Za sdp.pl
W Polsce chęć udziału w eurowyborach zadeklarowało 36% ankietowanych, 58% nie wybiera się do urn, a 6% nie podjęło jeszcze decyzji. To nie są dobre prognozy dla przyszłego polskiego społeczeństwa obywatelskiego. Ale „kropla drąży skałę”.
Ostatnie okrążenie przed elekcją do Parlamentu Europejskiego. W szeregach kandydatów – tłok jak nigdy dotąd. Po prostu wiedza polityków na temat Unii – że jest to pole, gdzie można coś zasiać i zebrać plon, a także uposażeń wyższych niż na Wiejskiej – jest dziś dokładniejsza niż 5 lat temu. Zapewne stąd ten ścisk. Trwa nerwowa krzątanina, partie prześcigają się w obietnicach, zapewniając że tylko z nimi życie Polaków zmieni się w raj. SLD i „3 x tak” dla godziwej pracy (200 zł extra dla każdego emeryta, stawka minimalna 10 zł i ograniczenie umów okresowych), trwa rozdawnictwo pieniędzy, z tych, które pan Zagłoba nazywał dzieleniem skóry na niedźwiedziu. Europa Plus – Twój Ruch proponuje wprowadzić euro „jako lepszego gwaranta polskiego bezpieczeństwa niż tarcza antyrakietowa i NATO”, a wielu zastanawia się, kto im podpowiedział taką bzdurę? Większy rozdział Kościoła i państwa oraz legalizację marihuany – na co Polacy już odpowiedzieli, dając im w badaniach opinii publicznej 3,2% głosów, czyli szlaban na Brukselę. Ale co myśleć o kandydatkach jak Kazimiera Szczuka, która deklaruje „zajęcie się sprawami mniejszości seksualnych”, Weronice Marczuk, której „chodzi o sprawy kobiet”, albo Henryce Krzywonos, która powiedziała, że „przygotuje program po wyborach”? No dobrze, ale z czego będą ją za pięć lat rozliczać wyborcy – z programu, którego im nie przedstawiła? Trwa wyciąganie starych, co nie znaczy, że rozliczonych, skandali, patrz: „afera Piskorskiego” czy stosunek Janusza Korwin-Mikkego do tragedii smoleńskiej – akurat niezły dowód na nieprzewidywalność tego polityka.
W tym krajobrazie pełnym przypadkowych haseł i bałaganu, widać jednak dwie prawidłowości: brak wiedzy polityków – en masse – jak powinien wyglądać program wyborczy, oraz zagubienie wyborców w całym tym chaosie. Bilbordy, plakaty, ulotki, ogłoszenia w mediach, debaty telewizyjne, kręcenie się polityków po Polsce jak w ukropie, tworzą pewną rzeczywistość, która wydaje się wyborców przerastać swoją niejasnością, brakiem czytelności, i od której wolą trzymać się z daleka. A ponieważ nie mają jeszcze dobrej wiedzy o przekładaniu się ich obecności przy urnach na zmiany w kraju czy w Unii, wolą pojechać na działkę, i grillując tam ponarzekać na władzę.
Zgadzam się z prof. Staniszkis, że kampania Prawa i Sprawiedliwości jest tradycyjna i mało wyrazista, ale w istocie jest to jedyne ugrupowanie, które przedstawiło swój projekt na przyszłą Polskę, od bazy wartości do działań PR-owskich. Może nie błyskotliwy, ale przekazujący ludziom informację jaką Polskę chcą budować i do jakiej aktywności ich zapraszają. Nie bez powodu pośród różnych pomysłów marketingowych znalazło się „malowanie jajek wielkanocnych” (tradycja), składanie wieńców na grobie błogosławionego księdza Popiełuszki (szacunek dla Kościoła i antykomunistycznych bohaterów) czy uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej świętemu Janowi Pawłowi II gdzieś w Wielkopolsce. Takie ruchy – choć można byłoby wymyślić bardziej spektakularną, interaktywną formę działań, by porwać wyobraźnię młodych – są jednak sygnałem jakie wartości wspiera PiS. Jest w tym jakaś zborność, koherencja i sens. A zręczne hasło „Służyć Polsce, słuchać Polaków”, to z kolei sygnał, że to ugrupowanie zdaje sobie sprawę z mechanizmów demokracji, np. że europosłowie, to tylko urzędnicy państwowi, wybierani przez społeczeństwo na 5 lat po to, aby mu służyć. Z deklaracji wszystkich innych partii, tych przypadkowych, chaotycznych haseł „od Sasa do lasa”, widać tylko jedno – wielką chęć zabrania się jej kandydatów do Brukseli. Zero wiedzy o etosie służby państwowej, o mechanizmach funkcjonowania demokracji i wysokiej tam pozycji obywatela. Niestety, wciąż panuje model post-carski, post-komunistyczny, gdzie – jak w twerskiej obłasti, opisywanej przez Gogola w „Rewizorze” czy Sowietii przez Ilfa i Pietrowa w „Dwunastu krzesłach” – jednostka nie znaczy nic, musi znać swoje miejsce w szeregu i nie naprzykrzać się za bardzo urzędnikowi, bo się zdenerwuje. Na ulotce PiS widać napis: ”Służyć Polsce, słuchać Polaków”, to dla wyborcy dobry znak – oczywiście, jeśli za tym hasłem pójdą czyny.
Aksjologia wyznacza program, a program informuje wyborcę za czym i przeciw czemu będzie się w Brukseli opowiadał kandydat na europosła, i za jaką Europą upominał. „Europą ojczyzn” czy „Stanami Zjednoczonymi Europy”? Przecież inaczej widzą to konserwatyści, a zupełnie inaczej lewicowi – liberałowie! Jedni będą bronić swego kraju przed zagarnianiem przez Brukselę, jedna po drugiej, kompetencji narodowych, a inni wręcz przeciwnie – namawiać do rozszerzenia unijnej władzy nad ustawodawstwem, polityką socjalną i zagraniczną, zwalczać rodzinę i tradycję oraz powtarzać, że „trzeba płynąć z głównym nurtem”. Dlatego określenie się programowe partii – a nie strzępy typu „zajmę się sprawami kobiet” czy „jestem za legalizacją marihuany” – jest tak ważne. To dla wyborcy rodzaj drogowskazu, przed którym w dniu wyborów staje i rozważa, w którą stronę chce powędrować, czyli jaka Polski go interesuje? Konserwatywna czy lewicowo-liberalna, taka w której w panteonie bohaterów narodowych będzie ksiądz Piotr Skarga i gen. Stefan „Grot” Rowecki, czy Marks i Cohn-Bendit? Przecież to zupełnie różne wizje państwa oraz Unii.
Rozumiem, że Polacy czują się zagubieni. Nad tym ich zagubieniem pracowało wiele pokoleń zdrajców – kolaborantów, najpierw z gubernatorami carskimi, a potem ze Związkiem Sowieckim. Abyśmy nawet nie śnili o ustroju demokratycznym, naszych prawach obywatelskich, pluralizmie partyjnym i medialnym, tym, czym jest i co może osiągnąć społeczeństwo obywatelskie. A przecież to polityka władz, to niezależne media – i konserwatywne i lewicowo-liberalne – powinny mu o jego prawach przypominać. Bo prawa obywatelskie, to jedna z tych ponadpartyjnych wartości – jak prawda, jak uczciwość i przyzwoitość – które winny być wspierane przez wszystkie ugrupowania. Tak więc partia, która sprzeciwia się korupcji, jest za transparentnością działań władzy, opowiada się za dekomunizacją i lustracją czyli uczciwością i przyzwoitością – to program dobry dla wszystkich Polaków, bo chroni ich status oraz interesy. Inne – na śmietnik historii!
Jeszcze jedno: interesują mnie europosłowie, którzy – zamiast sięgać długą łapą i mieszać w sprawach wewnętrznych państw członkowskich – popracują w Europejskim Parlamencie nad wadami i usterkami samej Unii. Podobno UE powstała po to, aby zapobiegać wojnie w Europie – a przecież było Kosowo, a teraz groźba wojny zawisła nad Ukrainą. Przecież to także Europa. Miało się zasypywać rów między bogatą Północą a biednym Południem, a widać, że wcale się nie zmniejszył (patrz: Grecja czy Portugalia). Mówiło się o unii państw – partnerów, a mamy hegemonię jednego super-panstwa, w dodatku tego samego co zawsze. Trzeba zająć się „erozją” państw narodowych – przecież to one miały być podstawą organizacyjną Unii. I wspieraniem społeczeństw tak, aby były zdolne do budowania swoich bytów politycznych, ochrony tożsamości narodowych oraz obrony. Tego oczekuję – i kilka milionów moich Rodaków – od moich kandydatów do Brukseli. Inni – na złom!
Elżbieta Królikowska-Avis
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/196344-na-ostatnim-wirazu-w-szeregach-kandydatow-tlok-jak-nigdy-dotad-po-prostu-wiedza-politykow-na-temat-uposazen-w-brukseli-dokladniejsza-niz-5-lat-temu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.