Michał Kamiński, człowiek elastyczny i wielostronny politycznie odezwał się jak puzon w orkiestrze, głośno i nieprzyjemnie stwierdzając, że „wyborcy PiS to sekta, która już nie oczekuje od Kaczyńskiego zwycięstw. Oczekuje, żeby trwał i był strażnikiem świętego ognia”. A czego strażnikiem chciałby być Misio, człowiek, który tak dobrze się zapowiadał, a zszedł na PO? I przez to, że zszedł, a nawet się sturlał w walce o pozostanie w Parlamencie Europejskim, stracił pewność siebie i wolę walki, potrafi tylko wydobyć z siebie powtarzane od pięciu lat argumenty na przewagę Platformy Obywatelskiej nad Prawem i Sprawiedliwością, a przewaga ta to siedem wygranych wyborów przez ludzi Tuska i siedem przegranych przez partię Kaczyńskiego. I siedem tłustych lat partii Donalda Tuska, która bardzo szybko zamieniła się w sektę „swój do swego, po swoje”.
Michał Kamiński ma przechlapane, bo on pcha się nie po swoje, po cudze, po zawłaszczone przez formację liberalno - postkomunistyczną, jest więc nie swój ale obcy i jako obcy musi wykonywać polecenia doświadczonego postkomunisty, szefa komitetu wyborczego PO, Tadeusza Zwiefki, który był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej od 1976 roku do samego końca PRL-u, do roku 1990.
Nie tylko w głowie Misia zapanował bałagan połączony z niepewnością jutra. Zapanował też w mózgownicach kierowniczych gremiów Platformy Obywatelskiej. Tuska nie wyłączając. Najpierw na szefa kampanii wystawił Jacka Protasiewicza, wprawdzie europosła, ale krętacza, który na dodatek wyróżnił się nietęgą głową, nie dość, że intelektualnie to i alkoholowo, bo mu odbija po dwóch kieliszkach wina. Taki człowiek nie może przewodzić niczemu i nikomu na słynącym z tęgich głów Dolnym Śląsku oraz nad Wisłą. Protasiewicz padł w bitwie o Frankfurt. Zastąpił go Zwiefka, który wprawdzie parał się dziennikarstwem, ale otrzymał wykształcenie prawnicze w roku 1979 i może służyć za wzór wymiaru sprawiedliwości rodem z PRL -u. I w tym też stylu wypowiada się w mediach, zwłaszcza jako autorytet moralny. Na tych studiach prawniczych Biblia była zakazana, nic więc dziwnego, że Zwiefka nie zna Dekalogu ale za to wie co to jest grzech. „Nie kłam” to według niego jedno z przykazań, ale nie wie które. Kłamie jego zdaniem Kaczyński, bo uważa, że Tusk jest wrogiem chrześcijaństwa. A nie jest?
Nie kłam - można by ostrzec Zwiefkę, co to pochodzi z Tucholi i zaszedł tak wysoko, że aż do Brukseli. To nie PiS nabył słynne Pendolino, to nie wojska PiS wkroczyły w 1968 roku do Czechosłowacji, i to nie PiS wprowadził stan wojenny w 1981 roku, ale PZPR, partia Zwiefki. To nie PiS jest winien, że w Platformie Obywatelskiej zabrakło odpowiedzialnych polityków, wyróżniających się inteligencją, wiedzą i postawą moralną. Ta partia dokonuje autodegradacji, zajęta działalnością uboczną, zabezpieczaniem karier i kasy dla swoich. Państwo, społeczeństwo, jego przyszłość są tylko przeszkodą w dążeniu do kariery Zwiefki, Misia, kandydata z Bydgoszczu i Otylii Jędrzejczak.
Oni wszyscy są siebie warci czyli nic nie warci. Na szczęście są jeszcze ludzie przyzwoici i samodzielnie myślący, w odróżnieniu od politycznych papug, które obsiadły wszystkie stanowiska i skrzeczą w przerażeniu, że im zabiorą luksusową klatkę. A bez klatki nie da się żyć osobnikom nie przywykłym do życia w wolności.
Krystyna Grzybowska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/196467-krystyna-grzybowska-dla-wpolitycepl-platforma-obywatelska-czyli-sekta-pod-haslem-swoj-do-swego-po-swoje