Tadeusz Zwiefka: To bardzo dobry wynik Platformy. W ciągu krótkiego czasu udało nam się zniwelować bardzo dużą 8-9 proc. różnicę, która nas dzieliła z PiS. NASZ WYWIAD

fot. PAP/ Grzegorz Jakubowski
fot. PAP/ Grzegorz Jakubowski

Platforma przez wiele lat lubiła powtarzać, że nie ma z kim przegrać. Czy po tych wyborach zmieniliście zdanie?

Tadeusz Zwiefka, szef sztabu PO: - Te wybory pokazują, że musimy dokonać różnych analiz. Nadal twierdzę, że jeśli PO przegrywa, to sama z sobą, że błędy które wewnątrz partii popełniamy, powodują, że może nastąpić porażka na zewnątrz.

Podczas wieczoru wyborczego mówił pan o sukcesie na miarę Realu Madryt. Dalej pan tak uważa?

— Dalej tak uważam. Cierpliwie czekamy na ostateczny rezultat. Tak czy owak widać, że różnica będzie niewielka. Z pokorą przyjmiemy każdy wynik.

A jeśli ta przewaga będzie na korzyść PiS?

— Już gratulowałem szefowi sztabu PiS, bo to świetny wynik. Pogratuluję raz jeszcze, jeśli się okaże, że to ta partia zwyciężyła. Natomiast będę zawsze mówił, że to bardzo dobry wynik Platformy, że w ciągu krótkiego czasu udało nam się zniwelować bardzo dużą 8-9 proc. różnicę, która nas dzieliła.

Ale tak czy owak to dużo gorszy wynik niż ten z 2009 r. Czy to efekt waszych błędów?

— Nie to nie wynika z żadnych błędów. Wtedy był to wynik rekordowy, który nigdy nikomu nie zostanie dany. Myśmy się spodziewali, że będziemy mieli mniej mandatów. Ale dla mnie jest ważne to, że nasz klub w PE będzie drugą siła polityczną we frakcji ludowej. Tego jeszcze nie było, To będzie stwarzało duże możliwości wpływu na europejską politykę.

Mówi pan, że wynik sprzed 5 lat był nie do powtórzenia. Ale z drugiej strony wybory do PE to wybory dla Platformy najbardziej przyjazne. To wy macie europejskość wypisaną na sztandarach, nie PiS. Ale nie wygrywacie. Czy z tego punktu widzenia ten wynik pana nie rozczarowuje?

— Nie. Wszystkie 7 dotychczasowych wyborów były przyjazne dla PO, bo to ona je wygrała. I jeśli się uda, to te będą ósme.

A jeśli nie?

— To będą pierwsze przegrane po siedmiu zwycięstwach. Ale każdy wynik zmusza do refleksji przed kolejnymi wyborami. Bo nie ma zwycięstwa przekonującego. Gdyby to było zwycięstwo dziesięcioma punktami, ośmioma – moglibyśmy powiedzieć: ok, wszystko jest w porządku, pracujemy tak jak dotąd. Jeśli tak nie jest – a nie jest - to oznacza: Halo panowie – popełniliście błędy i albo je wyeliminujecie, albo was ukarzemy.

A gdyby pan miał wskazać te błędy?

— Na gorąco nie jestem w stanie. Ale na pewno będziemy je analizować.

A z samego przebiegu kampanii jest pan zadowolony?

I tak i nie. Tak dlatego, że udało nam się utrzymać nurt dyskusji dotyczący polityki międzynarodowej, bo tego dotyczyły te wybory. Nie, bo było tego za mało. Powinniśmy jednak za pomocą mediów docierać do Polaków z informacją, czym jest PE, jaka jest tam nasza pozycja i o co w nim walczymy. Bo jestem pewien, że ta wiedza jest wciąż niewystarczająca i to jest jednym z powodów niskiej frekwencji.

Kto jest największym wygranym i przegranym tych wyborów?

— Największym wygranym jest niestety partia Janusza Korwin-Mikkego. To nieszczęście dla Polski i Europy. Największym przegranym jest Europa Plus Janusza Palikota i tych ugrupowań, które się z nim jednoczyły. Po prostu przegrali. Nie mam zielonego pojęcia, co się stało. Muszą to głęboko przeanalizować. Nie muszę ukrywać, że wolałbym w PE widzieć Palikota, partię Zbigniewa Ziobro, czy Jarosława Gowina niż Korwin-Mikkego

Dlaczego Nowa Prawica zdobyła tak wysoki wynik?

— Syndrom nowości. Janusz Korwin-Mikke jest co prawda w polityce od wielu lat. Jeszcze jak byłem sprawozdawcą sejmowym, był jedną z najbarwniejszych postaci na scenie politycznej. Potem zniknął i teraz wrócił. Z hasłami, które były chwytliwe, choć mam nadzieję, że nie popularne. Szczególnie w młodym elektoracie. Ta inność, antysystemowość, to oderwanie się od establishmentu spowodowało, że duża część tych, którzy nie lubią władzy z natury – zagłosowała na niego i jego bardzo złe poglądy.

Not ansa.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych