Płk Kowalski: Co najmniej od pół roku przed agresją na Ukrainę, a może nawet wcześniej w Polsce działały wzmocnione siły GRU. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot: wPolityce.pl
fot: wPolityce.pl

wPolityce.pl: Czy polskie służby specjalne w świetle konfliktu na Ukrainie, radzą sobie z agenturą działającą na terenie naszego kraju? A jeśli nie, to może potrzebna jest inna, nowa reforma służb, bowiem obecna nie spełniła swojego zadania?

Płk Andrzej Kowalski, były p.o. szef SKW: Służby radzą sobie z agenturą, gdy jednocześnie istnieją dwa czynniki. Po pierwsze, musi być wola polityczna, a o to było bardzo trudno w ostatnich latach. Zalewająca świadomość polskich funkcjonariuszy fala haseł o przyjaźni z Rosją na pewno skutkowała negatywnie. Przywołać mogę opracowania BBN, które później zostały wydane jako Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego. Czy tam jest chociaż jedno zdanie o prawdziwej naturze rosyjskiego zagrożenia? Zatem jak rozpracowywać „przyjacielskie” kontakty rosyjskich oficerów wywiadu w Polsce? Łatwiej wtedy w Rosjaninie widzieć dyplomatę niż szpiega, chociaż jest jednym pozornie, a drugim naprawdę. Drugi czynnik związany jest z kompetencjami naszych funkcjonariuszy. Warto tylko przypomnieć, że najwyższy poziom profesjonalizmu w służbach uzyskuje się po kilkunastu latach pracy. A właśnie takich funkcjonariuszy najwięcej zwolniono w ostatnich latach z polskich służb kontrwywiadowczych. Natomiast jeśli chodzi o reformę, to zwróciłbym uwagę na fakt, że obecnie parlament pracuje nad zmianami w przepisach, które w służbach specjalnych wymyślono po aferze Amber Gold. Będzie całkowitym nieporozumieniem, jeżeli w proponowanych zmianach nie spojrzy się na sytuację Polski z perspektywy, którą wyznaczyła agresja Rosji na Krym. Mamy na przykład bardzo dwuznaczną sytuację, gdyż polskie służby miały kontakty „robocze” ze służbami rosyjskimi. Czy premier podjął jakiekolwiek działania, aby wyjaśnić stopień zagrażających bezpieczeństwu RP powiązań, które mogły powstać w czasie tych kontaktów? Może nie czas teraz wcielać reformę sprzed prawie dwóch lat, ale konsekwentnie pójść za „nagłym” odkryciem, że istnieje rosyjskie zagrożenie i dokonać przeglądu owych kontaktów?

Jak Pan ocenia działania służb w ostatnim półroczu, gdzie Rosja praktycznie od listopada przygotowywała się do akcji na Krymie?

Co wiemy o działaniu polskich służb? Praktycznie niewiele. Dowiedzieliśmy się jedynie, że w Polsce było dwóch niebezpiecznych Białorusinów, których rozpracowało SWW i zatrzymało ABW. Jeżeli tylko tyle były w stanie wykrztusić z siebie służby, po okresie zintensyfikowanych działań rosyjskich, to nic tylko bić na alarm. Nie miejmy złudzeń — co najmniej od pół roku, a może nawet wcześniej w Polsce działały wzmocnione siły GRU, aby obserwować polskie siły zbrojne, sztaby wojskowe i urzędników MON. Jeżeli SKW nie zgromadziła na ten temat żadnych danych ponad to, co przedstawiły media, to powinniśmy czuć poważny niepokój, czy w ogóle ktoś ochrania polskie Siły Zbrojne przed rosyjską penetracją wywiadowczą. Miejmy nadzieję, że na sejmowej komisji ds. służb specjalnych szefowie byli w stanie pochwalić się większym „urobkiem”.

Co robiła SKW w czasie, gdy rosyjskie służby wojskowe aktywie zbierały informacje na terenie Polski?

Pewnie można zażartować, że spotykała się dalej z kolegami ze wschodu. Ale to czarny humor. Natomiast niepokoi mnie, w kontekście wydarzeń na Ukrainie, zupełnie absurdalna operacja, w której SKW wzięła udział, z większą lub mniejszą świadomością szefa tej służby. Myślę o ostatnim ataku środowiska WSI na prace Komisji Weryfikacyjnej i jej przewodniczącego Antoniego Macierewicza. Zbieżność czasowa jest bardzo zastanawiająca. W czasie kiedy GRU prowadzi w Polsce intensywne rozpoznanie, SKW zajmuje się szukaniem „kwitów na Macierewicza”, tzn. przegląda umowy z tłumaczami. Jak zwykle staram się uwzględnić, że zapewne służby robiły coś jeszcze ponadto, ale w atmosferze, którą wtedy wytworzyły media, trudno sobie wyobrazić, aby z pełną parą ktoś poszukiwał rosyjskiego wywiadu nad Wisłą, gdy politycy rządowi i dziennikarze wyczekiwali finału w sprawie: co z tym tłumaczeniem?

Jak Pan ocenia nasze bezpieczeństwo gospodarcze? Czy przykład zakładów Azotowych w Puławach jest dowodem na to, że polskie służby specjalne są niewyszkolone do walki z tym przeciwnikiem? Kolejny przykład to przejęcie koncesji na wydobycie gazu łupkowego przez rosyjskiego oligarchę…

Proszę spojrzeć, jak to jest opisywane w dokumentach ABW. Tak naprawdę, to czytając sprawozdania, można mieć poważne wątpliwości, czy ktokolwiek na Rakowieckiej rozumie, co to jest bezpieczeństwo ekonomiczne państwa. No bo przecież kilku obcokrajowców, którzy przemycają wyroby tytoniowe, albo kilku panów, którzy oszukują na paliwie nie mogą być kwalifikowani jako zagrożenie dla ekonomii państwa. Istnieje jednak inna możliwość, którą wskazałbym jako bardziej prawdopodobną. W ABW jest grupa oficerów, którzy dobrze analizują tę rzeczywistość i celnie wskazują zagrożenia. Jednakże na poziomie rządowym nikt nie jest zainteresowany wykorzystaniem ich dorobku. W obu przypadkach nie jest to optymistyczne.

Jakie zagrożenie stanowią dla polskiej gospodarki agenci lokowani w spółkach Skarbu Państwa?

Nie znam tego problemu, nie jestem fachowcem od bezpieczeństwa gospodarczego. Na podstawie wiedzy ogólnej o działaniach wywiadu gospodarczego można wskazywać na dwa zasadnicze skutki negatywne dla gospodarki państwa, gdy obce służby poznają tajemnice w tym zakresie. Z jednej strony może dojść do przejęcia spółki (rosyjskie próby przejęcia pakietu większościowego w Azotach, dzięki którym mogą stać się istotnym podmiotem w konsorcjum produkującym grafen), a w drugim do zablokowania rynku zbytu produktów (problemy polskiego sektora zbrojeniowego w sprzedaży do niektórych państw azjatyckich). Szczególny niepokój budzi obszar wydobycia i eksploatacji surowców naturalnych. W ostatnim czasie obserwowaliśmy kompletną indolencję polskich służb w sprawie przejęcia znajdujących się pod Głogowem ogromnych złóż miedzi, których wartość szacowana jest na miliard dolarów, przez spółkę zarejestrowaną w Luksemburgu. Raport NIK obnażył ogromne błędy w zakresie działań państwa w sprawie gazu z łupków. Na koniec pamiętajmy o braku dywersyfikacja dostaw surowców energetycznych. Nie widać, aby najważniejsze obszary gospodarki były chronione przez polskie służby.

Rozmawiał Łukasz Żygadło

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych