Girzyński: "Warto pilnować, by na pierwszym planie był interes Polski" WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Profil Zbigniewa Girzyńskiego na Facebooku
Fot. Profil Zbigniewa Girzyńskiego na Facebooku

Jan Lorek: - Oglądając transmisję z Kongresu Zjednoczeniowego, dostrzegłem na sali też Pana. Jakie wrażenie zrobiło na Panu to wydarzenie?

Zbigniew Girzyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości: - To było wydarzenie doniosłe i nikogo, komu bliskie jest dobro Polski budowanej w oparciu o wartości patriotyczne, nie powinno na nim zabraknąć. Obecność liderów i działaczy Prawa i Sprawiedliwości z Jarosławem Kaczyńskim na czele, przewodniczącego NSZZ Solidarność Piotra Dudy, licznych przedstawicieli organizacji patriotycznych skupionych wokół Klubów „Gazety Polskiej”, Ruchu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, klubów akademickich, a także polityków innych, drobniejszych partii politycznych jak Stronnictwo „Piast” reprezentowane przez Zdzisława Podkańskiego, Solidarna Polska reprezentowana przez Jacka Kurskiego i Arkadiusza Mularczyka czy Polska Razem reprezentowana przez wiceprezes tej partii panią prof. Krystynę Iglicką-Okólską, sprawiła, że zrobiliśmy duży krok w kierunku przyszłego zwycięstwa prawicy.

Pojawiają się głosy, że nie ma zjednoczenia, bo Ziobro i Gowin się nie dołączyli. Jak Pan to ocenia?

Cenię obu byłych ministrów sprawiedliwości, ale nie sądzę, aby przez pryzmat ich nieobecności można było patrzeć na wagę sobotniego spotkania. Nie powinno być tak, że ważne projekty polityczne, od których zależy przyszłość państwa, stają się zakładnikami ambicji dwóch polityków.

Panowie Gowin i Ziobro stwierdzili, że było za mało czasu, aby ustalić wszystkie sprawy dotyczące zjednoczenia przed kongresem. Jednocześnie powołali wspólny klub parlamentarny i chcą dalszych, szczegółowych negocjacji. Czy mogą się one zakończyć sukcesem?

Jeśli panowie Ziobro i Gowin w ciągu jednego spotkania byli w stanie uzgodnić dzielące ich zasadnicze różnice programowe np. dotyczące tego czy minister sprawiedliwości powinien być jednocześnie prokuratorem generalnym czy nie oraz to czy w ich opinii program gospodarczy PiS jest za bardzo liberalny (jak uważa Ziobro) czy za mało liberalny (jak uważa Gowin) to wydaje mi się, że jak trzeba, to potrafią negocjować błyskawicznie nawet w sprawach fundamentalnych. Rozumiem bowiem, że takie kwestie ustalili, skoro powołali wspólny klub parlamentarny? Swoją drogą, gdyby takie porozumienie Gowin z Ziobrą zawarli trzy miesiące temu, może wspólnie próg wyborczy w wyborach do Parlamentu Europejskiego by przekroczyli.

Obaj przewodniczący twierdzą, że do porozumienia z Prawem i Sprawiedliwością nie doszło, ponieważ Jarosław Kaczyński nie chciał dać pisemnych gwarancji obecności polityków ich partii na listach wyborczych na dobrych miejscach.

Jestem w Prawie i Sprawiedliwości od początku istnienia naszej partii. Nie zdradziłem jej nigdy, choć wielu mnie do tego namawiało (także i ci, którzy negocjują obecnie swój powrót lub wejście do PiS). Bywało, że byłem nawet za jakieś moje działania karany, a nawet zawieszany w prawach członka partii (taka już widocznie moja niepokorna natura). I zadam pytanie politykom z partii panów Gowina i Ziobry: czy ja jakiekolwiek gwarancje (nawet ustne niekoniecznie pisemne) obecności na tzw. dobrych miejscach na liście wyborczej dziś mam? Nie mam i nie ma ich żaden inny polityk Prawa i Sprawiedliwości. Listy ustala się na 2 – 3 miesiące przed wyborami. W odróżnieniu od Zbigniewa Ziobry, Arkadiusza Mularczyka czy Beaty Kempy nigdy „jedynki” w wyborach do Sejmu nie miałem i coś mi się wydaje, że raczej mi to nie grozi. Mówimy więc dziś do nich „zapominamy to, co między nami było złe”, „chodźmy znowu razem”, ale to nie może oznaczać, że będziemy na wejściu gwarantować jakieś nadzwyczajne wyróżnienia i preferencję dla tych, którzy po drodze nie zawsze byli lojalni.

