Wybory parlamentarne naprawdę będą o tym, czy dzieci w Polsce w ogóle pójdą 1 września do szkoły

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Po rosyjskiej agresji na Krym, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, Donald Tusk ładnych kilka tygodni udawał, że jest równie dzielny jak Prawo i Sprawiedliwość, jak śp. Lech Kaczyński, zanim w końcu nie stwierdził, że „Polska nie stanie na czele antyrosyjskiej krucjaty”.

Teraz, po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu przez oficerów GRU, po doniesieniach o eskalowaniu konfliktu przez Moskwę, Tusk już nawet nie udaje, że jest równie dzielny jak opozycja, jak śp. Lech Kaczyński. Dziś był szczególnie dobitny, stwierdzając: „dla naszego kraju szczególnie ważne jest, by nie wpaść w pokusę, że Polska teraz wsiądzie na białego konia i sama popędzi na Moskwę”.

Te pokorne komunikaty skierowane były oczywiście przede wszystkim do władz rosyjskich. To zapewnienie, że Warszawa skorzysta z okazji, i będzie milczała, a już na pewno nie zrobi niczego, co zagroziłoby planom Putina realnie. Bo, jak mówi Tusk, „pojedyncze państwa są bez szans w konfrontacji z tym krajem [Rosją].” Może. Czy w związku z tym nie miał racji śp. Prezydent z takim zaangażowaniem budujący sojusz państw zagrożonych przez imperium? Pomijam już fakt, że takie zdanie to rozłożenie łapek na sam widok przeciwnika, to obniżenie nawet potencjalnych kosztów agresji po stronie agresora.

A może to zwykły strach, by nie podzielić losu śp. Prezydenta? Tusk wie, tak jak my, kto zrobił Smoleńsk.

Ale to w sumie didaskalia. Bo istota rzeczy jest banalna: ten premier nie jest w stanie obronić polskiej niepodległości. Chyba nigdy nie był w stanie. By zniszczyć polityczną konkurencję zawarł pakt z diabłami wszelkiej maści, i teraz płaci za to cenę niemocy. Konkretnie mówiąc, płacimy my. Bo on już pewnie nie rozumie, co się dzieje. Zrzucił z siebie balast odpowiedzialności za to miejsce na ziemi, i nawet nie wie, co to znaczy żyć i pracować dla Polski. Wie tylko, jak podlizywać się silnym, w tym agresywnej lewicy, co udowodnił zapowiadając de facto forsowanie rewolucji obyczajowej (kuriozalnie czepiając się wciąż określenia „centroprawica”).

Sondaże coraz częściej wskazują, że - na szczęście - może być inaczej. Polska może wejść na ścieżkę odzyskiwania mocy. Na pewno nie prostą, na pewno bolesną i kosztowną, ale jedyną możliwą - o ile chcemy trwać. Prawda, do wyborów parlamentarnych daleko, wiele może się zdarzyć, ale jedno jest już jasne (cytując Tuska): te wybory naprawdę będą o tym, czy dzieci w Polsce w ogóle pójdą 1 września do szkoły.

Jeżeli Tusk wygra, mogą nie pójść.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych