Warzecha: Kuriozalny list ambasadorów. W państwie, o którym mówi Sienkiewicz, nawet dyplomaci zachowują się w sposób niedopuszczalny

fot. PAP/ Jakub Kamiński
fot. PAP/ Jakub Kamiński

Wprawdzie barwne określenie „ch…, dupa i kamieni kupa”, które miało wyjść z ust ministra Bartłomieja Sienkiewicza, dotyczyło jednego ze sztandarowych pomysłów gabinetu Tuska – Polskich Inwestycji Rozwojowych – ale, jak słusznie zauważył Robert Mazurek, doskonale opisuje ono całokształt siedmioletnich rządów PO.

W takim państwie ambasadorowie państw obcych poczynają sobie znacznie śmielej niż w państwie, które traktuje siebie poważnie i poważne jest. Tak można wytłumaczyć kuriozalny list, który przed homoseksualną paradą podpisali przedstawiciele 26 państw (w tym osobno Flandrii i Walonii, bo Belgia to, jak wiadomo, non-state). Tym ciekawsze, że inicjatywę zapoczątkowała właśnie ambasada Belgii.

W gronie sygnatariuszy znaleźli się m.in. przedstawiciele Wielkiej Brytanii, USA, Argentyny, Kanady, Australii, a nawet Litwy.

Oto jego treść:

Z okazji tegorocznej warszawskiej Parady Równości chcemy wyrazić nasze poparcie dla starań o uświadamianie opinii publicznej w kwestii problemów jakie dotykają środowisko gejów, lesbijek, osób biseksualnych, transpłciowych i interseksualnych (LGBTI) w Polsce. Uznajemy przyrodzoną i niezbywalną godność każdej jednostki, o której mówi Powszechna Deklaracja Praw Człowieka. Szacunek dla tych fundamentalnych wartości, pielęgnowanych przez wspólnotę idei jaką jest Unia Europejska i Rada Europy, zobowiązuje rządy do ochrony wszystkich swoich obywateli przed przemocą i dyskryminacją oraz do zapewnienia im równych szans. Aby to umożliwić, musimy wspólnie pracować na rzecz tolerancji i akceptacji. Składamy hołd ciężkiej pracy środowisk LGBTI w Polsce i na całym świecie, jak również pracy wszystkich ludzi w rządach i organizacjach pozarządowych, których celem jest zapewnienie przestrzegania praw osób LGBTI oraz zapobieganie dyskryminacji motywowanej orientacją seksualną czy tożsamością płciową. Prawa osób LGBTI są prawami człowieka i powinien ich bronić każda i każdy z nas.

Jest to, ni mniej ni więcej, ale najbardziej klasyczny przykład mieszania się dyplomatów obcych państw w wewnętrzne sprawy państwa przyjmującego – coś, co w dyplomacji uznaje się za absolutnie niedopuszczalne. Zdarza się to tam, gdzie mamy do czynienia z państwem skrajnie słabym, o statusie quasi-kolonialnym.

No, ale skoro polskie państwo (znów zacytujmy Bartłomieja Sienkiewicza) istnieje tylko teoretycznie, to chyba trudno się dziwić.

Ambasadorowie, którzy list podpisali, muszą oczywiście doskonale wiedzieć, że przedstawiciele mniejszości cieszą się w Polsce pełnią praw, a polskie prawodawstwo w żaden sposób ich nie dyskryminuje. Bo jedyną okolicznością, która – poza wspomnianym quasi-kolonialnym statusem państwa przyjmującego – uzasadnia podobne interwencje, może być sytuacja drastycznego naruszania praw człowieka. W naszym kraju nic takiego się nie dzieje.

Dyskusja o przyznaniu przedstawicielom mniejszości, symbolizowanych coraz bardziej rozbudowanym skrótem (kiedyś wystarczyło „LGBT”, teraz jest jeszcze „I”), kolejnych przywilejów to nasza i wyłącznie nasza wewnętrzna sprawa. W normalnej kolei rzeczy – czyli w szanującym się państwie – wszyscy, którzy list podpisali, powinni zostać wezwani do Ministerstwa Spraw Zagranicznych i poproszeni o wyjaśnienia. To normalna procedura dyplomatyczna w takiej sytuacji.

Oczywiście nic takiego nie nastąpi. A ponieważ nic takiego nie nastąpi, to możemy się spodziewać kolejnych tego typu działań ze strony obcych dyplomatów. Ich motywacje są zapewne różne. Część kieruje się wytycznymi swoich rządów, dla których absurdalnie rozbudowane uprawnienia homoseksualistów są już dziś aksjomatem, część automatyczną poprawnością polityczną, część ma motywacje czysto osobiste.

Chciałbym zatem zwrócić się do podpisanych pod listem dyplomatów i spytać, czy gdyby pełnili swoją misję w Rijadzie, to równie ochoczo podpisywaliby się pod podobnym listem? A jeśli nie, to bardzo proszę wasze ekscelencje, panie i panów, odczepcie się łaskawie od naszych wewnętrznych spraw.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych