Chorizo, czyli złodziej. Znalazł sobie Tusk obrońcę. Hiszpańskiego premiera uwikłanego w głośny skandal korupcyjny. Ma nadzieję, że wywinie się jak Rajoy?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Adam Warżawa
Fot. PAP/Adam Warżawa

Podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Hiszpanii, liderem centroprawicowej Partii Ludowej (PP) Mariano Rajoyem premier Donald Tusk ogłosił, że nie wyciągnie żadnych konsekwencji wobec ministrów uwikłanych w aferę podsłuchową.

Winnymi całego zamieszania nie są jego zdaniem nagrywani tylko nagrywający. A ich celem jest „destabilizacja polskiego państwa”. „To atak na polskie państwo, który trzeba odeprzeć wspólnymi siłami: dziennikarzy, polityków i wszystkich zaangażowanych w życie publiczne” – stwierdził.

Hiszpański premier pośpieszył mu z pomocą. „Hiszpania i Polska mają wiele wspólnego. Nielegalne nagrania są zamachem na podstawowe prawo człowieka do wolności i swobody” – oświadczył Mariono Rajoy. I trudno mu się dziwić. W końcu sam jest uwikłany w toczącą się od ponad roku głośną aferę korupcyjną. I mimo tego wciąż jest u władzy. Zawdzięcza to  w dużej mierze tej samej taktyce, którą zdaje się, planuje zastosować także i Tusk. Polega ona na oskarżaniu wszystkich krytyków, nieposłusznych dziennikarzy i opozycję o „brak patriotyzmu” i szykowanie „zamachu stanu”.

Nie bez powodu na taśmach ujawnionych przez „Wprost” minister Sienkiewicz chwali hiszpańskiego premiera za stanowczość, z jaką potrafił ukrócić skandal związany z rzekomo nielegalnym finansowaniem Partii Ludowej.

Rajoy i inni czołowi dygnitarze PP oskarżani są o to, że przez lata przyjmowali nielegalne dotacje od firm, przeważnie budowlanych. Podobno pieniądze przekazywano gotówką, w walizkach i kopertach. Tak twierdzi były skarbnik partii Luis Barcenas. Rajoy miał osobiście inkasować między 1999 a 2008 rokiem ok. 25,2 tys. euro rocznie. W zamian firmy otrzymały dochodowe zlecenia i kontrakty o łącznej wartości 12,3 mld euro.

W języku hiszpańskim na złodzieja, mówi się „chorizo”, słowo znane nam jako nazwa dla ostro przyprawionej, czerwonej kiełbaski. I tak wielu Hiszpanów określa dziś Rajoya. Jemu udało się jednak dość zręcznie odwrócić kota ogonem. Najpierw długo milczał, potem oskarżył swych krytyków o „próbę destabilizacji Hiszpanii”, jak dziś Tusk oskarża autorów taśm o próbę destabilizacji Polski.

Według Rajoya skandal szkodzi wizerunkowi Hiszpanii zagranicą, w chwili głębokiego kryzysu gospodarczego i rosnącego bezrobocia, dlatego powinien ucichnąć. „Obarczanie mnie odpowiedzialnością za skandal (Rajoy jest szefem partii od 2004 r.) może podpalić cały kraj” – przekonywał. I dodał: „Każdy kto wieży naszemu byłemu skarbnikowi nie jest patriotą”. Ponieważ PP ma stabilną większość w parlamencie, ta sztuczka mu się udała.

Brzmi znajomo? Podobny dyskurs serwują nam obecnie Tusk i consortes. Oraz mainstreamowe media. I istnieje uzasadnione ryzyko, że u nas skończy się dokładnie tak samo.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych