Szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa rozkłada ręce: powodzi nie da się przewidzieć

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl/TVP Info
Fot. wPolityce.pl/TVP Info

Gen. Janusz Skulich, szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, tłumaczył się z kolejnej powodzi, jaka miała miejsce w Małopolsce.

Takie zjawiska w  tak dramatyczny sposób ujawniają się przede wszystkim na terenach podgórskich i górskich. Powodzie górskie mają ten charakter, że są co prawda krótkotrwałe, ale mają bardzo dużą energię. Opad, który trwał może trzy godziny wczorajszej nocy, a spowodował, że na ziemię spadło tyle wody, ile przeciętnie w ciągu miesiąca spada tam w tym terenie, na bardzo małym terenie. To spowodowało, że wezbrania były bardzo szybkie. Świadkowie mówią, że w ciągu kilku minut stan wody podniósł się o dwa metry. Proszę sobie wyobrazić ulicę, którą płynie dwumetrowa woda. Ci ludzie byli świadkami obrazów dramatycznych

— mówił Skulich, wskazując, że na zawodowcach to jednak nie robi już wrażenia.

My, którzy zajmujemy się z  tym zawodowo, częściej mamy do czynienia z takimi nieszczęściami, inaczej na to patrzymy. Sam w swojej praktyce widziałem ciężki samochód kilkunastotonowy strażacki, który płynął ulicą, bo został porwany przez taką wodę, w miejscu gdzie nie ma rzeki. Tylko opad spowodował, że było takie wezbranie

— tłumaczył.

Szef RCB pytany, czy dlaczego nie wiadomo, gdzie i kiedy może dojść do powodzi w Polsce bezradnie rozkłada ręce:

Niestety, odpowiedzialność nakazuje powiedzieć, że dzisiaj precyzyjne wskazanie miejsca i czasu, gdzie nastąpi taka sytuacja, jest technicznie niemożliwe. Człowiek nie osiągnął jeszcze takiego poziomu rozwoju wiedzy i narzędzi, żeby można było precyzyjnie wskazać miejsca, w których nastąpi taka powódź.

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych