Jestem w wielkim szoku, bo wygląda na to, że przekazałem te informacje rok temu, a stałem się przez to wrogiem i kozłem ofiarnym tej sytuacji. Starałem się pomóc, a zostałem ukarany. I to jest dla mnie dziś jeden wielki szok
— mówi Marek Falenta w rozmowie z radiem RMF FM.
CZYTAJ TAKŻE: Co z aferą podsłuchową? Tusk: wyjaśnienia we wrześniu. „Proszę o cierpliwość…”
Biznesmen podejrzany o udział w nagrywaniu polityków władzy przekonuje po raz kolejny, że „o podsłuchach dowiedział się rok temu i natychmiast przekazał tę informację służbom specjalnym”. Wskazywał, że wiadomość, jaka do niego dotarła, mówiła, iż „nagrywani są politycy Platformy Obywatelskiej”.
Wiedzieliśmy, że sprawa dotyczy czołowych postaci Platformy Obywatelskiej i mniej więcej jakich polityków, ale nie wiedzieliśmy dokładnie, o co chodzi. (…) Wiedzieliśmy, że dotyczy to na pewno ministra Nowaka, pana Sienkiewicza, Baniaka. Tych, co są dzisiaj wymieniani
— tłumaczy Falenta.
I zapewnia:
Taką informację przekazałem Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Wskazuje, że miał wiedzę, że za nagraniami bezpośrednio stoi „jeden z kelnerów”.
Nie wyjaśnia jednak skąd miał te wiadomości, zaznaczając jedynie, że słyszał o nich w czasie swoich rozmów biznesowych. Pytany dodaje, że traktował je jako plotkę.
Mówiąc o tym, co zrobił ze swoją wiedzą, opisuje spotkanie z ludźmi służb. Falenta wskazał, że wiadomości o podsłuchach przekazał „funkcjonariuszom Centralnego Biura Antykorupcyjnego z delegatury we Wrocławiu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z delegatury w Legnicy”.
Właśnie jeden z tych funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dostał propozycję nie do odrzucenia, żeby złożył podanie o odejście z miesięcznym okresem wypowiedzenia. (…) Dwóch funkcjonariuszy CBA z Wrocławia przejęło się i byli bardzo niezadowoleni, że nie mogą się tym tematem zajmować
— tłumaczy Falenta.
Pytany, czy ma jakieś dowody na to, że przekazał stosowne wiadomości ludziom ze służb, biznesmen przyznaje, że nie ma.
Sądzę, że rozmowy ze mną były nagrywane przez tych oficerów, bo to jest standardowa procedura oraz myślę, że jak zapytamy tych oficerów, to oni też udzielą takiej informacji, oczywiście jeżeli zostaną zwolnieni z tajemnicy państwowej. (…) Niestety w kwestii podsłuchów nie ma maili
— mówi gość RMF FM.
Przekonuje jednak, że są dowody na potwierdzenie jego słów.
Są takie dowody i myślę, że ci funkcjonariusze to ujawnią, bo powtarzam — oni byli bardzo niezadowoleni z tego, że nie mogli tych spraw ruszyć i to są uczciwi funkcjonariusze, którzy te sprawy prowadzą bardzo rzetelnie
— tłumaczy.
Jak widać na razie zatem wszystko opiera się na słowach Marka Falenty.
Zaskakujący jest również wątek polityki medialnej biznesmena. Przyznał on bowiem, że nie mówił prawdy, gdy kilka miesięcy temu przekonywał publicznie, że o sprawie podsłuchów dowiedział się z publikacji „Wprost”.
Czekałem, aż prokuratura samodzielnie wyjaśni ten wątek, bo zgłosiłem tę sprawę kapitanowi ABW podczas mojego zatrzymania. (…) Uważałem, że to jest informacja tajna i prokuratura razem ze służbami sami ją wyjaśnią i sprawdzą to, bo ta informacja na pewno jest w aktach i można to sobie sprawdzić. Nie wierzę w to, żeby te informacje nagle zniknęły z dokumentów CBA. Bałem się po prostu o to, że wiadomo — to są służby specjalne — bałem się o swoje zdrowie i życie
— przekonywał dość bezradnie.
Falenta liczy, że w zostanie oczyszczony w tej sprawie.
Uważam, że powinienem zostać natychmiast oczyszczony z tych zarzutów, dlatego że poinformowałem odpowiednie organy ścigania o popełnieniu przestępstwa i rok temu poinformowałem odpowiednie służby o tym, że są nagrywani politycy Platformy Obywatelskiej
— tłumaczy.
I zarzeka się, że nie zlecił nagrywania polityków władzy.
Nie ma takiej opcji, ponieważ prokuratura już wie, że okres nagrywania tych rozmów jest od około 5 lat, jeszcze z restauracji, która nazywała się „Lemongrass”
— wyjaśnia.
Na uwagę, że mógł nagrania zlecić 5 lat temu, biznesmen mówi:
Łukasz N. zeznał podobno, i to podobno jest w aktach, że ja to miałem zlecać od roku.
Falenta uważa, że „po tym jak się dowiedział o tym, to ten proceder został przerwany i wtedy coś tam już zaczęło pękać”.
Biznesmen wskazał, że całą swoją wiedzę zachowuje dla prokuratury.
Jeżeli dostanę wezwanie do prokuratury, to złożę dokładne zeznania o miejscach spotkania, o tym, z kim się spotykałem ze służb specjalnych i dokładnie o tym, o czym rozmawialiśmy. I mam nadzieję, że prokuratura to bardzo szybko ustali i oczyści mnie ze wszystkich stawianych mi zarzutów. (…) Całą moją wiedzę przekażę prokuraturze, bo już mam dość oczekiwania, że ta sprawa zostanie w jakiś uczciwy sposób wyjaśniona, zwłaszcza, że mam informację o tym, że te dowody są usuwane ze służb specjalnych i pracownicy, którzy się ze mną kontaktowali zostają zwalniani
— przekonuje.
Wciąż trudno przesądzać kim jest Marek Falenta w tej sprawie. Kozłem ofiarnym, czy krętaczem, któremu nie wyszedł dobry, acz nielegalny, biznes? Można mieć wątpliwości, czy kiedyś się przekonamy…
wrp, rmf24.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/211196-cba-i-abw-wiedzialy-o-podsluchach-falenta-sluzby-dostaly-przykaz-by-sie-nie-zajmowac-ta-sprawa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.