Wozić dzieci do prywatnych szkół rządowymi limuzynami! Czyż to nie piękna perspektywa dla polskiej edukacji? Szefowa MEN Joanna Kluzik-Rostkowska zdaje się zbliżać do tego ideału, przynajmniej jeśli chodzi o jej własne potomstwo.
„Ministrzyca”, bo tak poleciła się tytułować, nie zdołała jeszcze zintegrować swego osobistego systemu edukacji. Starsze córki kieruje do prywatnych szkół, ale nie zapewnia im rządowego transportu – w każdym razie nic o tym nie wiadomo. Natomiast młodszego syna posyła do publicznej podstawówki, ale za to… wozi go do szkoły jak premiera.
Okazało się, że ulubienica premiera ma niezły tupet! Złapaliśmy ją, gdy kazała swojemu kierowcy wieźć syna ministerialną limuzyną pod samą bramę szkoły, do której chodzi chłopiec. Syn usiadł z tyłu, a pani minister obok szofera, wskazując mu drogę. Mało tego, wcześniej szofer musiał na nich pół godziny czekać
-– opisuje „Fakt”.
Gazeta wyraża nadzieję, że pani minister pamięta o uregulowaniu podatku od używania rządowego auta do celów prywatnych.
Bo, niestety, z domu do pracy jedzie się w przeciwnym kierunku. I kierowca Kluzik-Rostkowskiej musi nadłożyć przynajmniej 3 km, żeby odwieźć dziecko do szkoły. Trudno więc będzie jej udowodnić, że podwózka syna to część jej służbowych obowiązków, że przecież to po drodze…
-– ostrzega „Fakt”.
Co ciekawe, ta sama gazeta przyłapała Kluzik-Rostkowską na wożeniu dzieci do szkoły służbowym samochodem, jeszcze w czasach, gdy pełniła funkcję wiceministra w rządzie PiS. Jak widać, poglądy polityczne „ministrzycy” ulegają zmianie, ale obyczaje – nie.
JUB/”Fakt”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/191119-gimbus-kluzik-rostkowskiej-ministrzyca-edukacji-wozi-syna-do-szkoly-rzadowa-limuzyna