Żelichowski o potencjalnej koalicji PSL z PiS: „Nie, nie, beze mnie!”. To się nazywa chłopski upór…

fot. PAP/Jakub Kamiński
fot. PAP/Jakub Kamiński

Podpora ludowców, Stanisław Żelichowski, wziął na siebie rolę politycznego Wernyhory. Wbrew tendencjom w sondażach i pogrążaniu się obecnego układu rządzącego w kolejnych aferach, wróży zwycięstwo Platformy w wyborach parlamentarnych. Przyjmując taką ocenę sytuacji, wyklucza ewentualną koalicję PSL z PiS. A przy okazji broni szefa swego klubu parlamentarnego, Jana Burego.

Nawiązując do najnowszych wydarzeń związanych z „podkarpacką ośmiornicą”, Żelichowski ocenia działania prokuratury i CBA podjęte wobec szefa klubu parlamentarnego PSL, Jana Burego, w tym przeszukanie dokonane w jego biurze.

Jeżeli to było przeszukanie bez żadnych konsekwencji, bo przecież prokuratura mówiła, że nie ma żadnych zarzutów w stosunku do Burego, to coś jest nie tak. Bo to znaczy, że każdego można oczernić, obrzucić błotem. Przecież w świadomości społecznej samo przeszukanie oznacza, że człowiek coś tam przeskrobał. U normalnego obywatela prokuratura nie myszkuje w mieszkaniu. Więc to wygląda na lincz polityczny

— stwierdza Żelichowski w wywiadzie dla „Polski The Times.”

Według Żelichowskiego, Waldemar Pawlak, który wrócił do gry w PSL, nie walczy o powrót na stanowisko szefa stronnictwa.

O władzę walczy się inaczej. Jak Piechociński walczył o władzę w PSL, to wsiadł w samochód, objechał wszystkie województwa, wiele rąk uścisnął i dało to efekt na kongresie. Gdyby Pawlak chciał odzyskać władzę, to musiałby się zmienić. Przecież z jakiegoś powodu tę władzę stracił. To nie było tak, że przyjechali jacyś nieogarnięci ludzi i odwołali Pawlaka. To się stało z pewnych powodów, pewnych błędów, które Pawlak popełnił. Musiałby te błędy przeanalizować i się zmienić. A jak go znam, szybko się nie zmieni

— ocenia Żelichowski.

Według ludowca, najbliższe wybory parlamentarne znów wygra Platforma, ale pod jednym warunkiem…

Jeżeli premier Tusk nie odejdzie, nie pójdzie sobie, bo jest jedynym elementem, który utrzymuje w ryzach różne skrzydła Platformy, to wygra PO

— przewiduje Żelichowski.

A PiS? To dla najwyraźniej dla Żelichowskiego wieloryb, który może połknąć ludowców jak deser z planktonu…

Był czas, kiedy Kaczyński próbował zlikwidować PSL. Przejął całe kierownictwo PSL: prezesa Wojciechowskiego, wiceprezesa Podkańskiego i chyba Kuźmiuka. Całe kierownictwo odeszło do PiS i nie rozpadliśmy się. PiS nie może w miastach poszerzyć swojego elektoratu, a do tego, żeby rządzić, potrzeba mu jeszcze jakichś 6 punktów procentowych, nie może ich zdobyć, więc próbuje szaleć na wsi. To trwa od dawna. My mamy swój elektorat wiejski, oni swój

— analizuje parlamentarzysta.

Nie, nie, beze mnie! Już kiedyś próbowaliśmy się z Kaczyńskim dogadać. Jego wizja państwa to było silne CBA, silna policja, prokuratura, ABW itd. Nasza wizja była inna: silny samorząd, gospodarka, organizacje pozarządowe. Rozstaliśmy się. PiS się nie zmienił. Więc nie widzę możliwości, żebyśmy poszli z PiS w koalicję

— stwierdza, odpowiadając na pytanie o przyszłą koalicję PSL z partią Jarosława Kaczyńskiego.

To się nazywa chłopski upór… Można mieć jednak poważne wątpliwości, czy tym razem ludowców nie opuścił szczególny zmysł wyczuwania skąd wieje wiatr władzy.

JUB/”Polska The Times”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.