Od razu wyjaśnię. Nie wiem, czy Marek Borowski jest żonaty, czy może ma „męża” – w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe – i przyznam, że w ogóle nie interesuje mnie życie prywatne byłego marszałka. Co zaś dotyczy „robienia laski”, copyright należy do ministra Radosława Sikorskiego, który wprowadził ten zwrot na polityczne salony.
I od razu przyznam się, że tytuł, excuse-moi, jest wyssany z palca, czy - jak mawia sam Marek Borowski - jest „wpuszczaniem w maliny” i takim samym wybiegiem, jakiego dopuścił się pan marszałek we wczorajszych „Faktach po faktach” (TVN24).
To jest dość obrzydliwe, temu trzeba się przeciwstawić
— stwierdził mianowicie, koncentrując się w komentarzu do tzw. afery taśmowej na tym, że w ogóle podsłuchiwano, nie zaś na kompromitujących rząd wypowiedziach kolegów polityków, które niezależnie od kloacznego stylu kwalifikują się do rozpatrzenia przed trybunałem. Ci, którzy tego się domagają, ulegli - zdaniem Borowskiego - „kloacznemu dziennikarstwu”.
Zacznijmy od tego, że podsłuchiwanie jest przestępstwem
— skwitował pan senator, de domo SDPL. Bo, gdyby nie te nagrania, autorytet polityków byłby nieposzlakowany, a ujawnienie przez pismaków treści ich „prywatnych rozmów” podminowuje fundamenty państwa polskiego… W tym kontekście można tylko załamać ręce i współczuć Markowi Belce, Jackowi Rostowskiemu, Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, Radosławowi Sikorskiemu i kto tam jeszcze wypłynie z nagrań, z powodu bezczelnego „okradzenia” ich z prywatności, ergo, szacunku, jakim dotąd się cieszyli. Jak ubolewa Borowski, Polska to: „kraj, w którym nie można spokojnie rozmawiać”.
Można rzec, nie ma skutków bez przyczyny. Problem tylko w tym, kto i co ma za przyczyny właśnie. Według Borowskiego i innych „adwokatów” udziałowców afery podsłuchowej, powodem kryzysu politycznego w naszym kraju nie jest to, co wygadują po kątach członkowie rządu, czy szef banku emisyjnego (sic!), co knują i kombinują, lecz sam fakt, że zostali nagrani… Witamy w bantustanie!
Na koniec pozostaje mi wyjaśnić związek tytułu o rzekomym przyłapaniu żony Marka Borowskiego in flagranti na parkingu, podczas czynności obrazowo przedstawionej przez ministra Sikorskiego. Otóż, całkiem hipotetycznie, gdyby coś takiego się zdarzyło, gdyby coś takiego było potajemnie nagrywane przez półtora roku, czy hipotetyczny „rogacz” Borowski uznałby te nagrania za niebyłe, bo zdobyte potajemnie, i nie wniósłby o rozwód…? Że głupi przykład, że poniżej pasa? Cóż, jacy politycy i ich logika, takie przykłady…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/202935-zona-borowskiego-przylapana-na-zdradzie-czy-marszalek-wystapi-o-rozwod-witamy-w-bantustanie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.