Kolejna afera ze złotem w tle? CBA szuka wśród polityków Platformy sztabek, które miały być łapówkami

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Wikimedia Commons/domena publiczna
fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Biznesmeni z Leżajska mieli płacić złotem za załatwienie ok. 20 spraw w urzędach państwowych. CBA podczas ostatnich akcji poszukiwało sztabek złota nawet u wiceministra infrastruktury

— ujawnia „Gazeta Wyborcza”.

Ale mimo próby analizy, tej jednej z najbardziej tajemniczych afer, w wyniku której bardzo głośno zatrzeszczała także koalicja rządowa, konkluzja jest zaskakująca - nikt nic nie wie, o co właśnie w niej chodzi. Wiadomo jedynie, że dotyczy Podkarpacia, przede wszystkim Leżajska - skąd pochodzą dwaj biznesmeni - kierujący firmą paliwową MAANTE, ale jej macki sięgają warszawskich gabinetów ministerialnych i parlamentarnych.

Fakty są następujące - 2 lipca zostają zatrzymani wspomniani biznesmeni z Leżajska - Marian D. i Paweł K. Zarzut - wręczanie łapówek za załatwianie spraw w urzędach państwowych i powoływanie się na wpływy u urzędników.

Dzień później agenci CBA wkroczyli i przeszukali gabinet i mieszkania Zbigniewa Rynasiewicza wiceministra infrastruktury z Platformy Obywatelskiej. Rynasiewicz też pochodzi z Podkarpacia - zanim został posłem był starostą i lokalnym działaczem PO w tymże Leżajsku. Nadal ma mieszkanie w Grodzisku pod Leżajskiem. To właśnie z Rynasiewiczem mieli się spotkać zatrzymani właściciele MAANTE.

Zdaniem Wyborczej do zatrzymania doszło nagle, bo CBA bało się utracić dowody. Agenci szukali m.in. sztabek złota, które miały być wręczane w ramach łapówek za załatwianie spraw. Oprócz lokali związanych z Rynasiewiczem, funkcjonariusze przeszukali także 15 innych miejsc na Podkarpaciu i w Warszawie.

Tydzień później dochodzi do słynnej już, bliźniaczej akcji CBA. Tym razem agenci wkraczają do biura i mieszkania na Podkarpaciu Jana Burego, szefa klubu parlamentarnego PSL. Dzieje się to w przeddzień głosowania nad wotum zaufania dla Bartłomieja Sienkiewicza i doprowadza do wrzenia w PSL, które z dużym trudem udaje się premierowi Tuskowi uspokoić.

W tej samej akcji agenci weszli do gabinetów Anny Habało, szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie, która została zawieszona w czynnościach służbowych, Zbigniewa Niezgody, b. prokuratora okręgowego w Rzeszowie oraz Janusza W., który w latach 90. kierował UOP na Podkarpaciu.

I u nich także miano szukać sztabek złota. Wyborcza twierdzi, że jeden z jej informatorów miał przyznać, że jedną z takich sztabek znaleziono u „wysokiego duchownego”.

Ale choć afera dotyka szczytów władzy, nikt nie chce powiedzieć, czego śledztwo dotyczy i za co oraz od kogo i komu miały być wręczane łapówki w formie sztabek złota. Znamienne są słowa rzeczniczki rządu:

Nie posiadamy żadnej szczegółowej wiedzy. Wiemy tylko, że śledztwo jest w sprawie, a nie przeciwko panu Rynasiewiczowi. Prokuratura ma prawo wszystko badać

— mówi o jakby nie było swoim partyjnym koledze Małgorzata Kidawa-Błońska.

Tak samo „dobrze poinformowany” ma być sam premier Tusk, który podobno nawet nie odważył się spytać o co chodzi swojego ministra - szefa MSW.

Tusk nie praktykuje czegoś takiego. Czekamy na rozwój śledztwa

— twierdzi anonimowy, wysoki urzędnik resortu.

Sam Rynasiewicz od początku wybuchu afery milczy publicznie i tylko zapewnia kolegów z PO, że sam nie wie o co chodzi i że jest niewinny. Widać, że Tusk mu wierzy, bo do tej pory sprawuje swoją funkcję - wyjaśnia Kidawa-Błońska.

Jedynie Prawo i Sprawiedliwość zaapelowało do Tuska i Piechocińskiego o dymisję Rynasiewicza i Burego. Ale jak na razie, obaj koalicjanci solidarnie ignorują te apele.

kim, „Gazeta Wyborcza”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych