Łukasz Warzecha: Dobrze, że nagranie z Giertychem ujrzało światło dzienne. Ale pokazane dzisiaj staje się kołem ratunkowym dla rządu Tuska

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Dobrze, że nagranie rozmowy Romana Giertycha z Janem Pińskim i Piotrem Nisztorem ujrzało światło dzienne. Ale to jednak rozmowa z całkiem innego przedziału niż wcześniej publikowane i pokazana dzisiaj, staje się kołem ratunkowym dla rządu Tuska.

Ilekroć w polskiej polityce wydarza się coś istotnego, staram się na to patrzeć oczami zwykłego Polaka, średnio zainteresowanego życiem publicznym. Komentatorzy i ludzie mocno wciągnięci w politykę popełniają często błąd polegający na tym, że przypisują wszystkim swój własny poziom zainteresowania i rozeznania. Tymczasem – co wiedzą doskonale specjaliści od politycznego marketingu – w oczach opinii publicznej pojawiają się tylko migawki, uogólnienia, pojedyncze obrazy. Nie ma tam miejsca na szczególarskie rozważania i dzielenie włosa na czworo.

Po pierwszych nagraniach, które opublikowało „Wprost”, zostało kilka wyrazistych obrazów, nadal funkcjonujących w publicznej świadomości.

Ludzie władzy popijający i zajadający luksusowe dania za nasze pieniądze. Dwóch panów z wpływowych kręgów, z których jeden prosi drugiego, żeby pomógł mu rozwiązać problemy ze skarbówką. Innych dwóch panów, którzy załatwiają jakąś finansową kombinację, żeby uwalić PiS. Najbardziej żulerskie przekleństwa, płynące z ust wszystkich bohaterów spotkań. Ogólnie – traktowanie państwa jak swojego poletka przy wyczuwalnej pogardzie dla obywateli. I kilka ładnych mouth bite’ów: „Ch…, dupa i kamieni kupa”, „Teraz to, k…, benzyna może być nawet po siedem złotych”.

Inne sprawy giną. Ale opinia publiczna bardzo dobrze wychwytuje to, co stanowi esencję rozmów i zarazem najbardziej może zaszkodzić obecnej władzy. Również to, że bohaterowie rozmów to wyłącznie ludzie z jej kręgu.

Publikacja rozmowy z Giertychem ten obraz zakłóca, zaciemnia i burzy jego wyrazistość. Chodzi tu przecież o człowieka, który w żaden formalny sposób nie był i nie jest związany z obecnie rządzącymi – może poza tym, że był pełnomocnikiem kilku z nich. Sprawy, których dotyczy rozmowa, także są z innego porządku. Owszem, to kwestie skandaliczne, za które Giertych powinien zapewne ponieść odpowiedzialność także jako adwokat, ale nie dotyczące bezpośrednio funkcjonowania państwa. I w hierarchii znaczenia stawiałbym je zdecydowanie niżej niż dialog Belki z Sienkiewiczem, Nowaka z Parafianowiczem czy nawet barwną konwersację Pawła Grasia z Jackiem Krawcem.

W gruncie rzeczy rozmowa z udziałem Giertycha jest z całkiem innej parafii niż wcześniej publikowane, ale znaczna część odbiorców będzie ją zapewne odbierać jako ciąg dalszy cyklu. Bo ten sam tygodnik, bo następstwo czasowe. I tu się pogubią.

Nie wiem, dlaczego „Wprost” zdecydował się opublikować rozmowę akurat teraz. Mówiąc szczerze, wydaje mi się to pomysłem dość nieszczęśliwym, bo to afera, którą rozpętała publikacja wcześniejszych nagrań, powinna być nadal analizowana i opisywana.

Publikacja rozmowy z Giertychem wygląda albo na rozpaczliwą próbę podtrzymania zainteresowania (to jest wersja z użyciem brzytwy Ockhama), albo też gra, która się toczy, wymagała, aby właśnie teraz dać premierowi trochę wytchnienia i pretekst do wyciszenia poprzedniej sprawy.

Trzeba właściwie widzieć hierarchię ważności. Niezależnie od tego, jakie uczucia może budzić trio Giertych – Piński – Nisztor, nie jest to jednak to, co powinno skupiać naszą uwagę.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych