Żarty na bok. Skowyt radości w polskiej polityce nie cichnie. Za sprawą układu politycznego PO-PSL, trzymającego Polaków w niebezpiecznym potrzasku bylejakości, na pierwszy plan szykowana jest ekipa kabareciarzy w rodzaju pluszowych lalek, odgrywających scenki rodzajowe z życia „innych” ludzi, nie będących naturalną emanacją polskiego społeczeństwa.
Wielka szkoda, że zaniechano polskiej wersji „Muppet Show”, jaką była bez wątpienia polityczna „Szopka noworoczna”. Jakieś dwadzieścia cztery lat temu za guru kabaretowe robił Marcin Wolski - obecnie pisujący swoje felietony do prasy prawicowej - wespół z Andrzejem Zaorskim i Jerzym Kryszakiem, a później z Markiem Majewskim. Drwina, kpina z bieżącej polityki polskiej lat 90. przeplatana była spostrzegawczością autorów tekstów, celujących w sedno niekompetencji urzędników i nieporadności administracyjnej świty. Wtedy kabaret telewizyjny, i wynikający z niego śmiech dla oglądających, miał funkcję powszechnej, telewizyjnej edukacji narodowej, bo równoważył groteskę polityczną z polską rzeczywistością - nie dla każdego miłą i sympatyczną.
Brzmi to dość pretensjonalnie, ale ostatnimi czasy karmienie politycznego zaplecza w Polsce, i pewnym sensie w Europie, odbywa się przy pomocy unijnej kasy - wpompowywanej w kraje stowarzyszone niczym karma w gęsią szyję. Okres tuczu unijnego „stada gęsi” ma więc z góry określony cel ekonomiczny, ale z tego zdają sobie sprawę tylko nieliczni analitycy tego dość skomplikowanego układziku międzynarodowego.
Cep i cegłówka dla opornych Polaków. Cep, jako przedmiot używany w gospodarstwie rodzinnym do ręcznej młocki, niekiedy obrazuje osobnika ograniczonego mentalnie, niezaradnego życiowo - wręcz fajtłapę. Cegłówka natomiast używana bywa niekiedy w celach ogłuszających przeciwnika, najczęściej w filmach kryminalnych. To by się zgadało, ponieważ do tej kategorii bohaterów filmowych zaliczyć można tych co na co dzień mają z prawem na bakier (czyli wszelkiej maści aferzyści) - oraz tych, którym wydaje się że sprawy polskie, w unijnych kwestiach gospodarczych i politycznych, idą w dobrym kierunku, szczególnie w relacji z Niemcami i Francją, które to państwa póki co mają nieco wyższe aspiracje stowarzyszeniowe z Unią Europejską, niż Polska w 2004 r. i obecnie.
Poruszony szczegół jest wciąż dyskusyjny, gdyż dyplomacja rosyjska jeszcze nie wyłożyła wszystkich kart na europejskim stole do gry na interesy, dogadując się po swojemu z naszym zachodnim sąsiadem i państwem z nad Sekwany. Uwalniając się od polskiej „nienormalności”, Donald Tusk postanowił namaścić na swojego następcę marszałek Sejmu Ewę Kopacz - uległą towarzyszkę partyjną i przyjaciółkę. Niedoświadczoną ekonomicznie ani gospodarczo, poza pobieżną wiedzą statystyczną, jaką mogła posiąść jako marszałek Sejmu.
W zasadzie gra idzie o być albo nie być dla Polski i Polaków w kształcie najmniej okrojonym z patriotyzmu i wartości narodowych. A może Tusk dobrze wie o jakie pieniądze gramy, więc przeniósł sie na z góry upatrzone pozycje, niczym wojownik ciemnej mocy ze znanego filmu „Gwiezdne wojny” w reżyserii George’a Lucas’a. Jednym cięciem laserowego miecza zaznaczył przed nosem PiS-u, że ziemia smoleńska nie może być ponownie przekopywana do końca trwania kadencji obecnego parlamentu, ani nie musi nastąpić publiczne wyjaśnienie seryjnych afer z udziałem członków rządu lub polityków PO i PSL, poza komisją śledczą w sprawie Raportu o likwidacji WSI. To dlatego ma być tajemniczo, niemrawo, a nawet mrocznie jak na obcej planecie.
Dla opozycji parlamentarnej to nie jest dobre rozwiązanie - powinno być raczej spontanicznie, żywiołowo, ciepło, rodzinnie i kabaretowo, bo maski estradowe czekają na ożywienie przez nowe postaci (podrygujące na drutach) w nowym rządzie marszałek Kopacz. Czy tego chce czy nie chce Donald Tusk.
Antoni Ciszewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/213571-nowy-rzad-ewy-kopacz-to-propozycja-dla-polakow-na-nowe-muppet-show