Paweł Graś pędził przez Warszawę z zawrotną prędkością nawet 100 km na godzinę - donosi „Fakt”.
Jak można skutecznie wymagać od innych, żeby przestrzegali prawa, jeśli samemu się go nie przestrzega? To pytanie powinien postawić sobie przede wszystkim Donald Tusk, bo niektórzy jego ministrowie - mówiąc delikatnie - nie świecą dobrym przykładem.
Odebrałem informację od ministra spraw wewnętrznych. Lada moment policja zatrzyma tego pirat drogowego
— mówił niedawno premier.
Pasuje jak ulał do jego najbliższego współpracownika, ale nie Grasia dotyczyły te słowa. Tusk chciał wykazać się skutecznością i stanowczością wobec drogowych szaleństw Roberta N., ps. Frog. Chciał, bo kierowca bmw nadal budzi postrach na ulicach Warszawy i gra na nosie organom ścigania. Jakby tego było mało zagrożenie stwarzają ci, którzy powinni dbać o bezpieczeństwo na drogach.
A tak właśnie było w przypadku ministra Pawła Grasia, któremu nie przeszkadzało to, że jego kierowca w miejscach, gdzie dozwolone jest 50 km/h, miał na liczniku ponad „stówę”! Auto jechało przez centrum miasta - z ulicy Kruczej do Kancelarii Premiera przy Alejach Ujazdowskich.
Prędkość była tak duża, że na zakręcie przy placu Na Rozdrożu limuzynę wyniosło z jej pasa! Nic dziwnego na tym odcinku nie powinna jechać szybciej niż 50 km/h
— opisuje „Fakt”.
Co ciekawe, Grasiowi zdarzyło się to nie po raz pierwszy. Również w marcu br. ta sama gazeta przyłapała ministra, jak gna przez centrum stolicy ponad 100 km/h.
Przy okazji drogowych wyczynów „Froga” Donald Tusk pokusił się o ciekawą diagnozę.
Widać wyraźnie, że to jest pasja tego furiata drogowego. Mamy do czynienia z takim typem zachowań.
Pewnie się nie myli. Z takimi „typami zachowań” ma w końcu do czynienia na co dzień - wśród swoich najbliższych współpracowników…
bzm/”Fakt”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/211210-gras-pedzi-przez-miasto-100-kmh-jego-przepisy-nie-obowiazuja