Kto rechocze z tego, że posłowie są wybrańcami narodu? Grodzka: „Ja rechoczę!” Z Sejmu wzięte...

fot. profil A. Grodzkiej na Facebooku
fot. profil A. Grodzkiej na Facebooku

Trzeba na każdym kroku pilnować prawdy, bo są tacy, którzy czuwają nad kłamstwem. Świstaki PRL siedzą i zawijają w sreberka zbrodnie komunistów, drwią z historii, rechoczą z patriotyzmu.

Komisja Kultury i Środków Przekazu rozpatrywała niedawno uchwałę upamiętniającą 150. rocznicę śmierci Romualda Traugutta.

Projekt przedstawiała Anna Sobecka z PiS:

Przed 150 laty nikomu nie znany, zdymisjonowany pułkownik armii rosyjskiej, generał polski stanął przed największym i najbardziej niebezpiecznym wyzwaniem swego życia. Podjął to wyzwanie i dziś literatura piękna wespół z innymi działami piśmiennictwa pochyla głowę przed ofiarnością tego człowieka. Jak powiedział profesor Stefan Kieniewicz – Traugutta czcić powinniśmy na pewno.

Sprawa wydawała się oczywista i nie wzbudzająca jakichkolwiek kontrowersji, co nawet podkreśliła przewodnicząca komisji Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO.

Chciałam pogratulować autorom tego projektu, ponieważ jest dość wzorcowy — stwierdziła.

Ale świstak siedzi i zawija w sreberka… Czego, by się tu czepić… I zawsze coś znajdzie. Tadeusz Iwiński myślał, myślał i wymyślił. Nie było się czego czepić, ale… Gdy mowa o patriotyzmie, zawsze znajdzie się jakieś „ale”.

Zgadzam, że jest to dość oryginalna uchwała i dotyczy okrągłej rocznicy, natomiast jestem zbulwersowany tym, że w ciągu miesiąca mamy 5 projektów uchwał historycznych

— orzekł poseł SLD.

Śledzińska-Katarasińska wyprowadziła czujnego parlamentarzystę z błędu. Nie 5, tylko co najmniej 7 – sprostowała.

Dobrze, siedem, to jeszcze gorzej. Właśnie, historii nie zmienimy, historię możemy tylko różnie interpretować. W niektórych projektach uchwał, nie mówię o tej, są tendencje do zmiany interpretacji historii

— zapienił się Iwiński.

Do tego, co poseł uważa za „zmianę interpretacji historii” jeszcze przejdziemy. Na razie skupmy się na tym, jak bardzo uwiera Iwińskiego fakt, iż Sejm zajmuje się dziejami Polski. Jakież to nienowoczesne…

Przecież nie możemy wprowadzić ograniczenia, żeby była jedna uchwała na kwartał, bo bywa różnie, ale na pewno to, co jest w tej chwili, to jest patologia. Nie brnijmy w śmieszność, bo coraz bardziej idziemy w tym kierunku

— stwierdził Iwiński.

Sobecka przypomniała, że posłowie są wybrańcami narodu.

Naród ma swoją historię, swoją tożsamość i jeśli przedstawiciele narodu nie będą pamiętać o tej historii, to kto ma pamiętać, panie pośle?

— wytknęła Iwińskiemu.

Na sali rozległ się wtedy szyderczy śmiech, na co zwrócił uwagę Ryszard Terlecki.

To smutno świadczy o posłach, że rechoczą w tym momencie

— skonstatował gorzko poseł PiS.

A kto rechocze?

— uściślała Śledzińska-Katarasińska.

Na co z zaskakującą szczerością wypaliła Anna Grodzka:

Ja rechoczę.

Ale rechot z historii, patriotyzmu i powinności wobec narodu to nie wszystko. Za chwilę komisja przeszła do omawiania następnej uchwały - w sprawie uczczenia pamięci ofiar Obławy Augustowskiej z lipca 1945 roku.

Iwiński znów stanął okoniem.

