Prezydencka wolta

Fot. PAP / Paweł Supernak
Fot. PAP / Paweł Supernak

Spekulacje na temat wahań prezydenta Bronisława Komorowskiego nad kandydaturą marszałek Ewy Kopacz na premiera rządu polskiego - po „uciekającym” do Brukseli Donaldzie Tusku, któremu trafiła się funkcja Przewodniczącego Rady Europejskiej, jak ślepej kurze ziarno - wzmagają obawy opinii publicznej na temat konstytucyjnych uprawnień prezydenckich, jakie posiada głowa państwa w obliczu zaistniałego koalicyjnego PO-PSL, zapoczątkowanego tragedią smoleńską, aferą hazardową, korupcją resortową w tle (MSWiA), wielowątkową aferą podsłuchową; oraz kryzysu rządowego, po tzw. rejteradzie premiera, jaka z wolna następuje na oczach całego społeczeństwa.

Desygnowanie wiceprzewodniczącej PO przez zarząd partii na kandydata na premiera jest czynnością standardową, jeśli przyjmie się (milcząco) za wiodący tryb partyjny w tego rodzaju sytuacjach. Ale czy regulacje prawne zapisane w statucie partyjnym mogą wyznaczać wyłączne kierunki zachowań prezydenta Polski, dotyczące wskazania kandydata na premiera rządu? Konstytucyjnie rzecz ujmując, pierwszeństwo to przysługuje prezydentowi, a nie kolektywowi partyjnemu - obnoszącemu się medialnie z informacją dewaluującą pałac Namiestnikowski w tym przedmiocie. Jak to unaocznia kąśliwie np. Rafał Grupiński - poseł Platformy Obywatelskiej, uniesiony emocjonalnie awansem europejskim swojego kolegi Tuska i koleżanki Bieńkowskiej.

Kasztanka Piłsudskiego czy amerykańsko - polskie F 16? Decyzja prezydenta Komorowskiego w powyższej sprawie ma zapaść po szczycie NATO w Newport, na którym są aktualnie omawiane kwestie bezpieczeństwa Europy Środkowo-wschodniej, w związku z prowadzonymi działaniami separatystycznymi na Ukrainie, wywołanymi przez Rosję putinowską. Polska zabiega o uaktywnienie działań strukturalnych sojuszu natowskiego, by możliwe było zwiększenie mobilności militarnej jednostek szybkiego reagowania z udziałem także żołnierzy polskich. Natomiast Ukraina może liczyć na naszą pomoc w zakresie modernizacji armii ukraińskiej.

Wracając do prezydenckiej wolty, jaką prezydent Komorowski może wykonać na Krakowskim Przedmieściu, przedkładając interes państwa polskiego nad interesem partyjnym PO i PSL, a nawet SLD, należy rozważyć opcję „sklecenia” rządu technicznego, na którego czele mógłby stanąć kandydat najmniej opresyjny. A takim kandydatem w żadnej mierze nie jest dawna minister zdrowia, a obecna marszałek sejmu Ewa Kopacz - skonfliktowana emocjonalnie z rodzinami ofiar smoleńskich. Tym bardziej, że medialnie eksponowane śledztwo, prowadzone przez prokuraturę, nieoczekiwanie nabiera słusznych podejrzeń o możliwych nadużyciach uprawnień służbowych ze strony najważniejszych urzędników państwowych, m. in. z kancelarii premiera, podczas organizowania wizyt delegacji prezydenta RP i premiera w dniu 7 i 10 kwietnia 2010 r. Ta okoliczność prawna w dużym stopniu uzależnia przyszłego premiera od szeregu kłopotliwych pytań, które z pewnością padną po raz koleiny, gdy prokuratura postawi zarzuty karne konkretnym osobom. Na pytania prokuratury prawdopodobnie będzie musiała wielokrotnie odpowiadać pani Kopacz, która osobiście poświadczyła nieprawdę w zakresie udziału polskich patomorfologów w sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Ten szczegół wynika ze stanu faktycznego, uwidocznionego w wystąpieniach sejmowych, na których była minister zdrowia przekonywała Polaków o rzetelności swoich działań - co okazało sie wierutnym kłamstwem - kiedy sytuacja wymagała od polskich władz szczególnej staranności i zaangażowania, niejako z urzędu. Przede wszystkim prezydent RP powinien przewidzieć negatywne konsekwencje swoich decyzji mogących zaszkodzić Polsce i Polakom.

Antoni Ciszewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych