Prof. Legutko: Europa Zachodnia boi się Rosji. Ona wciąż jest silna. NASZ WYWIAD

Fot. Profil Prof. Legutki na Facebooku
Fot. Profil Prof. Legutki na Facebooku

wPolityce.pl: Media pokazują obrazki z Doniecka, gdzie prorosyjscy terroryści zorganizowali pochód jeńców ukraińskich. Żołnierze ci byli opluwani, obrzucani i atakowani przez wściekły tłum. Relacje takie wywołują sporo emocji. Jak Pan ocenia takie zachowanie?

Prof. Ryszard Legutko: Nie jestem tym szczególnie zaskoczony. To się wpisuje w imperialną politykę rosyjską, która najwidoczniej zmierza do inkorporowania sporej części Ukrainy. Nie chodzi tu tylko o aneksję terytorialną, ale również o upokorzenie. Tak robią Rosjanie, a wcześniej robili Sowieci. Chodzi o łamanie kręgosłupów Ukraińców. Tego typu demonstracje wpisują się w model rosyjskiego działania. Nie widzę w tej sprawie powodów do zaskoczenia.

To jednak częsta reakcja.

Zżymać się w tej sytuacji mogą de facto ci, którzy Rosję przedstawiali, jako racjonalny kraj, nastawiony na wewnętrzną modernizację, który chce ułożyć sobie dobre stosunki z sąsiadami. Taką postawę prezentował przez lata rząd Donalda Tuska i politycy Platformy Obywatelskiej. Kto prezentował stanowisko sprzeczne z działaniem rządu, był pokazywany jako wściekły rusofob.

Jednak Polska nie była odosobniona w tych ocenach. Europa Zachodnia podobnie oceniała Rosję. Dlaczego?

Rzeczywiście podobny pogląd prezentowały kraje Europy Zachodniej, czy Unia Europejska. Tego typu demonstracje, jak w Doniecku, wprawiają zapewne wiele osób w stan zasępienia. Ten pochód nie wpisuje się w obraz racjonalnej Rosji.

Czyli jest szansa na przewartościowanie myślenia o Rosji?

Nie przesądzam tego, bowiem takie fakty są wypierane. Traktuje się takie wydarzenia, jak coś ekstraordynaryjnego, coś co nie ma wpływu na ocenę całej Rosji. Gdy popatrzymy na stosunki Zachód-Rosja, czy wcześniej Zachód-Związek Sowiecki, to zobaczymy, że obraz racjonalnej Rosji jest stały. Po każdej zmianie partyjnych władz w Moskwie, mówiono, że teraz już Rosja będzie racjonalna, że zacznie się modernizacja, że to już koniec imperialnych mrzonek. Cokolwiek się dzieje związanego z Rosją, nie unieważnia optymistycznego poglądu na Rosję. Sądzę więc, że i wydarzenia z Doniecka na dłuższą metę niczego nie zmienią.

Z czego wynika uległość Zachodu wobec Rosji? Widać wyraźnie, że ani USA, ani Europa Zachodnia nie radzi sobie z Rosją…

Czynników jest zapewne wiele, ale w mojej ocenie najważniejsze jest to, że Rosja wciąż jest duża i silna. Można mówić, że Rosja ma gliniane nogi, że jej gospodarka jest niewiele warta, że w kraju panuje nędza, a ludzie żyją w skrajnie złych warunkach — to wszystko prawda, ale mimo tego Rosja wciąż jest silna. Polityka zachodnia z kolei respektuje siłę. Politycy zachodnioeuropejscy czy amerykańscy mają usta pełne frazesów dot. idei moralnych, ale rozumieją, co to jest siła. To prowadzi do hipokryzji. Język moralistów jest na Zachodzie wciąż obecny, a czasem wręcz nieznośny, ale jednocześnie widać uległość wobec Rosji, jak kiedyś wobec ZSRS. Siła zawsze wywołuje respekt.

Jednak USA to również siła, zdaje się większa niż Rosja. Dlaczego Ameryka, na której opiera się NATO, nie zapewnia spokoju Europie?

Politycy zachodni wiedzą, że rosyjska siła nie jest niczym mitygowana. Siła Ameryki budzi respekt, ale wiadomo, że USA są przewidywalne. I dlatego wiadomo, że można sobie pozwolić na silny antyamerykanizm. Natomiast Rosja jest silna, a jednocześnie nieprzewidywalna. To wywołuje nie tylko respekt, ale i strach. Europa Zachodnia boi się Rosji. Boi się Rosji i boi się tego, że sytuacje skrajne czy trudne zmuszą ją do bardziej stanowczych działań. Zawczasu więc mitygują swoją ocenę działań Moskwy. To było widoczne w chwili rozpoczęcia przez Putina inwazji na Ukrainę i proces połykania Ukrainy. Niestety to będzie postępować. Niezależnie od działań Rosji język polityków zachodnich będzie zawsze językiem pełnym hipokryzji. On jest zbudowany na respekcie wobec siły i na strachu…

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych