Sławomir Sierakowski w NYT: "Kto powiedział, że Rosja potrzebuje propagandy? Ma już swoich użytecznych idiotów!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Zachodni intelektualiści od dawien dawna mieli słabość do Rosji - pisze Sławomir Sierakowski z Krytyki Politycznej w artykule opublikowanym na łamach New York Times’a. I jak ubolewa - ten sposób myślenia jest nadal obecny.

Jak przypomina autor, już Wolter, nauczyciel tolerancji i wielki przyjaciel Katarzyny II powiedział, że chętnie przeniósłby się do Rosji, gdyby jej stolicą był Kijów a nie lodowaty Petersburg. Z kolei niemiecki filozof Johann Gottfried von Herder marzył, że mógłby uzyskać sławę nowego Lutra i Solona, przekształcając Ukrainę w „nową Grecję” w rosyjskim imperium.

Także w ostatnim wieku intelektualiści jak Andre Gide, Pablo Neruda i Jean-Paul Sartre sympatyzowali ze Związkiem radzieckim za co nawet Lenin podobno nazwał ich pożytecznymi idiotami

Dla tych ze wschodniej Europy, którzy znają Rosję lepiej niż dobrze taka naiwność była długo źródłem przykrości. A teraz - jak zauważa Sierakowski - ten sposób myślenia jest kontynuowany - przez wielu amerykańskich i zachodnioeuropejskich intelektualistów, którzy minimalizują niebezpieczeństwo agresji ze strony Władymira Putina.

I przytacza przykład Stephena F. Cohena, który w The Nations argumentował, że Putin jest w zasadzie bez winy w kwestii konfliktu na Ukrainie. Że próbował go uniknąć, ale że Zachód zmusił go do tego. W oczach Cohena Zachód niepotrzebnie upokorzył Rosję, zapraszając do NATO kraje takie jak Polska, Czechy, czy Węgry.

Ukraina - pisał Cohen- jest sferą wpływów rosyjskich, wiec dlaczego nie możemy zaakceptować, propozycji Putina, że powinien  to być kraj sfederalizowany z gwarancjami neutralności w nowej Konstytucji?

A Sierakowski odpowiada: Ukraina chce być sferą wpływów Zachodu, gdyż to oznacza wparcie dla społeczeństwa obywatelskiego, ekonomii i obrony narodowej - spraw, w których Rosja nie robi nic.

Jednak jak zauważa publicysta, Cohen i jemu podobni nie ograniczają się do obrony Rosji, ale atakują prodemokratycznych aktywistów na Ukrainie. Np. inny amerykański „mędrzec” Max Blumenthal - opisuje ruch euromajdanu jako pełen prawicowych bojówkarzy broniących czystości etnicznej Ukrainy”.

To prawda - pisze Sierakowski - że tacy ludzie byli na Majdanie. Ale stanowili margines, a hasła o czystości etnicznej nigdy nie zdobyły na nim wielkiej popularności. A więc, generalizując - zauważa autor - Ukraina ma swoich skinheadów, antysemitów, a nawet seryjnych morderców, pedofilów  i satanistów. Ale nie są oni ani większą ani mniejszą populacją niż w innych krajach Europy.

Blumenthal pisze nawet, że „pro nazistowskjej polityka” partii Swoboda i jej lidera Olega Tiahnyboka i krytykuje polityków amerykańskich, w tym senatora Johna McCaina  i sekretarz Stanu Victorię Nuland za obecność na Majdanie i spotkania z liderami Swobody.

O dziwo, zachodnim intelektualistom wydaje się przeszkadzać zauważanie podobieństw ich wypowiedzi i rosyjskiej propagandy. Takie uwagi z miejsca - odrzucają - dziwi się Sierakowski. Zoltan Grossman, który uczy w Evergreen State w Olympia w stanie Waszyngton, pisze, że  to „błędne i nieodpowiedzialne, aby twierdzić, że obecność faszystów i nazistów w nowym rządzie jest tylko rosyjska propaganda.” - cytuje.

Dla dra Grossmana, niewygodne szczegóły są mniej ważne niż fakt, że Dmytro Yarosh, lider skrajnie prawicowej organizacji Prawego Sektora, został mianowany zastępcą sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.

Brzmi złowieszczo, dopóki nie uświadomimy sobie, że nie Yarosh nie jest formalnie członkiem rządu, i że w lutym spotkał się z ambasadorem Izraela na Ukrainie i zapewnił, że Prawo Sektor zobowiązał się  do zwalczania wszystkich wystąpień antysemityzmu, ksenofobii i szowinizmu - pisze Sierakowski.

Co kieruje tymi ludźmi? - zastanawia się Sierakowski. Czy to przypadek źle pojętego pacyfizmu? Erupcja wyrzutów sumienia za zbrodnie wojenne prowadzone przeciwko Rosjanom wiele lat temu? Lub syndrom sztokholmski ofiary zafascynowanej jego katem?

Oczywiście, że mają prawo do swoich opinii. Ale mówiąc w ten sposób, czynią ogromne szkody powojennemu rządowi Niemiec, opierającemu się na zobowiązaniu do demokracji i samostanowienia narodów, czyli wszystkiemu, co jest obecnie atakowane przez Putina.

Ironią jest, że stojąc obok Rosji i wskazując palcem na faszystowskie fantomy na Ukrainie, zachodni intelektualiści dostosowują się nie tylko do autokraty na Kremlu, ale legionów skrajnie prawicowych partii w całej Europie, które przystąpiły do obrony Rosji, (wśród nich węgierskiego Jobbiku, Vlaams Belang w Belgii, austriackiej Partii Wolności, włoskiej Ligi Północnej i francuskiego Frontu Narodowego.)

Kto powiedział, że Rosja potrzebuje propagandy? Ma już swoich użytecznych idiotów- podsumowuje Sierakowski.

ansa/NYT

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych