W maju 2012 roku pisałem: „Dwa razy dziennie przechodzę, koło Tuska. Dziś w południe zobaczyłem kilkadziesiąt kobiet i kilku mężczyzn z niepełnosprawnymi dziećmi na rękach lub na wózkach. (…) Wracam Alejami Ujazdowskimi po 22-giej. Rozbity namiot. W samochodzie obok śpi niepełnosprawne dziecko (…)”
Po kilkudziesięciu następnych godzinach, w czasie których nikt z urzędu do kobiet nie wyszedł - nakazano zwinięcie namiotu służącego do przewijania dzieci. Kobiety pojechały na dworce i pociągami tłukły się potem do domów ze swoimi dziećmi specjalnej troski.
Było potem jeszcze wiele podobnych akcji, artykułów, wywiadów.
Teraz jest zimno. Nikt nie wytrzymałby nocy pod drzwiami premiera, który ma napisane nad wejściem „Honor, Ojczyzna”. Słowa „Bóg” tam nie ma. Może dlatego jeszcze piorun z jasnego nieba nie walnął wchodzących tu do środka kacyków.
Teraz kobiety z dziećmi zajęły hall sejmowy. Śpią na podłodze. Od kilku dni. Domagają się 1600 zł miesięcznie. To jest przecież na dwie osoby: na matkę opiekunkę nie mogącą pracować zarobkowo i na dziecko. To jest minimum!
Wszyscy niby sobie z tego zdają sprawę, ale pieniędzy się nie przydziela. Trwa zbrodniczy test: jak długo one wytrzymają. Odzywają się nawet hieny, gorsze niż cmentarne, kpiąc i wygłaszając mądrości typu: budżet nie z gumy.
Parlamentarnej gawiedzi cynizm ciągle uchodzi na sucho. Wielu z nich - choć wiadomo, że skompromitowali się nieróbstwem i niekompetencją - ma teraz czelność ubiegać się o reprezentowanie kraju w europarlamencie.
Wyhodowaliśmy sobie kilkusetosobową kastę „właścicieli”. Oni uważają, że tak bez końca pozostaną już „wybrańcami”. To są ludzie bez honoru i wstydu. Nie ma co liczyć na to, że zauważą tragedię pozbawionych środków do życia. Nic ich nie obchodzi zrujnowany kraj bez pracy i armii.
Patrzę na uśmieszek Szejnfelda, na nonszalancję smarkatego ministra wychowanego w luksusie, który ma się teraz zajmować pracą i płacą. Patrzę na komedię udającego współczucie premiera. Spływa po nich wszystko. Za chwilę każdy z nich wsiądzie do luksusowej czarnej limuzyny z kierowcą, których wokół sejmu jest już tylu, że się nie mieszczą, i pojedzie sobie odpocząć po przykrych spotkaniach z biedą, której nie są sobie w stanie wyobrazić, która zakłóca im samozadowolenie.
Z tego błogostanu nic ich nie wyrwie. Dziennikarz, który dochodzi prawdy o Amber Gold, pokazuje w jakich rękach jest to śledztwo, wtrącony zostaje do więzienia! Szarpany po aresztach, gdzie w ścisku i brudzie trzyma się go z kryminalistami.
Wielotysięczne rzesze rozmaitych prawników w naszym kraju przyglądają się temu obojętnie. Adwokaci, radcy prawni, sędziowie i prokuratorzy, aplikanci i notariusze, komornicy! Oni wszyscy mówią o sobie, że są ludźmi prawa.
Oni słuchają wiadomości, oglądają obrazki kolorowe - oni spokojnie czekają na rozwój wypadków. Kobiety leżą z dziećmi na zimnej posadzce sejmu, reporter skazany jest na wspólny kibel z syfilitykami i bandytami. A Pan Premier z coraz dłuższym ogonem BOR-u lata tam i z powrotem z Perły Bałtyku do stolicy. „Wałęsa” - „Chopin”, „Chopin-Wałęsa”.
Kiedyś Barańczak napisał wiersz:
Z domu do pracy
- z pracy do domu,
i znowu z domu do pracy
o kurwa! jak długo tak można rodacy.
Jak długo będzie trwał jeszcze przydział nędzy: 100-200 złotych do sum urągających życiu. Jak długo jednym wylatywać będą złote dukaty po niezapłaconych podatkach i kpić sobie będą w diabelskich rajach?
Jak długo jeszcze układ trzymać będzie krótko za pysk tych, co wszelkimi dostępnymi organami mają obowiązek ścigać przestępców?
Okazuje się, że ich wrogiem jest reporter śledczy, który winien być ich pierwszym sojusznikiem. Gołym okiem widać przybrudzone kołnierzyki nowej elity. To bractwo mówi, że za wschodnią granicą jeszcze bardziej rozkradziono państwo. Być może za Bugiem czarna dziura robi się coraz większa.
Ale tu jest jeszcze Polska i niektórzy budzą się jakby z letargu. Na alarm dzwonią doprowadzone do granic wytrzymałości kobiety! W Gdańsku ośmiesza elity redaktor Paweł Miter. A oni dalej - jak na słynnym plakacie - prezydent miasta, marszałek województwa i inni - ciągną samolot Amber Gold.
Stefan Truszczyński
felieton ukazał się na stronie SDP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/189054-przydzial-nedzy-wyhodowalismy-sobie-kilkusetosobowa-kaste-wlascicieli-oni-uwazaja-ze-tak-bez-konca-pozostana-juz-wybrancami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.