Może to i racja. Jak się wyjdzie z kolejki to trzeba wrócić na koniec. Czy jest jednak szansa, aby ten impas w rozmowach przełamać?

Spory o miejsca na listach wyborczych 3 miesiące temu między panami Gowinem i Ziobrą sprawiły, że wówczas się nie dogadali, w efekcie czego dostali odpowiednio 3 i 4 procent w wyborach do Parlamentu Europejskiego i można powiedzieć, że niczym Napoleon po bitwie pod Lipskiem znaleźli się w osamotnieniu na wyspie Elbie. Dziś zamiast wyciągnąć z tego wnioski i skorzystać z dobrej propozycji, uważają, że odtworzą swoją armię i wyruszą ponownie na podbój Europy. To błędne założenie. Wybory samorządowe mogą, jeśli tak uczynią, stać się dla nich bitwą pod Waterloo, a to oznacza zesłanie na Wyspę św. Heleny skąd już się nie wraca. Dlatego niech lepiej dokonają rewizji swoich ostatnich decyzji zanim zostaną generałami bez armii.

Czy powrót Ziobry i przyłączenie się Gowina byłoby akceptowalne przez wyborców PiS? Zakładam, że ludzie cieszą się z powrotu Jacka Kurskiego, ale jednocześnie mają nadzieję, że do czynnej polityki nie uda mu się powrócić.

Takie powroty zawsze wywołują emocje i nie od razu wszystkim musi się to podobać. Gdy do PiS powracali Kazimierz Michał Ujazdowski i Jarosław Sellin, to też nie od razu wszyscy byli z tego powodu szczęśliwi. A dziś? Kto w ogóle o tym jeszcze pamięta? Jeśli zaś chodzi o wyborców, to przykład Marka Jurka, który w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego zdobył mandat ze świetnym wynikiem z warszawskiej listy Prawa i Sprawiedliwości jest najlepszym przykładem otwartości naszego elektoratu na integrację prawicy.

Które z wystąpień na Kongresie zrobiło na Panu największe wrażenie? Jak ocenia Pan przemówienie Piotra Dudy? Na pewno potrafi przemawiać, ale czy to nie jest tak, że jak trzeba, to zawsze się pokaże i nic za tym nie idzie?

Każde z wystąpień miało swoją wagę i nie chciałbym teraz przypisywać sobie roli recenzenta czy arbitra, który będzie dokonywał politycznej oceny znaczenia słów i deklaracji, które tam padały. Zwrócę natomiast uwagę na mało obecne w medialnych relacjach, a ważne słowa, jakie wypowiedział poseł Andrzej Smirnow. Ten wieloletni polityk Platformy Obywatelskiej mówił o tym, jak wiele osób w 2005 r. liczyło na koalicję PO–PiS, mówił o tym, jak bardzo wyobrażenia o PO z roku 2005 różnią się od tego, czym jest ta partia w chwili obecnej. Skoro on rozczarował się Platformą (a jest przecież posłem wybranym z jej listy) i chce dziś budować przyszłość Polski z Prawem i Sprawiedliwością, to taką samą drogę intelektualnej refleksji mogą pokonać liczni wyborcy, którzy jeszcze ostatnio głosowali na PO. To niezwykle ważne, bo konsolidacja prawicy i mobilizowanie tzw. twardego elektoratu ma duże znaczenie, ale musi być uzupełnione otwarciem na tych, którzy głosowali na PO, zostali oszukani, a dziś ciągle jeszcze mają obawy czy oddać swój głos na Prawo i Sprawiedliwość.

O kogo sam osobiście powiększyłby Pan jeszcze obóz zjednoczony wokół PiS-u? Są takie osoby bądź ugrupowania?

Moje osobiste sympatie czy antypatie nie mają większego znaczenia. Prawo i Sprawiedliwość to formacja wielu nurtów polskiego patriotyzmu i każdy znajdzie w niej swoje miejsce jeśli rzeczywiście zależy mu na przyszłości naszego Państwa. Warto tylko zawsze pilnować, tego by na pierwszym planie był interes Polski, a osobiste ambicji, które u polityków są czymś naturalnym i zrozumiałym, go nie przesłaniały.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych