Ciekawą i pouczającą lekcję praworządności otrzymał (i nadal otrzymuje) jeden z bardziej kontrowersyjnych posłów Twojego Ruchu Artur Dębski. Otóż na początku kwietnia wybrał się on do Londynu, żeby - jak się zarzekał - zrozumieć fenomen emigracji Polaków do Wielkiej Brytanii. Jego „przygodę” z obczyzną, a następnie polskim prawem opisuje „Rzeczpospolita”.
Sprawdzam, jak jest. Chcę się dowiedzieć, czy to, co się mówi o emigracji, jest prawdą
-– mówił przed wyjazdem. W stolicy Wielkiej Brytanii spędził kilkanaście dni próbując przeżyć jako emigrant za 100 funtów tygodniowo, m.in. śpiąc w śpiworze i intensywnie szukając pracy. Jak się okazało skutecznie.
Jak relacjonował w internecie, zatrudnił się w biurze rachunkowym jako „majster z młotkiem”
— przypomina „Rz”.
Przepracowałem sześć dni, z czego cztery spędziłem w papierach, a dwa rozbierałem ścianki, bo robili renowację. Zarobiłem 280 funtów, czyli około 1,4 tys. zł
– chwalił się Dębski, nawet nie zdając sobie sprawy, że kręci bicz na samego siebie.
Rzecz w tym, że Dębski jest zawodowym posłem - z tego tytułu pobiera specjalne wynagrodzenie, ale w zamian nie ma prawa - chyba, że zgodzi się na to marszałek Sejmu - w inny sposób zarobkować. A Dębski nie dość, że w Londynie zarobił parę funtów, to nie raczył poinformować o zamiarze podjęcia dodatkowej pracy marszałek Kopacz.
Nie dopilnowałem tego
-– przyznaje Dębski.
Jednak jadąc do Londynu, nie wiedziałem, czy uda mi się znaleźć pracę
-– dodaje mało przekonująco, skoro przecież m.in. w tym celu jechał do stolicy Wlk. Brytanii, więc musiał brać taką możliwość pod uwagę.
To bez wątpienia naruszenie ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora
— mówi Jerzy Budnik z PO, wiceprzewodniczący Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich.
Marszałek Ewa Kopacz powinna wszcząć postępowanie przed naszą komisją
-– podkreśla.
Ale problemy z komisją i ewentualne upomnienie czy nawet nagana to nic w porównaniu z tym, co może go jeszcze czekać.
Dębski jak gdyby nic odebrał bowiem za kwiecień w całości uposażenie zawodowego posła, choć jako zarobkującemu parlamentarzyście ono nie przysługuje. Owszem, mógłby o nie (lub o jego część) wystąpić, ale musiałby z taką prośbą zwrócić się do Prezydium Sejmu. A tego oczywiście nie zrobił.
Otrzymałem już z Kancelarii Sejmu dokumenty w tej sprawie i bezzwłocznie je złożę. Moje uposażenie zostanie zmniejszone o kwotę zarobioną w Londynie
-– tłumaczy się dowcipnie poseł, sądząc pewnie, że w ten sposób załatwia to sprawę.
Ale nawet i tu nie kończą się jeszcze „londyńskie” problemy Dębskiego - oto bowiem nawet do głowy mu nie przyszło (przy najkorzystniejszej dla niego interpretacji tego faktu), żeby ten extra zarobek wpisać do obowiązkowego rejestru korzyści, choć 30-dniowy termin na wpisanie danych mija za kilka dni. A to już byłoby ewidentnym złamaniem prawa karnego.
Poseł znów mało przekonująco się tłumaczy… nawałem pracy w Sejmie i kampanią wyborczą do europarlamentu.
To, co dla Dębskiego może zakończyć się bardzo poważnymi konsekwencjami, jest tematem kpin dla jego politycznej konkurencji
Wizyta w Londynie nie przyniosła spodziewanych efektów, bo nie zainteresowały się nią polskie media. Wygląda na to, że większy rozgłos poseł zyska z powodu problemów po powrocie
— nie kryje zadowolenia z kłopotów Dębskiego rzecznik SLD Dariusz Joński.
kim, „Rzeczpospolita”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/195335-jak-debski-w-londynie-posel-twojego-ruchu-szukal-rozglosu-i-zdaje-sie-znalazl-lamiac-kolejny-raz-prawo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.