Polska jest rozbrojona medialnie. Zadaniem największych telewizji, rozgłośni, tytułów prasowych czy portali internetowych jest ordynarna walka z Polakami.
Brzmi to groźnie, ale taki jest stan rzeczy. Nie ma litości w ogłupianiu, nakręcaniu, napuszczaniu czy podpuszczaniu. A zbiorowe pranie mózgu może prowadzić do wielu groźnych chorób i dewiacji. Potem przyjmuje się jakiś pseudonim: Azor, Cesia, Mandzi i dawaj afiszować się z ku ku na muniu dopisując komentarze bredzące choćby na portalu „wPolityce.pl”. To jednak jest najmniejszy problem.
Gorzej, że Bogu ducha winny obywatel nie zaszyty w pustelni bezinformacyjnej, dostaje się w wir wydarzeń, których nie jest w stanie precyzyjnie zinterpretować. Atakuje się go galimatisem pojęciowym i werbalnym. Powoli nasza przestrzeń publiczna zmienia się w psychuszkę light, gdzie otumanieni tubylcy zderzają z kompletnie niezrozumiałym przekazem.
Afera z taśmami podsłuchowymi jest najlepszym przykładem jak kontrolowane przekaziory i dziennikarze pozostający na usługach mogą wzburzyć fale bełkotu do 10 w skali Bzdurorta.
Jakieś zdania z podsłuchu, jakieś wulgaryzmy, jakieś szemrane interesiki, jakieś rachunki płacone ze służbowych kart, willa Kwaśniewskich w Kazimierzu, Mosze Kantor, Azoty, Jan Kulczyk, Paweł Tamborski, Giełda Papierów Wartościowych, Ciech, Ministerstwo Skarbu Państwa, premier Tusk, PSL, redakcja „Wprost”, kelnerzy, handlarz węglem….
I kombinuj człowieku!
Widać, że ściera się sitwa z sitwą, jeden układ agenturalny z drugim układem agenturalnym, i że w grę wchodzą ogromne interesy. I co? I nic.
Reszta to imponderabilia.
Trudno się już połapać co ma służyć rozwodnieniu sprawy, co zaciemnieniu, co przykryciu, co odwróceniu uwagi, co atakowi na drugorzędnego gracza, co wyeliminowaniu dużego misia.
Prym wiodą watki poboczne. Taki minister spraw zagranicznych największy uszczerbek wizerunkowy poniósł nie jako nieudacznik dyplomata, tylko jako sknera, co nie może honorowo wysupłać na rachunek, tylko targuje się, że może zwróci za „zbyt drogie” wino. Oksfordczyk nie ma co.
Pozostajemy na łasce i nie łasce „wajchowych”. Pomiędzy 19:00 a 20:00 atak propagandowy płynący z ekranów jest tak samo brutalny jak w okresie stanu wojennego. Nawet te same twarze co wtedy się widuje.
Jak niebezpieczne jest działanie mediów sterowanych przez nie wiadomo kogo (choć łatwo się domyślić) przekonujemy się nieustannie.
Na uniwersytetach pewnie kiedyś będzie obowiązkowy wykład „Manipulowanie opinią publiczną na przykładzie katastrofy smoleńskiej”. Wmówienie wielomilionowemu narodowi, że prezydent, jego małżonka i 94 osoby pełniące znaczące funkcje w państwie zginęły, bo naciski, mgła, brzoza, bałagan, pijany generał, to jest coś wartego odnotowania.
A teraz przy okazji taśm to się nam wmawia już nawet nie wiadomo co.
Czytając kryminał czy oglądając film sensacyjny mamy gwarancję, że na końcu będzie jakieś rozwiązanie intrygi.
U nas wpadliśmy w aferalną „never ending story”.
Polskie media są tak przeżarte indoktrynacją, że dawno przestały być użyteczne dla państwa, a stały się niebezpiecznym narzędziem w rękach naszych wrogów.
Bez zakończenia tego stanu rzeczy wyginiemy jak Apacze i skończymy w rezerwacie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/204012-bez-wyrwania-mediow-wajchowym-spoleczenstwo-dostanie-umyslowego-kociokwiku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.