Polecamy wyjątkowy dodatek do "wSieci"! Stankiewicz: "Czy oni zrobiliby karierę, gdyby nie ich rodzice?"

fot. wPolityce.pl/wSieci
fot. wPolityce.pl/wSieci

Większą część medialnych celebrytów, a także ludzi najbogatszych w Polsce stanowią ludzie wywodzący się z nomenklatury komunistycznej i postkomunistycznej

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ewa Stankiewicz, publicystka, reżyser, prezes Stowarzyszenia Solidarni 2010.

wPolityce.pl: Tygodnik „w Sieci”, w obszernym dodatku, publikuje najciekawsze fragmenty „Resortowych dzieci” i wraca do fenomenu tej książki, która stała się bestsellerem dziesięciolecia. W czym pani upatruje przyczynę, że „Resortowe dzieci” wstrząsnęły krajem?

Ewa Stankiewicz: Ta książka pokazała zakulisowe, rzeczywiste mechanizmy, które w dużej mierze kierują polską gospodarką w miejsce wolnego rynku. Chodzi o nieoczywiste, niewidoczne na pierwszy rzut oka metody działania. Takim poważnym mechanizmem jest siatka powiązań osób wpływowych w reżimie komunistycznym, a obecnie ich dzieci, które wpływają na życie polityczne i gospodarcze w Polsce w sposób nieprzejrzysty. To coś zupełnie przeciwnego do liberalnej gospodarki i transparentnej polityki, na co tak chętnie wszyscy się powołują.

Jaka struktura elit wyłania się z „Resortowych dzieci”?

Widzimy, że czołówka osób wpływowych w Polsce to w dużej mierze są dzieci komunistycznej nomenklatury.

Zarówno osoby opisane w książce, jak komentatorzy z tzw. mainstreamu, zarzucają, że nie można stosować „odpowiedzialności rodzinnej” i win rodziców przerzucać na dzieci…

Tu nie chodzi o obciążanie dzieci winami rodziców. Rodzi się natomiast podstawowe pytanie, czy te dzieci zrobiłyby karierę, gdyby nie ich rodzice. Chodzi o nieuczciwe mechanizmy, które wchodzą w miejsce wolnej konkurencji i wyścigu talentów. Pozytywna selekcja, która powinna następować zgodnie z talentem, energią i umiejętnościami jest zastąpiona znajomościami. Chcemy wiedzieć kto był kim nie dlatego, żeby karać. W każdym demokratycznym kraju przejrzystość życia publicznego jest wartością.

Na czym ta przejrzystość powinna polegać?

Każdy normalny obywatel w normalnym kraju chce wiedzieć kto jest kim wśród osób pełniących publiczne funkcje, mających wpływ na opinię publiczną i podejmujących decyzje wiążące się z wydawaniem publicznych pieniędzy. Powtarzam: w demokracji przejrzystość życia publicznego jest wartością. Jeśli okazuje się, że większą część celebrytów - bo nie mówimy o wyjątkach lecz zjawisku masowym i systemowym - mających wpływ na opinię publiczną, większość gwiazd mediów, a także większość ludzi najbogatszych w Polsce, dysponujących wpływem na gospodarkę, stanowią ludzie wywodzący się z nomenklatury komunistycznej i postkomunistycznej, to jest to niezmiernie niepokojące. Powstaje naturalne pytanie, w jaki sposób ci ludzie zrobili karierę. Czy zawdzięczają tę karierę umiejętnościom, czy jednak, jeśli ma to postać systemową, miejsce w którym się znaleźli jest wynikiem korupcji i zakulisowych powiązań. O tym społeczeństwo powinno wiedzieć.

Książka „Resortowe dzieci” odniosła ogromny sukces, świetnie się sprzedaje, mimo wrogiego nastawienia mainstreamu. Jakie z tego płynie doświadczenie?

Widać, że pomimo olbrzymiej propagandy nie da się zakrzyczeć zdrowego rozsądku. Ludzie są „pałowani” nieuczciwymi powodami, dla których mieliby się nie interesować tym, kto podejmuje decyzje w ich imieniu, kto wpływa na ich opinie w sprawach publicznych. Te powody są na pozór szlachetne, a przez to tym bardziej nieuczciwe. Nie chodzi o odpowiedzialność rodzinną, tylko o to, że rodzice, którzy konstruowali reżim komunistyczny w Polsce, w tej chwili zapewniają kariery swoim dzieciom - poprzez siatkę powiązań, system szantażu, tajne archiwa.

Widać klęskę oficjalnej propagandy?

Sukces „Resortowych dzieci” pokazuje, że manipulowanie i tresowanie opinii publicznej nie przynosi efektu. Ludzie zachowują zdroworozsądkowy odruch. Skoro widzą dziennikarkę, która codziennie wyskakuje z telewizyjnego okienka w prime time’ie i wpływa na to, co myślą Polacy, chcą wiedzieć skąd ona się wzięła. Czy przyszła pewnego dnia, żeby uczestniczyć w ogłoszonym publicznie konkursie i wygrała go, bo była najlepsza? Czy po prostu jej tatuś zadzwonił do kogoś i poprosił, by przyjąć ją do redakcji, bo szefem tej redakcji był jego kolega z SB, albo człowiek, którego ów tatuś prowadził jako oficer prowadzący.

Ta książka jest też kolejnym dowodem na to, że przekaż niezależny, płynący wbrew głównemu nurtowi, nie musi być niszowy…

Myślę, że tendencja w ogóle się odwraca. Coraz większym obciachem staje się tzw. mainstream. Są całe środowiska, gdzie nie wypada wręcz powoływać się na „Gazetę Wyborczą”, czy TVN. Niezależny obieg powoli staje się mainstreamem. To droga do normalności. Ale zobaczymy jak będzie. Mam surową ocenę tego, co dzieje się w kraju. Myślę, że ludzie obecnie rządzący nie oddadzą władzy dobrowolnie.

Not. JUB


W najnowszym numerze tygodnika „wSieci” dodatek „Resortowe dzieci” – gratis 64 strony najciekawszych fragmentów książki, która wstrząsnęła III RP. A także komentarze publicystów na temat bestsellera dziesięciolecia.

Nowy numer tygodnika „wSieci” w sprzedaży od 4 sierpnia, także w formie e-wydania. Szczegóły TUTAJ

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.