Narbutt dla wPolityce.pl: Sytuacja, w której wojskowi ukraińscy bez zbędnych dyskusji oddają okręty, broń i idą do domu, wydaje się straszna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Sto tysięcy żołnierzy rosyjskich stoi przy granicy, a ukraiński minister obrony podał się do dymisji. Bez oporu oddano Krym, częściowa mobilizacja przebiega niemrawo. Elity ukraińskie oskarżają Zachód o zdradę, jednak powinny krytycznie spojrzeć na własne państwo.

Kiedy pomyśli się, że Ukraina niemal dwadzieścia lat należy do NATO-wskiego programu Partnerstwo dla Pokoju, robi się jakoś nieswojo. Prawie dziewięć tysięcy oficerów ukraińskich przeszło szkolenie dostosowując się do standardów zachodnich — i to wszystko po to, by potem przechodzić na stronę wroga lub oddawać bazy i statki bez jednego wystrzału?

Oddanie Krymu bez walki da się zapewne wytłumaczyć celem strategicznym — gdyby Ukraina stawiła zacięty opór i doszłoby do krwawych walk, Rosja zyskałaby doskonały pretekst, by wkroczyć na wschodnią Ukrainę. Jednak między zaciętym oporem („twierdzą nam będzie każdy dom”) a oporem choćby symbolicznym jest olbrzymia różnica. A opór symboliczny należało stawić.

Wiem doskonale, że zapewne odezwą się jacyś wojskowi i taktownie wytłumaczą mi, że się mylę, bo nie znam się na wojskowości. A hejterzy uzmysłowią mi, że się mylę, bo zawsze się mylę.

Jednak wydaje mi się oczywiste, że w sytuacji takiej, jaka była na Krymie, należało jak najszybciej skierować ukraińskie okręty do Odessy. Albo, w najgorszym razie, zabrać bandery i wysadzić okręty w powietrze, by nie wpadły w ręce wroga.

Sytuacja, w której wojskowi ukraińscy bez zbędnych dyskusji oddają okręty, broń i idą do domu, wydaje się wręcz straszna. To jakiś groteskowy scenariusz — źli chłopcy wchodzą, my wychodzimy, by nie mieć kłopotów.

Władze ukraińskie odwołały w końcu armię z Krymu tłumacząc to w rozkazie „troską o zdrowie i życie żołnierzy”. Wygląda to tak, jakby armia była ścieżką kariery na czas pokoju, a jak przyjdzie co do czego, to nie można wymagać, by żołnierze narażali cenne zdrowie.

Powiedzmy jednak szczerze — władze w Kijowie musiały i tak wiedzieć, że kadra oficerska nie posłucha rozkazów obrony Krymu.

Szokujący przykład; dowódca ukraińskiej floty, kontradmirał Denys Berezowski dzień po swojej nominacji przeszedł na stronę Rosji. Jeśli zdrada dotyka tak wysokich szczebli, to trudno się dziwić, że na stronę wroga przechodzi wielu niższych rangą ukraińskich oficerów, skuszonych wyższymi apanażami lub po prostu niepewnych swej narodowej tożsamości.
Ponad tydzień temu pełniący obowiązki prezydenta Oleksandr Turczynow ogłosił częściową mobilizację.

Jak się państwu zdaje, ilu rezerwistów w 45 milionowym państwie to dotyczy? Dziesięciu tysięcy.

Szukałam informacji o tłumach, cisnących się do punktów mobilizacyjnych, ale nie znalazłam.

A przecież gdyby zgłaszali się tylko ukraińscy nacjonaliści spod znaku Bandery, powinno ich być więcej.

To wszystko nie zmienia prawnej i moralnej oceny agresji Rosji wobec Ukrainy. Wpływa jednak na społeczny odbiór tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą i będzie to coraz bardziej widoczne.

Maja Narbutt

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych