Kolejny reset z Białorusią inspirowany przez polskie MSZ? Romaszewska: "Nie wiem czy to nadgorliwość niższych szczebli, czy rosyjska lub białoruska agentura działa?"

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Jakieś niepokojące wieści w tę upalną majową sobotę.Czyżby szykowała się kolejna „odwilż” z Aleksandrem Grigoriewiczem Łukaszenką? Bo skoro lepszy od Putina, to wart każdego prezentu dawanego na kredyt i za bezdurno?

— napisała na swoim profilu na Facebooku Agnieszka Romaszewska.

Szefowa telewizji Biełsat w ciekawym wpisie tłumaczy przynajmniej zastanawiające działania resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego.

Ostatnio, poza tym, że po raz pierwszy od ośmiu lat Wspólnota Polska znacząco obcięła finansowanie dla Związku Polaków, pojawiła się jeszcze nowa tendencja lokalna: pomijanie, podczas wizyt polskich oficjeli w Grodnie, spotkań z przedstawicielami polskiej mniejszości - zwłaszcza niezależnego od władz białoruskich (i polskich też) Związku Polaków na Białorusi. Ostatnio tak właśnie postąpił marszałek Jarosław Dworzański z sąsiadującego z Grodnem województwa podlaskiego. Pewnie argumentacja była taka : wicie - rozumicie, lepiej nie drażnić grodzieńskich łukaszenkowców, bo oni się okropnie denerwują spotkaniami z Jaśkiewiczem i tą okropną Borys i mogą dostać kolki wątrobowej… i jak się potem z nimi wódki napić?

— czytamy.

Co zadziwia, to kolejne sygnały świadczące o fraternizacji polskich i białoruskich władz.

Niedawno też w Białymstoku zorganizowano dziwaczną imprezę nazwana spotkaniem polskich i białoruskich samorządowców (tak jak by na Białorusi był jakikolwiek samorząd)…. Najwyraźniej skoro Łukaszenka mrugnął do nas ze trzy razy i dwa razy powiedział, że ważna jest integralność terytorialna Ukrainy to popadliśmy już w taki zachwyt, że tylko kombinujemy, jak się odwdzięczyć…

— pisze Romaszewska.

I puentuje:

Owszem, żeby było jasne: TRZEBA, NALEŻY mieć otwarte kanały komunikacji z Łukaszenką i jego ludźmi. Trzeba rozmawiać, o ile tylko można rozmawiać. Trzeba mieć gotowe pomysły na niewielkie wspólne inicjatywy o ile powstanie dla nich możliwość (choć w poważne „otwarcie”wątpię). Ba, można nawet zaprosić grono łukaszenkowskich aparatczyków do Białegostoku, niech się cieszą, OK….(a nóż chociaż ze trzech nabędzie jakichś skrywanych głęboko wątpliwości co do wydolności i słuszności swojego systemu….) No ale poddawać, na kredyt, póki co ZA NIC, jedyne istotne sprawy i atuty, które Polska ma na Białorusi to idiotyzm i przejaw zdziecinnienia

— dodaje szefowa Biełsatu.

Zdaniem Romaszewskiej za sygnałami może stać MSZ.

Przecież Marszałek Dworzański z pewnością zasięgał opinii służby zagranicznej przed wyjazdem? Choć wydaje mi się to tak zdumiewające, że aż niemożliwe… Przecież w MSZ chyba, mam nadzieję, wszyscy pamiętają jeszcze, ze ostatnia „odwilż” 2010 roku skończyła się ostrym palowaniem i wyrokami więzienia dla opozycji? No i jak udały się ostatecznie tak wiele obiecujące pocałunki z Janukowyczem na Ukrainie?

— pisze Romaszewska.

Publicystka zastanawia się nad reakcją resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego.

Nie wiem czy to nadgorliwość niższych szczebli, czy rosyjska lub białoruska agentura działa? Niemniej dziwne to wszystko. Bardzo dziwne. Na miejscu ministra Sikorskiego to bym tak ochrzaniła nadgorliwców, co już spieszą oddawać pole, żeby im kapcie spadły

  • kończy.

Mamy szczerą nadzieję, że pani Agnieszka ma rację, a resort ministra Sikorskiego odpowiednio zareaguje. Choć patrząc na postać szefa MSZ należy postawić znak zapytania i w tej kwestii…

wwr

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych