Zjednoczeniowy kontredans prawicy, niczym umizgi żurawia i czapli

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.PAP/ Jacek Turczyk
fot.PAP/ Jacek Turczyk

Bo w tym cały jest ambaras, żeby troje chciało na raz – można by powiedzieć za Boyem – Żeleńskim, patrząc na kolejne próby skonsolidowania prawicy.

Na pocieszenie dla zniecierpliwionych opóźniającą się konsolidacją PiS-u z przystawkami warto przypomnieć, że takie inicjatywy nigdy nie odbywały się płynnie. A było ich już kilka. Od Konwentu Św. Katarzyny – poczynając, przez AWS, po PiS, który w końcu też powstał ze zlania się środowisk Porozumienia Centrum i awuesowskimi rozbitkami.

Co najmniej tyle samo było też secesji. Zaryzykowałabym tezę, że rozpad i konsolidacja prawicy mają jakiś określony cykl, na wzór pór roku, choć czasami zima trwa tu dłużej, a wiosna przychodzi spóźniona.

Tak czy owak dziś prawica skazana jest na zjednoczenie. Wiedzą o tym zarówno Zbigniew Ziobro jak i Jarosław Gowin. PiS-owi niepotrzebna jest nawet tak drobna konkurencja, jak trzyprocentowa SP, bo jak to pokazały wybory do PE – tych parę procent uszczkniętych przez lekceważone „kanapy” to margines na skalę zwycięstwa. Zwłaszcza, że po prawej stronie wyrasta trudno przewidywalny konkurent w postaci ugrupowania Janusza Korwin – Mikkego. Z kolei Solidarna Polska i Polska Razem walczą o fizyczne przetrwanie. Dobrze wiedzą, że bez PiS-u – skazane są na niebyt. Interes jest więc wspólny. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach i wzajemnych niechęciach.

Stąd te wszystkie czkawki i kontredanse.

Najzabawniejsze jest to, że trudniejsza wydaje się konsolidacja PiS-u z ziobrystami, choć obu partii nie dzielą właściwie żadne różnice programowe. Przepaść tworzy natomiast skala wzajemnych pretensji. Z kolei gdyby o sojuszach pomiędzy partiami decydowała wyłącznie „chemia” pomiędzy liderami – porozumienie z Polską Razem – mogłoby być podpisane choćby dziś. Niezależnie od tego, że różnic w podejściu do polityki – jest między nimi więcej niż to się na pierwszy rzut oka wydaje.

Co więc sto na przeszkodzie, by taka współpraca stała się faktem? Ze strony PiS zrozumiała niechęć politycznego zaplecza, które wiernie wytrwało przy starym szyldzie w gorszych czasach, więc z biblijną zazdrością lojalnego syna patrzy teraz na potencjalny powrót tego marnotrawnego. Ziobryści na listach oznaczają wszak mniej miejsc dla nich samych.

Ze strony Zbigniewa Ziobry Jarosława Gowina jest to strach przed zmarginalizowaniem w ramach nowego-starego sojuszu. Stąd żądanie jakichkolwiek gwarancji na piśmie. Obawy te wzmaga świadomość osobistej niechęci Jarosława Kaczyńskiego, do byłego delfina. On wie, że nie ma szans by kiedykolwiek odzyskać to zaufanie, którym cieszył się onegdaj. Problem w tym, że jego pozycja przetargowa jest z dnia na dzień słabsza. A wojsko, które jeszcze za nim stoi szuka tylko okazji by opuścić przegranego wodza i znaleźć schronienie w obozie zwycięzcy.

I nie zmienią tego desperackie deklaracje o gotowości do odejścia z polityki. Jeśli Ziobro nie wynegocjuje żadnych warunków dla swoich ludzi – oni pójdą do PiS na własną rękę. Prędzej czy później. Raczej prędzej. Pragmatyk - Jacek Kurski przetarł już szlak.

Utworzenie wspólnego klubu przez gowinowców i ziobrystów to tylko tymczasowa tratwa ratunkowa , która umożliwi utrzymanie się na powierzchni przez czas jakiś. Ale na dopłynięcie do bezpiecznego portu  nie pozwoli. Na to potrzebny jest okręt flagowy PiS-u.

Wszystko to oczywistości. Rzecz w tym ile te zwody i slalomy jeszcze potrwają. Bo choć PiS zdaje się mieć w ręku większość kart przetargowych, to musi jednak pamiętać, że nie działa w politycznej próżni. A „życzliwe” media chętnie podchwycą każde najmniejsze potknięcie. Hasło „prawica tylko się kłóci” łatwo nagłośnić. Czy spektakularne upokarzanie Ziobry i trzymanie Gowina w przedpokoju na wszelki wypadek - jest warte ryzyka utraty kilku procent podatnych na tę propagandę wyborców? Zabawy w żurawia i czaplę nie mogą trwać w nieskończoność - bez uszczerbku wizerunkowego U Brzechwy kończy się to tak:

Tak już chodzą lata długie,  Jedno chce - to nie chce drugie, 

Chodzą wciąż tą samą drogą,  Ale pobrać się nie mogą.

Upierzeni bohaterowie bajki mogli sobie na to pozwolić. Nie miały przed sobą perspektywy wyborów. Prawicowe partie czas mają bardziej ograniczony.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych