"Alfabet Szczerego Przywódcy": Komorowski, Kwaśniewski, Korwin-Mikke, Kowal, Krzywonos

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Znany bloger Seaman przedstawia, wyjątkowo w piątek, kolejny odcinek „Alfabetu Szczerego Przywódcy”. Dziś hasła rozpoczynające się na literą K, cz.2.

Komorowski Bronisław

Nasi resortowi przewodnicy musieli mi długo perswadować, żebym się nie upierał przy swojej kandydaturze na głowę państwa. Dlatego Bronek na początku nie był naszym typem, pomimo że on jest stworzony do żyrandola, jak Korwin-Mikke do muszki, a profesor Niesiołowski do muszek. Są tacy ludzie – mówi Paweł – że się na gościa spojrzy i trzech groszy byś nie dał, ale prawdziwa sztuka to dostrzec w kimś potencjał skryty, często za prozaicznym wąsem.

Bronek miał właśnie taki potencjał. Niby człowiek władzy, na górnych półkach Trzeciej RP od niemal ćwierć wieku, ale pocieszny rubacha, swój chłop, z którym można się nawet z gwinta napić, a to się ludziom zawsze spodoba. Posiadał także niepohamowany ciąg na żyrandol, splendor i światła rampy, że tak powiem. Kabaret jego widzę ogromny – powiedział o nim Paweł z uznaniem, parafrazując mojego ukochanego Wyspiańskiego. I miał rację, bo Paweł zna się na ludziach, jak nikt w rządzie. W końcu i mnie przekonali i tym sposobem posadziliśmy Bronka w Belwederze i teraz siedzi tam w Himalajskiej Koronie, jak przystało na głównego lokatora Pałacu. O tej koronie już pisałem, więc nie będę się powtarzał. Bronek był dobrym kandydatem z tego względu, iż zabezpieczał skrzydło rosyjskie, a jego komitywa z chłopakami „ze WSI”, jak nazywa ich Paweł, była nie do przecenienia. W ten sposób mieliśmy zabezpieczone oba skrzydła, bo niemieckie zabezpieczyłem ja sam, z niewielką tylko pomocą mojego rodzonego dziadka. Poza tym Bronek bardzo podoba się elektoratowi do tego stopnia, że zdobył sobie filuterny przydomek Gajowy, co świadczy najdobitniej o przyjaznej prostocie jego charakteru. Polowania, grzybobrania, bigos, czastuszki przy ognisku, radosne pohukiwania myśliwych i pisk hożych wieśniaczek w ciemnym boru. Te klimaty przysparzają mu szalonej popularności wśród ludu, który przecież przepada za swojacką rubasznością podlaną tłustym dowcipem.

Poza wszystkim bowiem, Bronek jest przeuroczym gawędziarzem i nieraz spłakaliśmy się ze śmiechu z Pawłem, kiedy oglądaliśmy jego występy publiczne. Zwłaszcza, kiedy tłumaczył temu Obamie, co powinien robić prawdziwy mężczyzna, kiedy w domu nie ma co do garnka włożyć. Albo o tych duńskich kaszalotach jak powiedział, to mało się nie zadławiłem. Jednak gdy tylko ochłonęliśmy z tych paroksyzmów wesołości, to natychmiast oddelegowaliśmy Sławka do jego kancelarii, żeby trzymał rękę na pulsie, bo niektóre jego dowcipy mogą nas drogo kosztować. Kochajmy się z nim jak bracia, ale pilnujmy go jak wspólnicy – mówi zawsze Paweł, a w przypadku Bronka to jest niezbędne. Ogólnie dusza człowiek, brat łata, z cicha pęk i z głupia frant. Tylko go do rany przyłożyć i tak trzymać, lecz nie puszczać samopas. Arcyboleśnie prosty, ale przez to ludzki aż do bulu.

Kopacz Ewa

Nomen omen. Ewa to jest autorski wynalazek Pawła. Jako młoda lekarka w sile wieku zwróciła jego uwagę i tak doszła do dzisiejszej pozycji. Najpierw została nasza frontmenką na niwie najszerzej rozumianej służby zdrowia, a po stoczeniu się Schetyny rzuciliśmy ją na odcinek parlamentarny. Nie znam drugiego marszałka Sejmu tak bezgranicznie oddanego idei obywatelskiej demokracji sterowanej. Czasami to wręcz musimy temperować nieposkromione uwielbienie Ewy dla mojej osoby. Paweł ciągle jej przypomina, żeby przy wymawianiu rutynowej frazy „Proszę o zabranie głosu Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska” nie pochylała głowy w nabożnej czci.

A propos kopania, to jej sejmowy bon mot o przekopywaniu na metr w głąb zrobił prawdziwą furorę. Słuchy nawet do mnie doszły, że z wrodzonej nieśmiałości poprosiła o zmianę w stenogramie, gdyż nie w głowie jej tania popularność, woli skupić się na pracy państwowej. I to także świadczy o jej państwowotwórczej naturze. Nie dość, że lojalna, to jeszcze pracowita i skromna.

Korwin-Mikke Janusz

Też na K i z podwójnym nazwiskiem, ale przynajmniej facet dla odmiany. Bardzo pożyteczny delikwent i pocieszny gawędziarz, a gdyby go zabrakło, to musielibyśmy wymyślić coś równie pożytecznego. Przede wszystkim liberał, tak jak ja, a chociaż dzisiaj moje serce przechyla się na stronę socjaldemokracji, to zawsze mam słabość do liberałów, choćby i groteskowych nieco. No, ale najważniejsze, że jak powiada Paweł, on pustoszy scenę polityczną w tym sensie, że polityka ustępuje pola postpolityce, która jest przecież podstawą ustroju obywatelskiej demokracji sterowanej. Jeszcze trzech takich Korwinów na miarę tego jednego i w całej Polsce już tylko my zostaniemy jako poważna siła. No, ale takiego drugiego ze świecą szukać, to co tu myśleć o trzech? Pożyteczni obywatele zawsze występują w naturze w znikomych ilościach.

Kowal Paweł

Nie jest to bynajmniej nomen omen. Mówią o nim „kieszonkowy Geremek”. I to wystarczy za komentarz, rozwinięcie i podsumowanie hasła.

Kozłowska-Rajewicz Agnieszka

Nawet już nie pamiętam, jak ona się znalazła w moim rządzie. Pewnie z unijnego pakietu, razem z polityką równościową i kartą praw podstawowych. Aha, Paweł mi podpowiada, że wyskoczyła nam z sondaży niczym ta Wenus z morskiej piany, jak na słynnym obrazie mojego ukochanego Picassa. Genderystki wyroiły się u nas jak komary po deszczu,  za sprawą tych dziwnych kart i jeszcze dziwniejszych związków, zaczęto nawet przebąkiwać o własnej partii, zatem trzeba było coś dziwakom rzucić i padło na nią.

Z wyglądu niczym się nie wyróżnia, a co do tego równego traktowania, to nie bardzo wiem, bo mnie jakoś nie kręci. Te wszystkie invitry, gendery, bajery, związki takie i owakie…jakie to jest nudne. Czy prawdziwy, stuprocentowy mąż stanu może się zajmować paradami, feministkami, tęczami albo wywiadówkami? Feministką byłem za młodu, a i to niedługo, bo mnie moja Gośka wykorzystała dość szybko. Potem już nie miałem głowy do kobiet.

No, jakoś sobie chyba radzi ta Kozłowska, bo w telewizji mało ją widać, a z sondaży wynika, że partii nie szkodzi, a to grunt w postpolityce. Zresztą, niechby spróbowała zaszkodzić, już Paweł ma oko na te wszystkie genderystki.

