Krzysztof Feusette: "Żółwiki" nie są "żółwikami", uśmiech nie jest uśmiechem, a walka o godność polskiego wojska to "taniec na trumnach". Kim są ludzie, którzy nie wiedzą, czym jest honor?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Adam Warżawa
PAP/Adam Warżawa

Nie wiem, czy to oznaka kampanii wyborczej, czy słabości politycznego public relations uprawianego przez Platformę, ale rosną we mnie dwa przekonania. Po pierwsze: partia rządząca zaczęła się powtarzać w stopniu wcześniej niespotykanym. Po drugie – mówi do społeczeństwa w jakimś innym niż polski języku. Tzn. – może i to jest polszczyzna, tyle że tak zabełkotana, tak plastelinowa, że zrozumieć z niej cokolwiek nie sposób. Ten sam premier, który mówił, że nie grozi Polsce żadne niebezpieczeństwo, już w kilka godzin później straszył wojną. Połowę swego orędzia do partii matki poświęcił zaś wczoraj walce z eurosceptykami. Pewnie dlatego, że prawie ich w Polsce nie ma.

Bo jest, co tu kryć, człowiekiem wyjątkowo odważnym. Nie bał się np. pójść dzisiaj na wywiad do Moniki Olejnik. Wielka kolekcjonerka obuwia, znana ze swych ciepłych uczuć dla tygodnika „w Sieci”, któremu chciała zakneblować usta, dopytywała Donalda Tuska o pamiętną okładkę ze zdjęciem, na którym ma pięści zaciśnięte w tzw. żółwiki i uśmiecha się do Władimira Putina.

Strasznie przykro mi to komentować

— rzekł premier.

Trudno w to wątpić, każdemu byłoby przykro. Gorzej, że szef rządu nie bawił się już nawet w wyjaśnienia typu: „nie miałem niż zdrożnego na myśli” albo „czasem człowiek uśmiecha się bezwiednie”, ale walił prosto z mostu i kawa na ławę: to co wygląda jak zaciśnięte w „żółwiki” pięści nie jest wcale zaciskaniem pięści w „żółwiki”. A uśmiech nie jest uśmiechem. Koniec i kropka. Nad „i” oczywiście.

Insynuowanie, że ktoś miał uśmiech na twarzy, jest tak obrzydliwe, że trudno mi to komentować. Wszyscy nas widzieli

— dodawał przewodniczący PO.

Po pierwsze – bliskie otoczenie Tuska i Putina to jednak nie wszyscy, a jak już wszyscy zdjęcie zobaczyli, premier natychmiast nazwał jego pokazanie „nieprzyzwoitym” i „obrzydliwym”. Gdyby ktoś chciał w tym temacie przedyskutować wolność słowa i uczciwość dziennikarzy mainstreamu, niech wie, że artykuł w Onet.pl, opisujący dzisiejszy wywiad z Tuskiem w Zetce, został w niemal każdym zdaniu opatrzony uwagą, iż zdjęcie to zostało wykonane tuż po katastrofie smoleńskiej tylko „rzekomo”, choć dowiedziono już jego autentyczności ponad wszelką wątpliwość. Po drugie - na ilustrację do tegoż tekstu wybrano nie okładkę „w Sieci”, który to tygodnik pokazał je światu po raz pierwszy, ale okładkę tygodnika „Do Rzeczy”, który o sprawie napisał później.

Donald Tusk twierdził też, że Jarosław Kaczyński nie ma innego pomysłu na politykę niż „teorie trotylowo-bombowo-zamachowe”.

Jeszcze dwa lata temu można było to składać na karb traumy, ciężkiego doświadczenia, jakim była strata brata. Starałem się być powściągliwy i zauważyłem, że wszyscy traktowali liderów PiS-u jak dzieci specjalnej troski, ale powoli przychodzi ten moment, żeby ta nadzwyczajna ochrona przestała paraliżować opinię.

Jak się w Polsce traktuje „dzieci specjalnej troski”, widzieliśmy na własne oczy podczas protestu ich rodziców w Sejmie. To, jak potraktowali ich Niesiołowski czy Szejnfeld, rzeczywiście zostanie w pamięci na długo.

Premier po raz kolejny przyznał się także do całkowitej dyplomatycznej bezradności siebie samego i ministra Sikorskiego, histeryzując, że przecież „nie wyśle polskiego wojska po czarne skrzynki i wrak”. Miał za to dużo do powiedzenia w kwestii ciężkich oskarżeń miotanych przez MAK, ale i część polskich mediów, pod adresem śp. generała Andrzeja Błasika.

Sądzę, że zupełnie niepotrzebnie przeceniamy zainteresowanie światowej opinii publicznej tymi wątkami. Przemawia przez nas polonocentryzm. Mogę zapewnić, że ta sprawa nie jest na agendzie międzynarodowego zainteresowania. Nikt na świecie nie emocjonuje się raportem MAK-u - ani jego prawdziwymi, ani fałszywymi ustaleniami.

Oto słowa człowieka, w którego rękach, jak podkreśla na każdym kroku, spoczywa dziś odpowiedzialność za pokój na świecie. Czy w otoczeniu premiera jest ktoś, kto mógłby go przekonać, że jest jednak kwestią szalenie istotną, czy brutalnie obrażający Polskę komunikat - puszczony w świat przez Rosję przy całkowitej bierności polskiego rządu i podczas ćwiczenia przez premiera slalomu we włoskich Dolomitach - zostanie sprostowany, czy nie? Czy znajdzie się choć jeden, który uzna to za pokazanie środkowego palca polskiemu społeczeństwu, któremu wciskano bzdury o pijaństwie dowódcy Sił Powietrznych RP?

Trudno mieć takie złudzenia, gdy człowiek posłucha choćby Rafała Grupińskiego, który jak papuga powtarza słowa swego mocodawcy, a od siebie dodaje tylko nieco chamstwa, braku klasy i typowej dla platformerskiej wierchuszki bezczelności.

To, co robi PiS, to taniec na trumnach. Nie mając żadnego pomysłu na Polskę, wciąż nagłaśnia temat tej tragicznej katastrofy. Nie ma żadnego powodu, żeby rehabilitować generała Błasika uchwałą sejmową, bo nikt w Sejmie ani w rządzie, ani w komisji Millera nie oskarżał go o to, o co oskarżała go generał Anodina. Jeżeli PiS chce, żeby ktokolwiek rehabilitował generała Błasika, to niech się zwróci do MAK

— mówił Grupiński.

I tak troska o godność polskiego wojska została po raz kolejny nazwana „tańcem na trumnach”. Kim są ludzie, którzy nie rozumieją, czym jest honor? O czym z nimi rozmawiać? Za co i za kogo ich przeprosić, by z powrotem stali się mężczyznami? Może Państwo wiedzą, bo ja, niestety, widzę w tym temacie jedynie ciemność. A może i ciemnotę.

Krzysztof Feusette

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych