Fotoplastikon Marka Markiewicza: Jak to mówią... A jak Pan Premier zostanie?

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Towary belgijskie zalały Europę i świat, Belgia odzyskała pozycję mocarstwa, czas więc na zmiany, bo misja przewodniczącego Rady Europejskiej się wypełniła.

To przy założeniu, że misja polityka o niewymawialnym nazwisku przyniosła pożytek Belgii i podniosła jej prestiż w oczach świata.

Zjawiska tego jednak nie obserwowaliśmy, więc przyjąć trzeba jedno z trzech wytłumaczeń. Oto, albo Herman Van Rompuy źle przysłużył się Belgii, albo Belgia nie potrzebuje takiego wsparcia, możliwe jest i to, że ustępujący przewodniczący nic nie mógł zrobić zarówno dla Belgii, jak i Europy.

Coś w tym jest, bo pamiętamy zainteresowanie tym politykiem z okresu sporu, jak wymawiać jego nazwisko, w którym uczestniczyły też nasze media, gdzie pojawiła się propozycja, by przewodniczącego nazwać Rompuła, wszelako pomysł ten się nie przyjął. Bez szkody dla mediów. Później przewodniczący bywał od czasu do czasu, także na meczach, ale większego wrażenia nie robił, tyle że wymowa nazwiska się utrwaliła. Z tego zostanie zapamiętany, wszak nikt i za nic nie wie - czemu przewodniczył. Czy Rada Europejska to to samo, co parlament? Nie, w Parlamencie był Buzek i to nie to samo. Czy Rada to Komisja Europejska? Też nie, podobnie jak nie jest Radą Europy, na czele której nie wiadomo powszechnie, kto stoi.

Sięgnięcie do źródeł wyjaśnia, że

Rola Rady Europejskiej polega na wyznaczaniu ogólnych kierunków polityki i priorytetów UE oraz rozwiązywaniu złożonych i delikatnych kwestii, których nie można było rozwiązać na niższym szczeblu współpracy międzyrządowej.

Przyglądając się ostatnio polityce Unii, mamy pełne przekonanie, że ma ona wyznaczone ogólne kierunki polityki i priorytety, czego doświadczają bracia Ukraińcy na trudnej drodze do Unii. Oraz przeżycia, wszak w Europie.

Zważywszy, że przewodniczący Rady nie uczestniczy w głosowaniach Rady, ryzyko powołania przewodniczącego duże nie jest, o czym świadczy gasnąca pamięć po gasnącej kadencji.

Stanowisko jednak jest ważne i zapewne dobrze opłacane, więc należy się cieszyć, że w ostrej rywalizacji Polska się liczy. Polska czy premier - zapytajmy, pamiętając o sukcesach Belgii.

Z pewnością nasz Pan Premier znany jest z załatwiania delikatnych kwestii, czego dowodem jest nieprzerwane trwanie na stanowisku mimo pewnych przeszkód, a w zasadzie jednej. Załatwianie kwestii poważniejszych nie jest wymagane. Być może uznano Go za specjalistę od spraw Wschodu, co zaświadczać ma niesłusznie kontestowane zdjęcie z Władymirem Władymirowiczem oraz delikatne załatwienie kwestii smoleńskiej, jak to mówią - bez przerywania snu. Odnotować trzeba, że z Moskwy nie napłynęły żadne sygnały niechęci, co dobrze wróży. Jarosław Kaczyński też aprobuje - jak to mówią - oburącz.

W kraju pozostawi spokój i nadzieje rodzin wielodzietnych, które wiadomo czym się zajmą w obliczu podwyżek, z pewnością zaś nie polityką.

Zważmy, że Pan Premier kandyduje jako polityk prawicowy, co z lekka nas dziwi. Zważywszy na przeprowadzony spór o krzyż oraz deklarację nieklękania przed księżmi, moglibyśmy mieć wątpliwości, wszelako rozgonienie „Solidarności” jest już argumentem mocniejszym.

To, że w Polsce rozlało się lewactwo, co zaświadcza test światopoglądu „Polityki”, tęcza oraz parady naszych braci nieco innych niekoniecznie musi być zasługą prawicowego premiera, który w aurze prawicowości pójdzie sobie, zostawiając kraj w stanie porządku oraz wakat. Gdy odchodzi premier prawicowy niekoniecznie musi oznaczać, że takim będzie następca. Najpełniejszą wiedzę o awansie Pana Premiera prezentuje też Pan Premier, ale Miller, żywo zainteresowany awansem następcy i przekazujący nam najświeższe informacje. Zapewne w trosce o następstwo. W mediach niespodziewanie pojawili się masowo generałowie, w tym Czempiński, który z uporem twierdził niegdyś, że był współorganizatorem Platformy, więc czas na ruch następny. Miller nie chce sojuszu z Palikotem, domaga się wyższych podwyżek dla emerytów, pojawia się w mediach ponad miarę swego obecnego znaczenia.

Coś to znaczy. Zarówno dopływ informacji z Brukseli, jak i ofensywa medialna wróżyć mogą historyczną zmianę, którą jako tako blokował Tusk, bądź tak się wydawało.

Jeśli jednak pomyśleć, to zagrożenie ze strony PISu, uwiąd Platformy, ożywienie afery WSI mogą wróżyć powstanie nowej koalicji, która uratuje kraj przed zalewem nieeuropejskiego Ciemnogrodu.

Więc może połączą swe siły prawicowa (co zdumiewa jej członków) Platforma oraz postępowe SLD, które odcina się ( przynajmniej tymczasem) od lewackiego Palikota, na który to sojusz zanosiło się od dawna, ale okazja czyni - jak to mówią - sposobną okoliczność.

Działa też funkcja niepamięci. Kto by tam wspomniał karierę Millera w poprzedniej epoce oraz aferę Rywina w obecnej, już tylko starzy górale pamiętają, że „Wyborcza” miała znaczek „Solidarności”. Zresztą - kto pamięta o „Solidarności”… Jak to mówią - było minęło.

Odetchnąłby elektorat ( a w zasadzie dwa, jeśli nie trzy), odetchną zwolnieni oficerowie z WSI, wszak na swoich nowych (starych) stanowiskach, poseł Rozenek zasili SLD, bo młody i zdolny, ale prawidłowo cyniczny, Oleksy pójdzie na emeryturę, spełni się też marzenie Millera o emeryturze Kwaśniewskiego.

Pan Prezydent Wałęsa nie będzie chciał, ale będzie musiał…

Więc może to tak ma być.

Koalicyjne stronnictwo rozwiesiło w Warszawie plakaty z hasłami, że jest za zgodą i harmonią, co jest jasną deklaracją podjęcia debaty o stanowiskach, więc ani się Pani marszałek obejrzy, a powstanie nowe zjawisko, które będzie firmować.

Ona albo zasłużony w polityce minister Siemoniak. Zresztą wszystko jedno.

A jak Pan Premier zostanie?

Myślę, że ma nie zostać, bo czas na zmiany.

Jak to mówią…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych