Mamy wspaniałe lotniska, ciąg autostrad otwieranych tuż przed wyborami, a komisja z Gdańska nie może trafić do Warszawy. Czy znowu PiS coś spartolił?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Właśnie jesteśmy świadkami kolejnego sukcesu, który objawił się po prawie siedmiu latach rządów Tuska z Grasiami, Nowakami, Arłukowiczami, Gradami i innymi jeszcze indywiduami na miarę przywołanych. Mija doba od zakończenia prostych w liczeniu wyborów, a oficjalnego komunikatu wciąż nie ma. Ponoć komisja z Gdańska nie może w żaden sposób dobrnąć do Warszawy, choć dojechałby już dawno stamtąd nawet kiepski kolarz amator. Szlak podniebny z Gdańska stale jest przecierany przez rządowy samolot transportujący premiera z jego świtą, a czasem nawet narzeczonego jego córki…

W obie strony Donald Tusk lata sprawnie, tanio (dla niego oczywiście) i bez zakłóceń. Tuż przed wyborami służby propagandowe ogłosiły wspaniały sukces, ponieważ z kilkuletnim opóźnieniem przekazano wreszcie do eksploatacji 20 kilometrowy odcinek na trasie Łódź – Gdańsk. Więc nic, tylko gnać tamtędy również z Warszawy, albo i z Gdańska do Warszawy.

Jednak komisja z Gdańska wciąż nie może do stolicy trafić, jakieś haniebne oznakowania, czy co? Nic tylko dywersanci z PiS poprzestawiali znaki, jak czasem zdarza się w czasie wojny, by zmylić jednostki najeźdźcy. Taki wspaniały szlak, a komisarze wyborczy gdzieś błądzą, szwendają się po jakichś bezdrożach, czy ki diabeł? Pogubili kompasy, jeżdżą starymi fiatami bez nawigacji, czy pomylili lotniska z letniskami? Jak się słyszało wypowiedzi najwyższych przedstawicieli organizujących wybory, można spodziewać się wszystkiego. Ale żeby nie trafić do stolicy przez 12 godzin?

Chyba, że … Nie, nie. Rosyjskie serwery działają na pewno bez zarzutu, obsługa też przeszkolona w Moskwie. Tego rodzaju podejrzenia są nie na miejscu, tym bardziej, że moskiewscy specjaliści mają teraz więcej czasu, gdyż z pewnością odcięto ich od dostępu do ukraińskich komputerów. Ponoć ostateczne wyniki mają być podane o 23-ciej. Zdaje się, najpóźniej w całej Unii. Ale to w ogóle o niczym nie świadczy. Przecież liczyć trzeba z rozwagą, odpowiedzialnie i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

Wszelkie podejrzenia, że ktoś coś kombinuje graniczą z szaleństwem. I zapewne premier Tusk wkrótce nam to powie. A jakby nie było, to najwyższy autorytet. Przede wszystkim moralny.

Tomasz Domalewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych