Nie zazdroszczę panom i paniom z Platformy Obywatelskiej. Życie po rządami Donalda Tuska być może nie było łatwe, ale dość przewidywalne. Pod wodzą Ewy Kopacz o przewidywalności mogą zapomnieć. Ale i opozycja nie będzie miała łatwo.
Oczywiście w pierwszym odruchu ucieszyli się wszyscy. Platforma, że ich człowiek znalazł się w czołówce polityków europejskich, PiS, że pozbywa się z kraju „niezatapialnego” przeciwnika. Ale bąbelki szampana powoli wietrzeją. A przyszłość nie jest wcale oczywista. Ani dla PO, ani dla PiS.
Donald Tusk przyzwyczaił swoją partię do umiejętoności wychodzenia z sytuacji beznadziejnych. Z niwelowania skutków afer, na których każdy inny rząd trzy razy by się wyłożył. To dawało poczucie bezpieczeństwa. Bo jakoś to będzie. Bo Donald wymyśli jak odwrócić kota ogonem. Ale najwyraźniej wymyślać i odkręcać mu się znudziło. Przynajmniej w kraju.
A jeśli teraz na stanowisku szefa partii zastąpi go Ewa Kopacz, to… zdarzyć się może wszystko.
Trzaskanie drzwiami, łzy, krzyki, obrażanie się, intrygi. Decyzje wykalkulowane i podjęte w emocjach.Na pewno styl kierowania partią się zmieni.
Oczywiście przez pierwsze miesiące nowa szefowa będzie wspomagana przez swego patrona. Być może przez jakiś czas powstrzyma się nawet od większych gaf. Ale jak długo?
Ze strony opozycji na pewno na taryfę ulgową liczyć nie może. Jej zachowanie ws. katastrofy smoleńskiej raz na zawsze usytuowało ją po stronie wrogów publicznych.
Ale paradoksalnie, właśnie dzięki temu nominacja Kopacz niezły prezent dla PiS. Bo antagonizm pozostaje ten sam. A cel o ileż łatwiejszy. Gdyby premierem został Tomasz Siemoniak – atakować nie byłoby już tak łatwo. Bo niby za co? Z kolei Grzegorz Schetyna umiałby odpowiedzieć celnym kontratakiem. Ale Ewa Kopacz? Toż to wymarzony premier nie tylko dla polityków rangi Kaczyńskiego i Macierewicza, ale dla całego drugiego szeregu. Właściwie już można robić zakłady, kto pierwszy wyprowadzi ją z równowagi.
Z drugiej strony przestrzegałabym polityków PiS przed przedwczesnym triumfalizmem. Przed założeniem, że skoro w rządzie nie ma już Tuska, to wybory wygrają się same. Przy umiejętnym żonglowaniu jego postacią – Platforma może utrzymać wizerunek partii skutecznej, dobrze postrzeganej w świecie, odnoszącej sukcesy.
Choć okrzyki „Habemus Praesidentem Europae” mogą czytelników tego portalu śmieszyć i irytować, to jednak gdzieś tam, dzięki mrówczej pracy mainstreamu, w głowach wyborców odkłada się przekonanie, że Polska dzięki Platformie odniosła epokowy sukces. Nieważne, że nie ma takiego stanowiska jak prezydent Europy, a President of Eurpean Council znaczy po prostu tyle, co przewodniczący Rady Europejskiej ( swoją drogą nie przypominam sobie, by Hermana van Rompuya tytułowano w Polsce prezydentem).
No, ale niezależnie od tych plaformerskich tromtadracji, wybór Tuska to jest jakiś sukces. Sukces, który dobry polityk potrafiłby przekuć na podniesienie roli politycznej Polski. Czy to się uda Tuskowi? Wiele zależy od tego na ile biurokratyczne tryby Unii wchłoną go i przemielą. Może okazać się, że znacznie tam mniej okazji do błyskotliwych wystąpień, które w dodatku trzeba wygłaszać w obcym języku. Zresztą dotąd specjalnością Tuska była umiejętna, często bezwzględna polityka personalna. Zupełnie nie do zastosowania na nowym stanowisku, które na żadne znaczące nominacje nie pozwala. Tak naprawdę niewiele wiemy o dyplomatycznych talentach naszego wciąż jeszcze premiera. Poza tymi, które pozwoliły mu wskoczyć na fotel szefa Rady.
Niewątpliwie jednak PiS musi przemyśleć swoją nową strategię. Bo dyskredytowanie nominacji Tuska to za mało. . Wystarczy przypomnieć ile kłopotu narobiła zmiana linii rządu w polityce zagranicznej. Proukraiński kurs i przejęcie antyrosyjskiej retoryki przez polityków Platformy – na dłuższy czas zupełnie zdezorientowało opozycję. Wytrąciło jej z ręki oręż. A przecież ta sytuacja trwać będzie nadal i polityka zagraniczna będzie trudnym polem do polemiki w obliczu otwartego konfliktu z Rosją. A przypominanie: „my mówiliśmy zawsze to, co oni głoszą od wczoraj” jakoś kiepsko prawicy wychodzi.
Rodzi się pytanie, czy debatę w kraju uda się PiS-owi przeorientować na sprawy wewnętrzne. Czy też Platformie uda się wyborom samorządowym nadać kontekst europejski? Poza tym trzeba brać pod uwagę, że sama zmiana rządu, któremu wyborcy zwykli udzielać kredytu zaufania – może stanowić kolejną przeszkodę w utrzymaniu pozycji sondażowego lidera. Zwłaszcza jeśli odejdą z niego – jak ćwierkają tabloidowe wróbelki - osoby najbardziej skompromitowane jak Bartłomiej Sienkiewicz, czy Bartosz Arłukowicz.
Pozostaje rozliczenie afer podsłuchowej, podkarpackiej, informatycznej, odwoływanie się do pamięci Polaków (z tą bywa różnie) i przekłuwanie nadętego europejskiego balona. I oczywiście Smoleńsk. To sporo, ale może nie wystarczyć. Mam nadzieję, że partyjne think-thanki już pracują nad nową strategią. Czasu jest mało, ale nowe otwarcie daje szanse na nowe rozdanie. Kto zaśpi, niech się potem nie dziwi, że zostanie z tyłu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/212385-babelki-szampana-powoli-wietrzeja-a-przyszlosc-nie-jest-wcale-oczywista-ani-dla-po-ani-dla-pis
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.