Czy w III RP „dorzynanie watahy” to nic niezwykłego?! Odmowa przyznania świadczenia Halinie Rosiak rodzi straszliwe pytania

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

W bardzo wielu sprawach spory polityczne są czymś jak najbardziej uzasadnionym, a wręcz pożądanym, ale są też i takie sprawy, w których od osób zajmujących najważniejsze funkcje państwowe oczekuje się działań jednoznacznych.

Takich, które są zgodne z zasadami przyzwoitości. Do spraw tego typu należy bez wątpienia zapewnienie wsparcia ofiarom lub rodzinom nieżyjących ofiar zdarzeń nadzwyczajnych, np. takich, gdy jakaś osoba ginie lub odnosi rany w związku z wykonywaniem przez nią funkcji publicznej. Już to, że zbrodnia dokonana w łódzkim biurze PiS zdarzyła się nie w barze czy na przystanku, ale w miejscu wykonywania działań publicznych, powinno więc stanowić przesłankę do zabezpieczenia osób, które straciły w jej wyniku zdrowie czy najbliższą osobę.

Przestępstwo dokonane przez Ryszarda C. jest jednak jeszcze bardziej wyjątkowe. Zbrodnia, której się dopuścił, jak on sam twierdził, miała podłoże polityczne. Była wynikiem nienawiści, jaką ten były współpracownik MO i były działacz PO, który zdaniem biegłych był zdrowy psychicznie, obdarzał polityków Prawa i Sprawiedliwości. Nie można więc nie wiązać jego czynu z kampanią pogardy, jaką wobec m.in. tej partii prowadzili członkowie obecnego obozu władzy oraz przychylne im media głównego nurtu. Przecież to ministrowie rządu Tuska i członkowie ścisłego kierownictwa rządzącej opcji mówili o potrzebie „dorżnięcia watahy” czy „zastrzeleniu, wypatroszeniu i wystawieniu na sprzedaż skóry lidera opozycji”.

W takiej sytuacji dzisiejsza władza, jeśli chciałaby uratować resztki honoru, powinna wysłać do poszkodowanych swoich najwyższych przedstawicieli, którzy winni zadbać o to, aby niczego im nie zabrakło. W III RP nie było jednak o tym mowy. Dorzynany nożem przez prorządowego ekstremistę asystent posła Jarosława Jagiełły Paweł Kowalski, który cudem uszedł z życiem po ataku Ryszarda C. na biuro PiS, został pozbawiony renty umożliwiającej mu prowadzenie rehabilitacji. Jedną z przyczyn takiej decyzji ZUS-u miało być… posiadanie przez niego wyższego wykształcenia. Urzędnicy uznali bowiem, że jeśli skończył studia, to mimo braku czucia w nodze sam sobie jakoś poradzi. Na pomoc państwa nie mogła również liczyć wdowa po zastrzelonym przez napastnika asystencie europosła Janusza Wojciechowskiego Marku Rosiaku. Decyzja premiera o odmowie przyznania jej specjalnego świadczenia została uzasadniona stwierdzeniem o „braku znamion wyjątkowości” zbrodni w Łodzi.

Polskie państwo przed kompromitacją uratować próbował jeszcze Wojewódzki Sąd Administracyjny, który uchylił decyzję szefa rządu, ale okazało się, że obecnej władzy, której przedstawiciele płacą z publicznych środków po 1500 zł za jedną kolację, żal było przyznać tych paru groszy osobie wywodzącej się z innego obozu politycznego i złożyli oni odwołanie. Korzystny dla premiera wyrok NSA był już tylko przypieczętowaniem tego hańbiącego nasze państwo spektaklu pogardy dla ludzkiej tragedii.

Decyzja w sprawie odmowy przyznania świadczenia Halinie Rosiak rodzi też straszliwe pytania, które zadać sobie powinny osoby funkcjonujące w życiu publicznym: Czy jeśli w Polsce znajdą się kolejni ekstremiści gotowi zabijać w imię poglądów, to reakcja władz ograniczy się do kupienia wieńca na pogrzeb? Czy nie należy w sposób wyraźny i niepodważalny pokazać, że nie ma akceptacji dla wykorzystywania przemocy jako instrumentu walki politycznej? I wreszcie, czy w III RP zabijanie przeciwników politycznych nie jest przypadkiem czymś, co w pewnych określonych sytuacjach możne znaleźć jakąś tolerancję ze strony osób sprawujących najważniejsze funkcje w państwie, jeżeli dotyczy przedstawicieli wrogiego im obozu?

Pytania te są tym bardziej uzasadnione, że obóz władzy i jego tuby propagandowe cały czas prowadzą nagonkę na kolejne środowiska: księży, słuchaczy Radia Maryja, antykomunistów, kibiców, narodowców, ostatnio przeciwników aborcji, a sądząc chociażby po wypowiedziach osób dzwoniących do pewnej prorządowej telewizji, nienawiść do szeroko pojętej prawicy aż kipi ze zwolenników aktualnej władzy.

Nikt nie może więc się zdziwić, jeśli wobec takich, a nie innych działań instytucji państwa w sprawie zbrodni łódzkiej, dojdzie już niebawem do jakiegoś kolejnego aktu przemocy dokonanego „w imię tolerancji” przeciw tym, których nazywa się dziś „oszołomami”, „katolickimi talibami”, „faszystami”, „sektą smoleńską”, „kibolami” czy „antysemitami”….

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.