Jachowicz: Błazeństwo Korwin-Mikkego. Nie trzeba Boniego policzkować, aby sprowadzić jego postać do właściwych wymiarów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/profil Max Korwin-Cejrowski na FB
fot. wPolityce.pl/profil Max Korwin-Cejrowski na FB

Janusz Korwin-Mikke nie miał moralnego prawa, by wymierzać sprawiedliwość Michałowi Boniemu. Takie prawo mieliby jedynie nieznani nam ludzie podziemia, których Boni swymi donosami skrzywdził. Ewentualnie ich najbliżsi, którzy przez to doznali cierpień

— pisze Jerzy Jachowicz.

Według publicysty, Korwin-Mikke jest tylko błaznem, który tworzyłby świetną parę z Januszem Palikotem.

Jajcarz chce swój wygłup namalować jako czyn rycerza na białym koniu, wymierzającego sprawiedliwość

— zaznacza Jachowicz na portalu Stefczyk.info.

Podkreśla jednocześnie, że Boni, chcąc za wszelką cenę ukryć fakt swojej tajnej współpracy w stanie wojennym z SB, zastosował nikczemną strategię tchórza. Ale bardziej znieważeni tym i oszukani niż Korwin-Mikke mogli się czuć koledzy i przyjaciele Boniego z podziemnej opozycji, którzy w 1992 roku ręczyli publicznie za jego uczciwość.

Za jego „czystą kartę” człowieka, walczącego z komunistyczną przemocą i terrorem. Jakże musieli się czuć oszukani, kiedy 15 lat później Boni oficjalnie przyznał się do zdrady swoich kolegów w podziemiu

— pisze Jachowicz.

Pamiętam, że owo wyznanie miało charakter czysto instrumentalny. Było mu niezbędne, by zostać ministrem w gabinecie Donalda Tuska. Tę hipokryzję starałem się odsłonić, aby naiwni nie dali się wprowadzić w błąd jego rzekomą skruchą. Miał na to ponad 15 lat. Zrobił dopiero wtedy, gdy czekała nagroda. O prawdziwym zrozumieniu swojego przewinienia można by mówić jedynie wówczas, gdyby za przyznaniem się do współpracy poszłoby wycofanie się z życia politycznego

— przypomina.

I dodaje:

Nie trzeba Boniego policzkować, aby sprowadzić jego postać do właściwych wymiarów. Lepszym sposobem jest przypominanie jemu samemu i opinii publicznej, w tym wyborcom, jakim jest człowiekiem.

Jachowicz wytyka Korwin-Mikkemu, że nie powinien czekać blisko siedmiu lat ze swoim odruchem „dziejowej sprawiedliwości”. Do momentu, kiedy będzie mógł skryć się za immunitet, co praktycznie przesądza o tym, że jego czyn nie zostanie ukarany.

Nie będę pewnie daleki od prawdy, jeśli powiem, że zdecydował się zrobić swój pusty, ale obraźliwy gest dopiero wtedy, gdy skalkulował sobie, że pozostanie bezkarny. Zapomniał jednak o tym, że jeśli zważy się wszystkie okoliczności spoliczkowania, to gestem, który miał poniżyć Michała Boniego, sam siebie również poniżył

— pisze Jachowicz.

Cały felieton na Stefczyk.info: Tani cyrk Korwina-Mikke zamiast sprawiedliwości

JKUB/Stefczyk.info

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych