Premier Tusk ma krótką pamięć. W 2006 r. po ujawnieniu taśm Renaty Beger dziękował dziennikarzom za „obronę demokracji”
— mówi mecenas Andrzej Lew-Mirski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.**
wPolityce.pl: Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli dziś do redakcji tygodnika Wprost i posługując się pismem z prokuratury zażądali wydania wszystkich nagrań z tzw. afery taśmowej. To atak na niezależność dziennikarską?
Andrzej Lew-Mirski: Jeżeli prokuratura wydała tzw. nakaz przeszukania, czyli było postanowienie prokuratora, że należy przeszukać lokal pod określonym katem, bo popełniono przestępstwo, to można wprawdzie rozważać, czy godzi to w niezależność dziennikarską, ale trzeba się temu i tak podporządkować. Potem zawsze można pisać zażalenia, ale gdy takie postanowienie jest, ciężko się temu przeciwstawić. Gdybym jednak miał być adwokatem diabła to powiedziałbym, że owe postanowienie prokuratury zostało wydane w celu wykrycia potencjalnego sprawcy nagrań. A ja mam poważne wątpliwości czy w ogóle istnieje taki „sprawca”. Bowiem te nagrania moim zdaniem wcale nie muszą być nielegalne. Jeżeli ktoś jest świadom popełnienia przez kogoś innego przestępstwa, to ma obowiązek zareagować. Reakcja może być różna. Może polegać m.in. na ujawnieniu tego przestępstwa opinii publicznej. Tak stało się w przypadku tych nagrań.
Prokuratura i premier Donald Tusk mówią jednak o „nielegalnych działaniach”, mało tego, szef rządu nazwał nagrania wręcz „próbą zamachu stanu.”…
Premier Tusk ma krótką pamięć. W 2006 r. po ujawnieniu taśm Renaty Beger dziękował dziennikarzom za ujawnienie rozmów między posłanką Samoobrony a prominentnymi politykami Prawa i Sprawiedliwości, o jej poparciu ówczesnej rządzącej partii i korzyściach, jakie w zamian za to mogłaby otrzymać. Mówił o ratowaniu demokracji. I obowiązku dziennikarzy ujawnienia tego typu afer. Twierdził wręcz, że tylko dlatego, że istnieją niezależni dziennikarze możemy spać spokojnie. Tyle, że ta sprawa dotyczyła PiS’u. Teraz, gdy uderza w Platformę, jest oburzony. Powtarzam: można bez problemu uznać nagrania z rozmów Belki z Sienkiewiczem za legalne. Służące demokracji. Szajka kolesi handluje Polską i należy to ujawnić. Istnieje nawet obowiązek, by to ujawnić. Ten, kto te rozmowy prominentnych polityków PO nagrał działał więc w celu społecznie pożytecznym. Tą tezę da się bez problemu obronić, nawet jeśli nie wiemy kto to jest.
Czy prokuratura nie powinna raczej zajmować się tym, co było na taśmach, zamiast nękać dziennikarzy?
To, że prokuratura zajmuje się tymi, którzy nagrania ujawnili, zamiast ścigać Belkę i Sienkiewicza, no cóż, sorry, taką mamy Polskę, jak mawiają niektórzy. Trzeba wyrwać kontrrewolucję razem z korzeniami. I zapobiec publikacji kolejnych taśm. Niestety niewiele można tu zrobić. Można się rzucać, ale wtedy zwiążą, zakują w kajdany i w ruch pójdzie pała.
Rozmawiała Aleksandra Rybińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/201292-mec-lew-mirski-ten-kto-nagral-belke-z-sienkiewiczem-dzialal-w-celu-spolecznie-pozytecznym-a-to-ze-abw-neka-dziennikarzy-coz-sorry-taka-mamy-polske-nasz-wywiad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.