Smirnow o PO: "Trwanie tego rządu jest szkodliwe dla kraju. To nie jest ta sama partia, do której wstępowałem"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

To nie jest ta sama partia, do której wstępowałem. W terenie trzymają się jej ludzie, którzy mają w tym osobisty interes. Nie wiążą ich ani idee, ani cele, tylko posady

— mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” poseł Andrzej Smirnow, który po 12 latach opuścił Platformę Obywatelską wskutek głosowania przeciw wotum zaufania dla premiera Donalda Tuska.

Wchodząc do Sejmu, liczyłem na to, że uda mi się wdrożyć pewne zmiany, np. w systemie kształcenia oficerów wojska, bo przez ostatnie lata przygotowywałem projekty reform w tej sprawie. Ale po aferze podsłuchowej jestem pewien, że trwanie tego rządu jest szkodliwe dla kraju, bo powoduje marazm i niewdrażanie potrzebnych rozwiązań. Nie podoba mi się też takie dokręcanie śruby posłom i zmuszanie ich do określonych zachowań

— dodaje Smirnow, wskazując jak silne naciski na posłów wywierała Platforma, by utrzymać stanowiska:

Poseł zgodnie z konstytucją jest przedstawicielem narodu i powinien być samodzielny. Oczywiście w określonych sprawach musi być dyscyplina, ale to powinno być wcześniej uzgodnione. W tym przypadku nie było żadnych uzgodnień. Przyszedł premier, powiedział, że najważniejsze jest wyjaśnienie, kto nagrywał urzędników państwowych, bo to grozi państwu, i poszedł. A potem na sali plenarnej usłyszeliśmy, że ma być głosowanie nad wotum zaufania.

Zdaniem byłego posła PO afera podsłuchowa świadczy o słabości państwa.

Mamy bardzo dużo służb, a dochodzi do tak skandalicznych historii. Z klasą polityczną też coś jest nie w porządku, skoro ministrowie prowadzą takie rozmowy.

— mówi Smirnow, podkreślając że treść nagranych rozmów nie może zostać przemilczana i należy odpowiedzieć na wiele pytań, np. czy rzeczywiście są zagrożone finanse państwa. Były poseł PO zwraca uwagę na „małostkowe płacenie służbową kartą za luksusowe kolacje” i podkreśla, że „w ustabilizowanych demokracjach ministrowie podają się do dymisji z powodu drobniejszych spraw”.

Zapytany o to, czy afera podsłuchowa jest spiskiem kelnerów czy próbą obalenia rządu z inspiracji Wschodu, odpowiada, że „oba warianty są możliwe”:

Mamy u nas mrowie czynnych i nieczynnych agentów jeszcze z czasów PRL, np. tych, którzy pracowali w WSI i w poprzednim ustroju zajmowali się Zachodem, a w wolnej Polsce krajami wschodnimi. Jakie tam były powiązania, to trudno sobie nawet wyobrazić. Nie wykluczam, że część z nich mogła maczać w tym palce.

Podkreśla, że „rząd już został rozegrany, więc trzeba go po prostu zmienić.

Smirnow odcina się od opinii, jakoby operacja likwidacji WSI była błędem.

Przecież PO i PiS jednomyślnie uchwaliły ustawę o WSI. Chcieliśmy likwidacji tej służby i Antoni Macierewicz, który jest człowiekiem odważnym i zdecydowanym, zrealizował wolę Sejmu. To było ogromnie trudne zadanie i Macierewicz mógł się spodziewać reperkusji. Być może popełnił przy tym procesie błędy. Nie potrafię tego ocenić, bo to są rzeczy tajne. Ale nie zgadzam się z tezą, że osłabił nasz kontrwywiad. Powinniśmy głęboko przeanalizować, jaki on był, skoro pracowali w nim niezweryfikowani agenci. Można było odnieść wrażenie, że żaden rząd nie panował nad tymi służbami. Jestem też pewien, że takim osobom, które wykonują trudne zadania państwowe, należy się szczególna ochrona. Mam tu na myśli nie tylko Macierewicza, ale i Mariusza Kamińskiego

— podkreśla były poseł PO. Odnosi się też do działań CBA i próby uchylenia immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu:

Wspólnie z PiS uchwaliliśmy ustawę o CBA, dyskutowaliśmy, czy można wyposażyć tę służbę w prawo do prowokacji, która nie budzi sympatii. Ale wszyscy uznaliśmy, że bez takich metod może być trudno zwalczyć korupcję białych kołnierzyków. Mariusz Kamiński, który jest człowiekiem uczciwym i mocno zaangażowanym w naprawę państwa, realizował to, do czego została powołana jego służba. Być może przesadzał, ale to nie powód, żeby go niszczyć. A całe to głosowanie było podyktowane chęcią zniszczenia Kamińskiego, a najlepiej całego PiS. Gdybym zagłosował za odebraniem mu immunitetu, to potem nie mógłbym spojrzeć w lustro.

Smirnow nie kryje rozczarowania Platformą:

PO z formacji konserwatywno-liberalnej zmieniła się w pragmatyczną partię władzy, co zresztą było widać podczas układania list wyborczych. Tamta partia konserwatywno-liberalna była dla mnie zrozumiała. Dzisiejszej PO nie rozumiem. Miota się od ściany do ściany, pełno w niej konfliktów i od dawna już nie jest drużyną. Premier ma tylko dwóch równorzędnych współpracowników: Jana Krzysztofa Bieleckiego i Janusza Lewandowskiego. Reszta to są jego pracownicy, zatrudniani zadaniowo.

Według byłego posła Platformy, działalność PO szkodzi narodowi.

Popieranie in vitro czy związków partnerskich to w moim pojęciu promowanie szkodliwej, nieuzasadnionej rewolucji obyczajowej niszczącej rodzinę.

Smirnow nie ukrywa, że chciałby, aby „wokół PiS powstała jakaś szersza formacja”. Widzi potrzebę nowej oferty wyborczej, która będzie oparta na PiS. Uważa, że dobrze byłoby wprowadzić osoby dobrze postrzegani przez opinię publiczną, którzy mogliby wpłynąć na zmianę wizerunku PiS i przyciągnąć nowych wyborców.

To oczywiście mogłoby przesądzić o klęsce Platformy, ale dla Polski byłoby dobre, bo mógłby powstać rząd oparty na ideach i złożony z ludzi odpowiedzialnych.

mall / Rzeczpospolita

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych