Merkel stale kręci, obiecuje, poklepuje. Jednak wszystko w trosce o Niemcy. Chciałbym mieć takiego premiera

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. kanzlerin
fot. kanzlerin

Nasze stosunki z Niemcami są, jak każdy widzi. Angela Merkel stale coś kręci, stale coś nam obiecuje, często przyznaje rację, pozwala na fotogeniczne sceny z polskim premierem, ale tak naprawdę to tylko zestaw obrazków dla naiwnych. Naprawdę, to ona rozmawia z Putinem.

A jeśli już sytuacja na to nie pozwala, to wysyła tam zaufanych biznesmenów, jak ostatnio. Kreml podejmował prezesa koncernu Siemens z honorami przysługującymi najwybitniejszym. I natychmiast upowszechnił to wydarzenie przy pomocy wszystkich dostępnych kamer i szpalt. Merkel idzie właściwie drogą Schroedera, tylko zgrabniej, nieco ciszej, często wtrącając wątki Putinowi mało pochlebne, ale to wyłącznie gesty dla politycznej gawiedzi. Putin doskonale wie, z kim okoliczność i na takie drobiazgi w ogóle nie zwraca uwagi. Wie, że w najważniejszych chwilach zawsze może na Berlin liczyć, małe reprymendy wchodzą w stały zestaw działań obłudnych, o czym każdy oficer KGB dobrze wie.

A jednak po tym, co tu napisałem chciałbym mieć takiego premiera. Takiego, który inteligentnie grałby na nosie każdemu, byle tylko rosły akcje mojej Ojczyzny, moich współobywateli. Który nigdy w życiu nie uznałby, że niemieckość to nienormalność, który sprawnie i kulturalnie wyznaczałby dystans pomiędzy sobą, a szefami innych rządów, który nie otoczyłby się zestawem miernot, wazeliniarzy, małych cwaniaków, a często i oszustów. Czy to tak wielkie wymagania?
I nie idzie o to, że Merkel jako kanclerz ekonomicznej potęgi może sobie pozwolić na więcej. Ten aspekt jest oczywiście ważny, ale czy Wiktor Orban szefuje potędze? Próbują go polityczne prostaki w Brukseli musztrować, ale on jest ponad to.

Wychodzi na trybunę i daje należyty odpór. Mogą go nie cierpieć, ale muszą szanować. Czy nasz Ukochany Przywódca, natrafiając na opór w walce o polskie sprawy w Brukseli, zdolny byłby przypomnieć, że jest posiadaczem mandatu społecznego uzyskanego w wyborach, a nie stanowiska w wyniku pokątnych ustaleń?

Nie cierpię Angeli Merkel, ale ją rozumiem i cieszyłbym się z kogoś takiego w Alejach Ujazdowskich. Imponuje mi Wiktor Orban i życzę mu w wyborach ponownego sukcesu. A co z naszym macho? Spójrzcie na jego sługi i pochlebców. To wystarczy.

Tomasz Domalewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych