Wszyscy słyszeli o chłopakach, którzy brandzlują się grupowo, ale żaden z nich tego nie próbował”.

Zachęta do grupowego ekshibicjonizmu pojawia się kilkakrotnie i jest wzmocniona taką informacją:

„Większość dorosłych mężczyzn rzadko pamięta, jak się nazywał najbystrzejszy albo najgłupszy kolega z klasy. Ale bez szczególnych problemów potrafią sobie przypomnieć, kto miał największego siusiaka”.

W dziecięcym sekspodręczniku nie brakuje też licznych odniesień do religii.

„Jeszcze w XX wieku w wielu kościołach Francji i Włoch znajdowały się duże rzeźby fallusów. Były czerwone od wina składanego w ofierze przez kobiety, które chciały zajść w ciążę”

– pisze autor, budując wokół fallusa całą historię dziejów, w wielu przypadkach całkowicie rozmijającą się z rzeczywistością. W innym miejscu pojawia się rysunek Matki Bożej trzymającej na rękach nagą dziewczynkę, opatrzony dojmującym pytaniem: co by było, gdyby Jezus był płci żeńskiej? Przecież teraz – jak twierdzi autor –

„w całej Europie nie ma starego kościoła, w którym nie byłoby przynajmniej jednego obrazu przedstawiającego nagiego Jezusa z wyraźnie zaznaczonym siusiakiem”.

Dodaje też, że:

„Jezus jest bardzo często przedstawiany nago. Na wielu obrazach jego siusiak zajmuje miejsce centralne. W XV i XVI wieku włoscy artyści przeważnie malowali Jezusa leżącego w ramionach matki i ciągnącego się za siusiaka. Na wielu płótnach Matka Boska dotyka krocza swojego syna”.

Na tym jednak nie kończy się prymitywny wykład z seksualnej historii sztuki. Trzeba przecież w dzieciach do reszty zabić dotychczasowe skojarzenia z nienaruszoną dotąd sferą religijną. Nie mogło się obyć bez seksualnego ataku na krzyż.

„Jezusa na krzyżu przedstawia się najczęściej tylko z przepaską na biodrach. Niejeden artysta namalował pod przepaską siusiaka w stanie wzwodu. Zdaniem wielu osób Kościół chciał w ten sposób pokazać, że Jezus był mężczyzną. Dlatego władza mężczyzn w społeczeństwie jest czymś oczywistym. Tylko mężczyźni mogą zostać księżmi i papieżami”.

Po tym opisie żadne dziecko nie będzie już mogło w sposób czysty i niewinny spojrzeć ani na Dzieciątko Jezus, ani na krzyż. Ten perfidny zabieg, z pozoru niezauważalny, ma zbrukać wyobraźnię we wszystkich wymiarach, także w sferze sacrum.

„Wielka księga cipek” jest dziecięcym seksporadnikiem dla dziewczynek. Na okładce widnieje ostrzeżenie, że może obrażać uczucia religijne. I w tym przypadku szwedzka para (Dan Höjer i Gunilla Kvarnström) nie omieszkała zbrukać obsceną sfery sacrum. Dzieci mają sobie wyobrazić, co by było, gdyby Jezus był kobietą. Bardziej opornym ma pomóc rysunek przedstawiający nastolatkę przybitą do krzyża. Narysowana tą samą niezdarną kreską kilka stron dalej ogląda w lusterku swoje narządy płciowe, a w innym miejscu masturbuje się podczas odrabiania lekcji.

„Dość często się masturbuję. Czasami nawet kilka razy dziennie. Ale nigdy nikomu bym o tym nie powiedziała. Trochę to brzydkie, ale za to bardzo przyjemne. Zdaje mi się, że łatwiej jest być chłopcem. Oni mogą mówić o tym, że się masturbują, ale nigdy nie słyszałam, żeby jakaś dziewczyna się do tego głośno przyznała”.

Dążenia życiowe bohaterki książki zalecanej przez seks-edukatorów, sprowadzają się do znalezienia punktu „G” i poznawania zakamarków własnego ciała za pomocą lusterka.

Odczytanie w Sejmie fragmentu książki polecanej dzieciom od 10. roku życia zostało uznane za zachowanie obsceniczne. Dlaczego więc posługują się nimi edukatorzy seksualni a mainstreamowe media polecają je jako doskonałe źródło informacji? Czy takie treści powinny trafiać do dzieci? W odpowiedzi niech pomoże kilka zdjęć:

Przemysł seks-edukatorów coraz odważniej poszerza swoje horyzonty. Rysunkowa pornografia i instruktaże seksu analnego dla nastolatków są dla nich czymś oczywistym. Opór, z którym spotkała się obywatelska inicjatywa „Stop pedofilii” jest więc w tym kontekście wystarczająco jasny. Co ciekawe, kilka dni temu FEDERAcja na Rzecz Kobiet (założona przez Wandę Nowicką) wraz ze swoją młodzieżową przybudówką Grupą Ponton ogłosiły, że rozpoczynają realizację kolejnego projektu pt. „Kontrola realizacji prawa młodzieży do edukacji seksualnej”. Jego przedmiotem będzie monitoring edukacji seksualnej i działania zmierzające do „poprawy sytuacji w tym zakresie”. Jak można więc było pozwolić na zamknięcie sobie drogi w punkcie wyjścia? Tym bardziej, że stoją za tym spore granty. Z programu „Obywatele dla Demokracji” finansowanego z Funduszy EOG Federa otrzymała prawie 200 tys. zł. Projekt jest także wspierany przez Fundację Batorego i Polską Fundację Dzieci i Młodzieży. To tylko jeden z wielu programów „edukacyjnych”, które dzięki grantom i sponsorom konsumowane są przez organizacje feministyczne i mniejszościowe. Czy głosowanie mogło więc mieć inny przebieg?

CZYTAJ TAKŻE:

wSieci poleca: Kto stoi za seksualizacją dzieci? Kim są twórcy organizacji, które wchodzą do szkół?

Jak ideologia gender niszczy niewinność dzieci? Argumenty przeciwko edukacji seksualnej forsowanej przez genderystów. SZOKUJĄCE MATERIAŁY edukacyjne


Polecamy wSklepiku.pl książkę naszej publicystki Marzeny Nykiel „Pułapka Gender. Karły kontra orły, czyli wojna cywilizacji”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.