Kto ukradł prokuraturę włącznie z generalnym Seremetem? Wszyscy jesteśmy zakładnikami zdeprawowanej III RP

Wszyscy staliśmy się zakładnikami zdeprawowanego systemu III RP. Analiza mafijnych rozmów wysokich urzędników państwowych jest konieczna, lecz nie zastąpi procedur, które w każdym europejskim kraju już dawno by zastosowano.

Wystarczy przypomnieć błyskawiczną dymisję byłego prezydenta RFN. W grudniu 2011 r. Bild doniósł o dziwnej pożyczce Wulffa. Ten, jako premier Dolnej Saksonii, pożyczył na korzystnych warunkach około pół miliona euro od żony znajomego biznesmena. Pieniądze te miały służyć ówczesnemu premierowi landu do zakupu domu pod Hanowerem. Natychmiast po publikacji Bilda prokuratura hanowerska wszczęła wstępne śledztwo. Niemcy, to jak wiadomo służbiści, o czym niedawno przekonał się były europoseł Protasiewicz po incydencie na lotnisku  we Frankfurcie nad Menem.

Hanowerscy prokuratorzy nie wzięli pod uwagę, że prezydent Wulff jest bliskim kolegą partyjnym kanclerz Angeli Merkel. Nadgorliwców prawnych nie obchodziło to, że śledztwo dotyczyło urzędującego prezydenta Niemiec i że może uderzyć w notowania rządzącej partii i wizerunek RFN. Ordnung muss sein (porządek musi być), więc po półtoramiesięcznym śledztwie w tej sprawie, 16 lutego 2012r. prokuratura skierowała wniosek do Bundestagu o odebranie Christianowi Wulffowi immunitetu. Następnego dnia, po złożeniu wniosku prokuratury, prezydent Ch.Wulff podał się do dymisji.

W toku procesu, który kończy się w tym roku, sprawa pożyczek została wyjaśniona na korzyść Wulffa. Niestety, niemieccy służbiści sądowi dopatrzyli się sumy 737 euro, które pewien przedsiębiorca przeznaczył na opłacenie luksusowego hotelu dla państwa Wulff. Oskarżony nie potrafił wyjaśnić rozliczenia się z tej ogromnej sumy. Niemiecki sąd zaproponował mu ugodę odstępując od konsekwencji karnych. Wulff musi tylko wpłacić kilka tysięcy euro na cele charytatywne. Kariera polityczna Wulffa legła w gruzach przez głupie 737 euro opłaty hotelowej. W naszym Bantustanie prawnym tak nieludzkie postępowanie prokuratorów i sędziów wobec ludzi establishmentu jest niewyobrażalne. Jolanta Kwaśniewska, nie mówiąc o jej mężu, byłym prezydencie, nie została nawet przesłuchana przez prokuraturę w sprawie willi w Kazimierzu nad Wisłą. Generalny Seremet stwierdził, że przesłuchanie jej nie wniosłoby nic do sprawy, która wkrótce została umorzona. Konieczne jest natomiast przesłuchanie Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA, który ujawnił dziwne operacje finansowe państwa Kwaśniewskich.

Prokuratura, prowadząca jak zwykle intensywne śledztwo (od dwóch lat) w sprawie afery Amber Gold, nie przesłuchała także Józefa Bąka. Przypomnę, że pod takim nazwiskiem pracował dla OLT Ekspres syn premiera Michał Tusk. Pobierał stosowne wynagrodzenie z pieniędzy ukradzionych obywatelom przez piramidę finansową. Podejrzewam, że i jego przesłuchanie nie wniosłoby nic nowego w śledztwie, a tylko zaszkodziło wizerunkowi tatusia Michała. Prokuratura polska nie musi małpować okrutnych niemieckich wzorców. I dlatego prokurator generalny nie wszczyna śledztw na podstawie doniesień prasowych, jak to jest przyjęte w RFN i innych cywilizowanych krajach. Naciski prezesa Belki na odwołanie Rostowskiego w zamian za gratyfikacje finansowe dla partii i rządu nie niepokoją polskich prokuratorów.

Podobnie zablokowanie działalności służb finansowych, trzepiących żonę Nowaka przez byłego wiceministra finansów, nie wzrusza prokuratorów. Nie jesteśmy Niemcami, więc prokurator generalny nie podejmie żadnych działań przed poniedziałkową konferencją prasową Tuska. Wtedy, być może, rozpocznie się jakieś działanie prokuratury.

Po kilku latach intensywnego śledztwa dowiemy się, ilu Sienkiewiczów, Belków, Nowaków, Wojtuników i Bieńkowskich prokuratura nie przesłuchała, zakładając a priori , że nie wniosą oni nic istotnego w prowadzonym śledztwie. Cóż, wygląda na to, że w nawale przekrętów i afer rządzących, ktoś ukradł nam prokuraturę na czele z generalnym Seremetem. W Polsce wrze po ujawnieniu nagrań „Wprost”, a prokuratorów jakby zamurowało.