Grzybowska: Ludzie się różnią i coraz częściej dają temu wyraz. Poprawność polityczna ponosi porażkę za porażką

sxc.hu
sxc.hu

Krym w referendum opowiedział się za przyłączeniem półwyspu do Federacji Rosyjskiej, a Smoleńsk zamierza w ten sam sposób od Federacji się odłączyć. I przyłączyć do Białorusi pod hasłem „Białoruś od morza do morza”.

Najazd na Krym, który jest według Kremla rdzennie rosyjski jest efektem wielkomocarstwowych ambicji Putina i jego narodu. Jak się okazuje decyzja o aneksji Krymu może mieć naśladowców, co nie sprzyja polityce Kremla, broniącej rzekomo prawa mniejszości rosyjskiej w dawnych republikach, a także na całym świecie. Bo oto mieszkańcy miasta Smoleńsk, tego, nad którym doszło do tragicznej i wciąż niewyjaśnionej katastrofy samolotu z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie uznali, że nie są Rosjanami, ale Białorusinami i chcą oderwać się od wielkiej Rosji. Na inicjatywę tą można spojrzeć z przymrużeniem oka, wszak Putin nigdy na to nie pozwoli, ale też warto zastanowić się, co się takiego na świecie dzieje, a zwłaszcza w Europie, że zamiast integrować się w ramach ustalonych traktatami państw, narody, regiony, miasta, a być może wkrótce wioski domagają się autonomii, samodzielnego decydowania o swoim losie, w oderwaniu od centrum rządzenia.

Niezawisłości domagają się Szkoci, obywatele włoskiej perły architektury, Wenecji, mieszkańcy hiszpańskiej Katalonii. I wszystko to ma się dokonać drogą referendum. Co się dzieje w Europie, ponoć zjednoczonej, zwłaszcza politycznie, a wkrótce finansowo i gospodarczo, że ludzie mają już dość sterowanej odgórnie demokracji, która ogranicza obywatelom prawo do decydowania o swoim losie, lekceważy specyfikę regionu, miasta, wioski, jego potrzeby, problemy, tradycje i obyczaje. Oznacza to, że parlamenty krajowe zajmują się sobą i swoimi politycznymi ambicjami, łupiąc podatkami i nękając tzw. oszczędnościami swoje prowincje, czyli Bogu ducha winnych zwykłych śmiertelników. Ludzie nie mają szans na załatwienie ich spraw w centrali, wybory do parlamentu są co cztery lata, a w międzyczasie nic się nie dzieje. Pozostały referenda, jedyna forma powszechnej demokracji bezpośredniej, co, jak się okazuje, zyskuje sobie coraz więcej zwolenników.

Wenecja tonie i nie robi się nic, żeby ją ratować, z Katalonii, najbogatszej prowincji Hiszpanii centrala wyciska ostatnie soki, a Szkocja, chce odłączyć się od Zjednoczonego Królestwa, bo ma ropę i gaz z Morza Północnego i może zapewnić swoim obywatelom wyższy standard życia. Nie wiem, czy przyłączając się do Białorusi miasto Smoleńsk zagwarantowałoby lepsze życie swoim mieszkańcom, niż pod panowaniem Putina, ale wiem jedno - bez względu na to, czy mamy do czynienia z „demokracją autorytarną”, jak określił ustrój w Rosji Putina, były kanclerz RFN Gerhard Schröder, czy z prawdziwą demokracją, o jaką walczyliśmy w roku 1980, nie da się stworzyć jednego europejskiego imperium, w którym wszyscy będą jednakowo żyć, mieć jednakowe poglądy, jednakową kuchnię i jednakowe krajobrazy. I taki sam stosunek do wiary w Boga. Ani w Moskwie, ani w Brukseli.

Ludzie się różnią i coraz częściej dają temu wyraz. Poprawność polityczna ponosi porażkę za porażką. A miało być tak pięknie. Miał przyjść integracyjny walec, który nas wyrówna, a miliony ludzi zamieni w wyznawców ideologii gender, odbierając im wolną wolę, która odróżnia człowieka od zwierzęcia. I istoty ludzkie bronią swojej tożsamości ogłaszając referenda, które są dla nich ostatnią deską ratunku. Chyba, że władze i parlamenty zakażą referendum albo przeprowadzą je antydemokratycznie, co wydarzyło się na Krymie.

Krystyna Grzybowska

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych