19 stycznia 1982 r. „Prawda”, organ Komitetu Centralnego KPZS, wydrukowała list „sowieckiego robotnika do prezydenta USA”. Podpisał się pod nim Nikołaj Iwanowicz Kwitka, 35-letni „bezpartyjny” budowlaniec z kazachskiego Arkałyku. Co takiego strapiło sowieckiego obywatela?
Kazachski korespondent
Przed ponad miesiącem komuniści w Polsce wprowadzili „stan wojenny”. Nikołaj Kwitka mógł się o tym dowiedzieć także z „Prawdy”, co prawda z pewnym poślizgiem i słusznym zabarwieniem. Rozbicie „Solidarności” i internowanie jej członków wzbudziły kontrowersje na całym świecie. Kwitka oburzyła fala krytyki „zachodniej prasy i radia [sic!]”, jaka spadła na reżim PRL. Jego serce zadrżało także na supozycje, iżby Moskwa stała za wypadkami w Polsce.
Panowie po drugiej stronie Atlantyku
— pisał do Reagana w imieniu „milionów” – Sami dobrze wiecie, że to wszystko nonsens: Wszystko, co dzieje się w Polsce, należy do wewnętrznych spraw Polaków, i nikt się nie wtrąca w ich życie. […] Z całego serca popieramy niepodległość Polski, ale to nie waszej zachodniej wolności i demokracji chcemy, Panie Reagan, dla Polski”.
Zgodnie ze schematem sowieckiej propagandy, autor lub autorzy listu przypomnieli o „kosztach” wojennych ZSRS, o ofiarach, jakie ten poniósł w okresie II wojny światowej. Według Kwitki dawały one Sowietom „prawo wspierać wszystkie zaprzyjaźnione, kochające wolność socjalistyczne kraje radą i własnym przykładem”.
Miał też za złe Reaganowi, że wytyka Sowietom łamanie praw człowieka. Może i coś lub kogoś się łamie, ale kraj kwitnie gospodarczo. Nie dzięki zasługom Sołżenicyna i Sacharowa, ale milionów „takich jak on”, Kwitka, realizujących program partii komunistycznej.
Panie Prezydencie, nie potrzebuję, by bronił Pan moich praw w moim domu
— upomniał prezydenta USA.
Ten dlaczegoś postanowił mu odpowiedzieć. Wyraził żal z powodu strat, jakie obywatele ZSRS ponieśli w czasie wojny. Zauważył jednak, że „koniec końców byliśmy sojusznikami w tej wojnie” i Amerykanie też „przelali krew”, wyzwalając Europę. W obu przypadkach były to straty i tak niewspółmierne do poniesionych przez Polaków.
Reagan zdumiał się, że Kwitka, sam będąc robotnikiem, odbiera Polakom prawo do własnego związku zawodowego. W kilku zdaniach nakreślił zachodnie przywiązanie do wolności i zaprosił „bezpartyjnego” budowlańca wraz z jego rodziną do Białego Domu:
Mógłbym wówczas pokazać Panu mój kraj.
Skończył niepewnie:
Właściwie to mam nadzieję, że otrzyma Pan ten list…
Kłopot z Rosją
Spoglądając na świat oczami redakcji kanału Russia Today,wchodzimy w świat robotnika Kwitki. Plus minus, bo przecież i Breżniew i Reagan już nie żyją. Istotą sporu Ronalda Reagana i osoby, która pisała list Kwitki było nie tyle zderzenie dwóch światów, ile brak zgody prezydenta na „socjalistyczną” reinterpretację takich pojęć, jak „wolność”, „niepodległość” i „demokracja”. Reinterpretacji polegającej na odwróceniu tych wartości, zaś w praktyce na deptaniu godności człowieka. Władimir Putin i jego załoga próbują odbudować świat robotnika Kwitki. I wcale tego nie kryją. Odbudowali już całe plenum partyjne, mają swojego Mołotowa, Susłowa itd. Żeby było zabawniej, półtora roku temu „demokratyczny” reżim Putina wydłużył ustawowo wiek emerytalny wysokich rangą urzędników do lat 70. A co jest po drugiej stronie? W Moskwie urzęduje współczesny Andropow, a w Waszyngtonie odświeżony Carter.
Kłopot z Ameryką
Ronald Reagan w sierpniu 1983 r. zestrzelenie koreańskiego samolotu rejsowego przez ZSRS nazwał zbrodnią przeciwko ludzkości, a Sowietów zbrodniarzami, wiceprezydent George Bush podkreślał zaś, że żadna Jałta nie obowiązuje, demonstrując do kogo należy teraz inicjatywa. Tymczasem Obama i sekretarz stanu Kerry z trudem dostrzegają winowajcę śmierci pasażerów malezyjskiego Boeinga 777 po to, aby przypadkiem winowajca nie zmarnował swej szansy…
Jeżeli będziemy stanowczy i wyraźni, ale także nieco elastyczni, nadal możemy dać Putinowi szansę zrehabilitowania się i ponownego dołączenia do wspólnoty narodów
— powiedział stacji CNN po katastrofie Boeinga Zbigniew Brzeziński.
Słowa Brzezińskiego wyrażają modus vivendi doktryny, która niemal od półwiecza blokuje horyzonty umysłowe ludzi pokroju tegoż Brzezińskiego. Obecnie Ameryką rządzą środowiska zupełnie nie zainteresowane człowiekiem i dobrem. Mocarstwem kierują ludzie, podobnie jak Putin, przekonani, że światem powinny zarządzać jakieś koncerty państw. Kreml, ze swoją mafijną „demokracją” wyłamał się z tych niepisanych umów. Zadziałały wypadki, których żaden „koncert”, żaden satrapa i żadna doktryna nie są w stanie przewidzieć: ludzie na Ukrainie upomnieli się o swoje. Jeśli liczymy na koniec obecnej epoki détente, nie nastąpi ona raczej za rządów Obamy. To nie zmiana koncepcji, niespodziewana „burza mózgów” czy chwila jedności w obozie państw NATO zakończyły kiedyś okres cackania się z Sowietami, ale nadejście nowego człowieka, polityka spoza nowojorsko-waszyngtońskiego establishmentu. Przed nami zatem kolejne dwa lata cackania się z Putinem, chyba że i jego trafi przypadkowy pocisk… W świecie bezprawia
Tragedia pasażerów Boeinga 777 wywołała w polskim obozie władzy wyraźne zakłopotanie. Strasznie głupio specjalistom od Smoleńska apelować o międzynarodowe śledztwo, konwencję chicagowską oraz budować koalicje, celem wydobycia z rąk Rosjan wraku maszyny… Sympatyzujące media też powstrzymują się od „kozackich” ataków na Putina i oskarżeń o tuszowanie przyczyn katastrofy, o brak szacunku dla ofiar katastrofy i ich rodzin, itd. Jedynie redaktor z „Gazety Wyborczej”, w którego żyłach płynie „ukraińska” krew, przebił wstyd bezczelnością, dostrzegając w Putinie „bezwzględność”, „cynizm” i „mentalność podpułkownika KGB”.
Witamy w świecie Nikołaja Kwitki. Jak się tam żyje, mogli się właśnie przekonać nieszczęśni Holendrzy, którzy stracili nad Ukrainą ponad stu rodaków. Witamy w świecie zezwierzęcenia, bezprawia, gdzie cynizm i bezwzględność kagiebowskiej władzy podważa sens i chęć życia maluczkiego. Polacy poznali tę niemoc w kwietniu 2010 roku.
Będzie wojna?
Historia w dość prosty sposób pokazuje, że nierozliczone sprawy wcześniej czy później wracają ze zwielokrotnioną siłą. My natomiast błędnie sądzimy, że historia się powtarza. Nie zlikwidowano KGB, kagiebowiec rządzi na Kremlu, nie pilnowano, by kagiebowiec przestrzegał międzynarodowych zasad, kagiebowiec znowu je depcze… Odruchowo, gdy usłyszałem o katastrofie Boeinga 777, pomyślałem o zatopieniu Lusitanii. Zatopienie tego gigantycznego parowca przez niemiecką łódź podwodną pochłonęło życie prawie 1200 cywilów. Nastąpiło ono w wyniku splotu nieszczęśliwych okoliczności. Jedna torpeda nie powinna była zniszczyć parowca. Mimo wielokrotnego spenetrowania wraku, wciąż nie ustalono przyczyny drugiego wybuchu, nie wiadomo czy eksplodowała kontrabanda czy wybuch nastąpił w kotłowni.
Tragedia Boeinga 777 nie będzie, tak jak atak na World Trade Center, następną Lusitanią. USA nie przystąpią do wojny z Rosją, a wojna nie zamieni się w światową. W Ameryce nie rządzi Reagan, ani nawet Wilson – to już wiemy. Problem w tym, że w epoce globalnego permisywizmu, kogoś takiego trudno w ogóle wyobrazić sobie u steru władzy.
Paweł Zyzak Czytelników zapewniamy, że nasz szanowny felietonista, tak jak każdy normalny człowiek, nie optuje za wojną światową.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/207754-pawel-zyzak-w-innym-swiecie-klopot-z-rosja-klopot-z-ameryka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.