Nie przywykliśmy do tego, żeby uchwały były rodzajem wykładni historycznej, by zastępowały podręczniki, a tutaj tak to wygląda. Dobrzy byłoby to ograniczyć do 2 zdań. Tradycyjnie językowo uważam, że należy pisać „radzieckie” a nie „sowieckie”, bo to jest po prostu rusycyzm i językoznawcy już dawno wypowiedzieli się jednoznacznie w tej sprawie

— pouczał.

Sprytny świstak. Jak nie można obalić całej uchwały, to choćby, co sowieckie zawinąć w sreberko „radzieckie”. W tym dziele znalazł sojusznika w Śledzińskiej-Katarasińskiej.

Zwróciłam się do wszystkich autorytetów językowych w kraju i uzyskałam wykładnię jakby potwierdzającą – mamy to na piśmie – że w publicystyce owszem używamy słów „sowieci”, „sowiecki” itd., natomiast w oficjalnych dokumentach „radziecki”

— powiadomiła przewodnicząca.

Bardzo mi przykro, pani przewodnicząca, że zwróciła się pani do językoznawców a nie do historyków albo fachowców od polityki, bo słowo „radziecki” jest narzucone językowi polskiemu w efekcie sowietyzacji Polski

— zaprotestował Terlecki.

Ja będę przeciwko pojęciu „sowieckie”, tylko będę za sformułowaniem „radzieckie”, które jest powszechnie przyjmowane w dokumentach itd. Przecież mamy tutaj do czynienia z jakąś parodią podejścia do historii

— Iwiński musiał czerwienić się ze złości.

Bardzo pana razi słowo „komunistyczny”, „sowiecki”, niech pan się opanuje trochę

— studził posła SLD Jarosław Zieliński z PiS.

Bezskutecznie.

Wydaje mi się, że śnię, że w 25 lat po odzyskaniu niepodległości mamy spór, czy używać „sowieckie” czy „radzieckie”, że w ogóle ktoś się o to spiera

— nie krył zdumienia inny poseł PiS, Leszek Dobrzyński.

Żeby przemówić do wyobraźni Iwińskiemu i jemu podobnym powołał się na… „Czterech pancernych i psa”.

Najpierw sięgnijcie państwo do źródeł z lat II wojny światowej. Wszędzie jest używane „Sowieci”. 29 lipca radiostacja 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, która była wtedy rozbrajana przez Sowietów, zdążyła nadać otwartym tekstem meldunek do Londynu. Ten meldunek brzmiał: Sowieci nas rozbrajają – 27. Dywizja Piechoty. To jest ten poważny argument. Drugi, ten mniej poważny – zgaduję, że wszyscy państwo jesteście z pokolenia, które oglądało „Czterech pancernych i psa” i chyba pan poseł Iwiński nie będzie protestował przeciwko temu serialowi. Przypomnę, że w którymś z odcinków pancerni śpiewają piosenkę, której passus brzmi: może ty sowiecką pannę miłujesz, a teraz ode mnie i to potajemnie daru potrzebujesz. Zgaduję, że „Czterej pancerni” chyba przechodzą przez kontrolę cenzury

— mówił poseł.

Na czym stanęło? Większość komisji postanowiła w głosowaniu nad uchwałą w sprawie 69. rocznicy Obławy Augustowskiej usunąć cały passus ze słowem „sowiecki”. Niewiele też brakowało, by większość koalicyjno-SLDowsko-palikotowska skreśliła uchwałę w całości.

Jest to 69. rocznica i proponuję, żebyśmy nie procedowali nad tym tekstem, tylko przesunęli go na przyszły rok. W przyszłym roku będzie 70. rocznica

— błysnęła „geniuszem” Urszula Augustyn z PO.

Na tym samym posiedzeniu z tytułu innej uchwały usunięto wyrażenie ˝Powstanie Wileńskie˝, stwierdzając, że takowego nie było.

Czym w istocie było zaatakowanie Niemców wewnątrz Wilna przez konspiracyjne oddziały wileńskiego garnizonu AK i następnie znaczący wkład w wyzwolenie Wilna? Ruchawką? Rozruchami? Zbrojnym napadem? A może ˝lipcową zadymą˝?

— pytał potem w specjalnym oświadczeniu oburzony poseł Dobrzyński.

A świstaki PRL jak siedziały, tak siedzą w Sejmie i zawiją prawdę w sreberka fałszu.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych