Ryszard Bugaj na prezydenta? Mógłby zawalczyć o elektorat lewicy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Ryszard Bugaj byłby dobrym kandydatem PiS na prezydenta – uważa politolog dr Błażej Poboży.

Bugaj był kojarzony z Lechem Kaczyńskim, w związku z tym wystawiony przez PiS miałby tę bazę poparcia, jaką jest twardy elektorat tej formacji. Jednocześnie, z uwagi na swoją lewicową przeszłość, stawiałby pod ścianą SLD

— wylicza zalety potencjalnego rywala Bronisława Komorowskiego. Ale to nie jedyny wariant, który politolog uważa za godny uwagi.

Jest jeszcze jedna możliwość rozegrania tych wyborów przez PiS. Nie zapewniłoby to co prawda lewicowych głosów, ale byłoby równie sprytnym zagraniem. Kaczyński mógłby wystawić Jarosława Gowina. To byłby jednak pojedynek poza lewicą. Wtedy walka odbywałaby się o centrum, a właściwie o wyborców PO.

—tłumaczy rozmówca „Rzeczpospolitej”. Co do jednego jest przekonany: kandydat, który mógłby skutecznie zawalczyć z Bronisławem Komorowskim, nie może być jednoznacznie związany z PiS, choć zarazem musi mieć pewność, że zbierze wszystkie głosy twardego elektoratu PiS.

Wystawianie człowieka, który jest jednoznacznie związany z PiS i tylko z PiS, jest oddaniem wyścigu prezydenckiego walkowerem. Kandydat opozycji przynajmniej w pierwszej turze musi przekonać do siebie część wyborców Platformy. Muszą oni pomyśleć sobie: a może by tak spróbować oddać głos na kogoś innego – w końcu i tak będzie druga tura… Jednak jeśli dojdzie do drugiej tury, kandydat PiS będzie musiał skupić wokół siebie elektorat lewicy, gdyż to jego głos może przeważyć szalę. Warto pamiętać, że to właśnie dzięki umiejętnemu odwołaniu się do elektoratu socjalnego wybory wygrał Lech Kaczyński. Dziś, po atakach SLD na projekt IV RP, trudno sobie wyobrazić, by lewicowi wyborcy oddali głos na kogoś jednoznacznie kojarzonego z PiS.

—wyjaśnia swoją koncepcję.

Kandydatura Zyty Gilowskiej, która niedawno dołączyła do grona potencjalnych kandydatów PiS również budzi aprobatę socjologa.

Jak słyszę to nazwisko, to pierwsze, co pojawia mi się przed oczami, to jej słynne zawołanie: „Donald bracie!”… Myślę, że duża część wyborców Platformy wciąż sympatycznie zerka w stronę Gilowskiej. Ona mogłaby przyciągnąć liberalne głosy, gdyby PiS zdecydował się walczyć o centrum

—ocenia. I dodaje:

Zauważmy, że Platforma ostatnio ucieka wyraźnie na lewo. W końcu polska lewica jest w wyraźnym kryzysie, a prawica się konsoliduje. Taki jest pomysł tej partii, by jakoś bardzo znacząco nie przegrać wyborów samorządowych, a potem powalczyć z PiS w parlamentarnych. Jednak efektem takiej strategii może być to, że część liberalnych wyborców odwróci się od Platformy. Podobnie zrobią ci, którzy są dość konserwatywni. A takich mogliby przyciągnąć Jarosław Gowin albo właśnie Zyta Gilowska.

—argumentuje Poboży.

Jednego Poboży jest pewien. Gdyby na kandydowanie zdecydował się sam Jarosław Kaczyński – byłby to kardynalny błąd.

W kandydowaniu Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta mają interes tylko jego konkurenci

-– przekonuje.

CZYTAJ TEŻ:Kaczyński na prezydenta? „Taki pomysł może podpowiadać mu tylko jakiś wewnętrzny wróg…”

Zdaniem socjologa, te same kryteria, powinien spełniać kandydat na stanowisko prezydenta PiS stolicy.

Obecna prezydent stolicy jest bowiem niekwestionowaną liderką wszystkich sondaży, podobnie jak Bronisław Komorowski. Jednak z tą różnicą, że Komorowski odcina się od Platformy, a Gronkiewicz-Waltz jest przecież wiceprzewodniczącą PO. Spadek poparcia dla partii może więc odbić się na niej zdecydowanie bardziej

—zauważa.

Dlatego, przewiduje, że w Warszawie odbędzie się druga tura wyborów.,

Stąd też w tych wyborach jeszcze mocniej należałoby się skupić na próbie zdobycia lewicowych głosów. Zresztą sama Hanna Gronkiewicz-Waltz, co widać po sprawie prof. Bogdana Chazana, stara się wyraźnie odwoływać właśnie do tego elektoratu. Kluczem do sukcesu w Warszawie będą więc lewicowi wyborcy, podobnie jak miało to miejsce w przypadku ubiegłorocznego nieudanego referendum o odwołanie pani prezydent.

Według Pobożego decyzja o wystawieniu przez PIS Jacka Sasina – jest błędem.

Trudno mi zrozumieć ten wybór Prawa i Sprawiedliwości. Jacek Sasin jest politykiem jednoznacznie kojarzonym z PiS, który nie ma szans przyciągnąć do siebie żadnych nowych środowisk. Tę nominację widzę jako oddanie tego wyścigu walkowerem. Gdybym miał tłumaczyć, dlaczego Kaczyński podjął taką, a nie inną decyzję, to chyba tylko tak, że Prawo i Sprawiedliwość po prostu boi się powtórki z poprzednich wyborów w Warszawie. Wtedy wystawiony przez PiS Czesław Bielecki, a więc kandydat spoza partii, zdobył mniej głosów niż lista tej partii do rady miasta. To oznacza, że Bielecki nawet na starcie nie miał poparcia twardego elektoratu PiS. Kaczyński wyciągnął z tego jednak złe wnioski, bo to nie tyle pomysł, by wystawić kogoś spoza partii był zły, ale zły był po prostu kandydat.

— podkreśla socjolog.

ansa/Rzeczpospolita

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych