Radosław Sikorski to prawdziwy recydywista. Szef MSZ nie uczy się na błędach i wciąż popełnia te same, zaspokajając potrzeby swojego delikatnego podniebienia z publicznych pieniędzy. Kiedyś już za to przepraszał i pieniądze zwracał. Jaki efekt? Teraz rachunki są dwa razy wyższe!
Żeby nie było niedomówień. Kolacja Sikorski-Rostowski była służbowa, ale min. @sikorskiradek zapłacił z własnych środków za zbyt drogie wino
— oznajmił na Twitterze rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Marcin Wojciechowski.
Ile kosztuje „zbyt drogie wino”? Przypomnijmy, że kolacja w restauracji Amber Room w Pałacu Sobańskich w dniu 15 stycznia 2014 r. kosztowała podatników - bo koszt pokryto z budżetu MSZ - 1352,25 zł. Kolacja miała być służbowa, gdyż podobno powodem spotkania miała być propozycja objęcia przez Rostowskiego placówki w Paryżu. Podczas tej rzekomo służbowej kolacji panowie dyplomaci wspaniale się jednak bawili, opowiadając sobie świńskie dowcipy. Rechoczący z gwałtu na prostytutce Lepper, to przy nich mały pikuś.
Słyszałem dziś kawał. Agencja towarzyska, oferta promocyjna, cennik. Szef agencji mówi: Panowie: blowjob - 25 złotych. Analjob – 35 zł
— zagaił Sikorski.
To bardzo przystępnie
— rozpływa się w zachwycie Rostowski.
Klient pyta: A klasyczne p…e? A szef burdelu odpowiada: klasyczne nie jest jeszcze w ofercie, bo niestety jestem jeszcze sam
— odpowiada Sikorski.
Po opowiastce salwy rubasznego śmiechu. Po nim Rostowski czuje się zobowiązany do odwdzięczenia się równie chamskim dowcipem.
Przychodzi do burdelu facet i prosi najchudszą dziewczynę. Jedną z najchudszych, wysoką … Gdy dziewczyna się pojawia, klient mówi: proszę jej włożyć obrożę.
— zaczyna Rostowski
Obrożę?
— dopytuje zaintrygowany Sikorski.
Obrożę. Reks (wołanie psa) A ta cała zdenerwowana. Burdelmama zdenerwowana. Reks widzisz? Jak nie będziesz jadł, będziesz tak wyglądać
— zakończył Rostowski, wyraźnie zadowolony, że żart mu się udał.
Sikorski nie chciał być dłużny…
Przychodzi pan Jacek do burdelu. A burdelmama mówi: Panie Jacku, jest pan dziś już trzeci raz
— powiedział szef polskiej dyplomacji, co już na starcie spotkało się z rozbawieniem Rostowskiego.
Kur…a, przez tę sklerozę to się zapierd…ę na śmierć
— zakończył Sikorski.
Dowcip wyraźnie rozbawił Rostowskiego, bo podsumował:
Piękne.
Tak chyba rozmawiają dyplomatołki.
To jednak nie pierwsza kolacja ministra Sikorskiego sfinansowana z budżetu MSZ. Sześć lat temu „Fakt” opisał wizytę ministra w eleganckiej restauracji na Saskiej Kępie. Minister Sikorski spotkał się tam wówczas z żoną i „przyjaciółmi rodziny”. Niestety za kolację nie zapłacił. „Jak zawsze” (relacja kelnera) poprosił o fakturę przelewową na MSZ. I wówczas menu było dość wyszukane:
Cielęcina w sosie truflowym, stek z tuńczyka i gęsie wątróbki. Do tego francuski szampan i butelka czerwonego hiszpańskiego wina
— wyliczał „Fakt”.
Rachunek w eleganckiej restauracji, który od obsługi otrzymali dziennikarze, opiewał wówczas na prawie 650 zł. Przez sześć lat minister podwoił więc stawkę. Wówczas w dniu publikacji Radosław Sikorski przeprosił na antenie radia i zapewnił, że ureguluje rachunek z własnego (liczonego w milionach) majątku. Może przeprosił, może i uregulował, ale ile takich quasi służbowych kolacji na koszt podatnika minister zjadł przez tych sześć lat i ile one w sumie kosztowały? To może wiedzieć tylko minister Sikorski. Przecież Julia Pitera straciła zainteresowanie tropieniem wydatków z pieniędzy służbowych gdzieś na etapie dorsza za 8 złotych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/203159-recydywista-sikorski-raz-juz-przepraszal-i-pieniadze-zwracal-jaki-efekt-teraz-rachunki-sa-dwa-razy-wyzsze