Politycy PO realnie boją się więzienia. I to nie z powodu zemsty nowej władzy

fot. Jerzy Wiktor
fot. Jerzy Wiktor

Obecna władza panikuje przed ujawnieniem lawiny przestępstw (z ośmiu artykułów KK), gdy prokuratura, CBA, CBŚ, ABW i wywiad skarbowy na poważnie się nią zajmą.

Wraca sprawa odpowiedzialności karnej i przed Trybunałem Stanu osób z rządów PO, w tym samego premiera Donalda Tuska. I nie dotyczy to tylko dwóch konkretnych spraw z ostatnich dni. Prokuratura wszczęła bowiem śledztwo w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Donalda Tuska, prezesa NBP Marka Belkę i szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza. Chodzi o przekroczenie uprawnień w celu naruszenia niezależności NBP. Wraca też do prokuratury umorzone śledztwo w sprawie odpowiedzialności urzędników i funkcjonariuszy publicznych za nieprawidłowości w przygotowaniu wizyt prezydenta i premiera - 7 i 10 kwietnia 2010 r.

Nie martw się, Mietek. Potem nowe wybory i PiS nas powsadza

— niby żartem powiedział 20 czerwca 2014 r. prokurator generalny Andrzej Seremet, sądząc, że nie jest to nagrywane.

Pięć dni później zaczepiony w Sejmie Janusz Korwin-Mikke stwierdził:

Za dwa lata premier Tusk będzie w więzieniu.

Liczni politycy PO oraz zakochani w nich dziennikarze co najmniej od kwietnia 2010 r. twierdzą, że jednym z głównych celów dojścia PiS do władzy jest wsadzenie do więzienia ludzi PO. Przedstawiają to jako zemstę polityczną oraz powrót praktyk IV RP. Problemem jest tylko to, że ci sami politycy PO i zadurzeni w nich dziennikarze oraz komentatorzy dobrze wiedzą, że akurat nie o to chodzi. Idzie o całkiem realne przestępstwa, ścigane z ośmiu artykułów kodeksu karnego.

W związku z katastrofą smoleńską wielu funkcjonariuszom obecnej władzy można postawić zarzuty nie tylko z artykułu 231 kodeksu karnego („Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”).

Umawianie się z Władimirem Putinem przeciwko głowie państwa polskiego, czyli prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu (obniżenie rangi wizyty i drastyczne pogorszenie warunków oraz wymogów bezpieczeństwa) jest bowiem złamaniem konstytucji i podstawą do postawienia zarzutów z artykułów 127 i 128 kodeksu karnego (zdrada stanu).

Wiele działań urzędników państwowych, szczególnie z kancelarii premiera, którą wtedy kierował Tomasz Arabski, obecny ambasador w Madrycie, jest złamaniem artykułu 129 („Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”). Wielu urzędnikom z ekipy PO, a także osobom z MSW, MON czy BOR można też postawić zarzuty z artykułów 172 i 174. („Kto przeszkadza działaniu mającemu na celu zapobieżenie niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5” oraz „Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”).

Zarzuty z przywoływanego już artykułu 231 KK można postawić premierowi Tuskowi, prezesowi Belce i ministrowi Sienkiewiczowi, i śledztwo w tej sprawie właśnie wszczęto. Ale podobnej kwalifikacji prawnej podlegają także działania innych osób, bohaterów taśm, choćby byłego ministra Sławomira Nowaka, byłego wiceministra Andrzeja Parafianowicza czy prezesa PKN Orlen Jacka Krawca. Taśmy oraz ujawniane przez media afery, w tym korupcyjne, uprawniają również do ścigania wielu funkcjonariuszy obecnej władzy z artykułu 228 (paragrafy 1, 3, 4 i 5, mówiące o przyjmowaniu korzyści majątkowej lub osobistej albo jej obietnicy). Zastosowanie powinien mieć także artykuł 230 („Kto, powołując się na wpływy w instytucji państwowej, samorządowej, organizacji międzynarodowej albo krajowej lub w zagranicznej jednostce organizacyjnej dysponującej środkami publicznymi albo wywołując przekonanie innej osoby lub utwierdzając ją w przekonaniu o istnieniu takich wpływów, podejmuje się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w zamian za korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”).

Przedawniły się natomiast sprawy, które mogłyby obciążać wielu ważnych ludzi PO, a dotyczące okresu sprzed 2005 r. Wiemy o nich m.in. z przebiegu rozmów o zawiązaniu koalicji PO-PiS po wyborach w 2005 r., do czego ostatecznie nie doszło. Uczestnicy tamtych rozmów byli przekonani, że istnieje jakaś tajemnicza, dodatkowa przeszkoda w zawarciu koalicji. Z relacji najważniejszych uczestników tamtych negocjacji wynika, że w pewnym momencie postawiono problem „gwarancji bezpieczeństwa” dla ludzi PO. Na pytanie negocjatorów z PiS, o jakie gwarancje chodzi, padała odpowiedź:

No, przecież wiesz/wiecie.

Z kontekstu prowadzonych wtedy rozmów wynikało, że chodzi o coś, co działo się w latach 2001-2002 i co dotyczyło pieniędzy dla partii oraz kontaktów z „bardzo niebezpiecznymi ludźmi”.

Strach przed więzieniem wielu polityków PO oraz urzędników i funkcjonariuszy państwowych z czasów jej rządów ma całkiem realne podstawy. I objawia się nie tylko kurczowym trzymaniem się koryta, ale też różnymi pomysłami, np. ujawnionymi w rozmowie Sienkiewicza z Belką, jak za wszelką cenę, czyli także metodami niezgodnymi z prawem, uniemożliwić opozycji przejęcie władzy.

Ta ekipa dobrze wie, co ma na sumieniu, dlatego zwyczajnie się boi. A jest nawet gorzej, bo czołowi politycy PO podejrzewają, że ujawnione dotychczas afery to tylko malutki wycinek ogromnej góry patologii i przestępstw, które wyjdą na jaw, gdy prokuratura, CBA, CBŚ, ABW i wywiad skarbowy na poważnie się nimi zajmą.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.