Krótkie kroki w reformach

Patrz hasło: jesienna ofensywa legislacyjna

Krzywonos Henryka

Paweł kiedyś powiedział, że obywatelska demokracja sterowana powinna mieć coś w rodzaju maskotki albo oficjalnego logo, tak jak mundial i olimpiada. No i padło na Henię, która jest bardzo wyrazista, zaś jej aparycja niemożliwa do pomylenia z kimś innym. Znana z tego, że jako pierwsza tramwajarka zatrzymała swój tramwaj z powodu odcięcia prądu i tak zaczęła się rewolucja sierpniowa Solidarności. Oficjalnie Henia występuje w roli alegorii wolności wiodącej lud na barykady, jak na tym obrazie, który mi pokazywał mój kolega Sarkozy we Francji. Z tym, że Henia nie pokazuje się tak rozchełstana na klatce piersiowej, jak tamta na obrazie. To by dopiero się działo!

Henia napisała nawet książkę, co w dzisiejszych czasach nikogo nie powinno dziwić. Ja sam to nawet nie pamiętam tytułów tych wszystkich książek, które napisałem. Coś było o Gdańsku i coś o dumie i wściekłości. Albo o solidarności, bo my z Henią mamy podobne literackie natchnienia.

Kublik Agnieszka

Ekspert od wypadków lotniczych, specjalizuje się w teorii i praktyce nacisków. W badaniu katastrof biegła do tego stopnia, że Bronek zachwycony jej osiągnięciami odznaczył ją krzyżem kawalerskim. Dlaczego akurat kawalerskim, to nie wiem, ale nawet nie chcę się domyślać, bo w dzisiejszych czasach człowiek nie jest pewien nawet własnej płci i orientacji, więc jak tu sądzić innych.

Ale ofiarnie współpracuje z naszymi rządowymi specjalistami i tworzą bardzo silną grupę pod wezwaniem „Błąd Pilota”. Z czarnych skrzynek dedukują wspólnie takie dialogi, które się generałowej Anodinie nie śniły, a to już jest nobilitacja w tej dziedzinie. Żaden samolot czy nawet drzwi od stodoły nie mają przed nią tajemnic. To właśnie jej w dużej mierze zawdzięczamy, że stajemy się potęgą światową w dziedzinie badania nacisków na pilotów.

Kwaśniewski Aleksander

Popularny Olek to jest bardzo zasłużonym towarzyszem, którego zasługi dla powstania oraz tryumfu obywatelskiej demokracji sterowanej są nie do przecenienia. Pochodzi z tych samych zasobów kadrowych co Cimoszewicz. On podwalał podwaliny pod fundamenty SdRP oraz III RP (co na jedno wychodzi) i tego już mu nikt nie odbierze.

Ostatnio mocno się zmienił, mówią, że dręczy go jakaś filipińska choroba, której nabawił się w czasie wieloletniego pełnienia obowiązków służbowych. Jak go złapie za goleń, to tygodniami ponoć trzyma diabelstwo. Najgorsze, że nie ufa lekarzom i leczy się domowym sposobem. Ja z własnego doświadczenia wiem, że te egzotyczne przypadłości są najtrudniejsze do pokonania. Przekonałem się o tym w Peru, tej podróży życia rodacy mi nie zapomną do końca życia. Niestety, choroba dokucza mu mocno i utrudnia powrót do poważnej postpolityki, nawet krajowej.

Ostatnio kolega Janusz z partii Europa Plus Nasz Dom Plus Jego Ruch (albo Nasz Ruch i Jego Dom Plus Europa, nie pamiętam takich szczegółów) robił badania i wyszło, że Kwaśniewski przysparza mu w sondażach jeden procent, w porywach do półtora. Paweł poradził więc Januszowi, żeby znalazł z dziesięciu takich Kwaśniewskich, to może zrobimy z nim koalicję rządową. Ale Janusz się czemuś na nas obraził. Stara prawda, że nie można człowiekowi pomóc wbrew jego woli.

Seaman

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych